Podobne
- Strona startowa
- Pierce Tamora Krag Magii [Tam Ksiega Daji
- Lackey Mercedes Cena Magii (SCAN dal 746)
- Norton Andre Na skrzydlach Magii (SCAN dal 1
- CROWLEY Aleister Księga Jogi i Magii
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Chandler Raymond Zegnaj Laleczko
- Chandler Raymond Morderca w deszczu
- Lackey Mercedes Sluga Magii (2)
- Lackey Mercedes Obietnica Magii (2)
- Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeździec wzniósł ramię na powitanie.Ashen-Shugar odpowiedział identycznym gestem.Nowo przybyły zbliżał się ostrożnie.Shuruga zasyczał groźnie.Ashen-Shugar od niechcenia walnął smoka pięścią w kark i bestia zamilkła.– Czy Władca Orlich Szczytów zdecydował się w końcu na przyłączenie się do nas? – spytał jeździec czarnego smoka, Draken-Korin, władca Tygrysów.Pomarańczowe i czarne pasy na jego zbroi rzucały ogniste błyski, kiedy zsiada) ze smoka.Nie chcąc być nieuprzejmym, Ashen-Shugar również zsiadł, jednak jego prawa dłoń ani na moment nie puściła białej rękojeści złocistego miecza, bo chociaż czasy się zmieniły, żaden Valheru nie ufał nigdy innej istocie.Gdyby spotkanie nastąpiło w dawnych czasach, już dawno wzięliby się za łby, lecz teraz zdobycie informacji było o wiele ważniejsze.Ashen-Shugar spojrzał mu w oczy.– Nie.Po prostu patrzę.Draken-Korin przyglądał się uważnie Władcy Orlich Szczytów.Bladoniebieskie oczy pozbawione były wszelkiego wyrazu.– Tylko ty jeden nie wyraziłeś zgody, Ashen-Shugar.– Wspólne plądrowanie kosmosu to jedno, a ten wasz plan to czyste szaleństwo.– Na czym polega to szaleństwo? Nie wiem, o czym mówisz? Jesteśmy.Działamy.Cóż więcej trzeba?– My tak nie postępujemy.– Nie możemy pozwalać innym, aby sprzeciwiali się naszej woli.Te nowe byty próbują z nami współzawodniczyć.– Prawdę mówisz.– Ashen-Shugar wzniósł oczy ku niebu.– Rzeczywiście.Lecz oni nie są tacy jak inni.Zostali stworzeni z samej materii wszechświata.jak my.– A jakie to ma znaczenie? Zapomniałeś, ilu własnych braci pozbawiłeś życia? Jak wiele krwi przeszło przez twe wargi? Ktokolwiek stanie przeciwko tobie, musi zginąć lub zabić ciebie.Ot, i cała filozofia.– A co z tymi, którzy zostali, z moredhelami i Elfami?– Jak to, co z nimi? Są niczym.– Należą do nas.– Zdziwaczałeś pod tymi swoimi górami, Ashen-Shugar.To nasi słudzy.Nie posiedli prawdziwej mocy.Istnieją wyłącznie dla naszej przyjemności, nic więcej.Co cię gryzie? O co ci chodzi?– Sam nie wiem.ale jest coś.- Tomas.Przez ułamek sekundy Tomas istniał w dwóch światach.Potrząsnął głową i wizja zniknęła.Odwrócił się.Galain leżał w krzakach obok niego.Oddział złożony z Elfów i Krasnoludów przyczaił się w pewnej odległości za nimi.Młody kuzyn księcia Calina pokazywał w kierunku obozu Tsuranich po drugiej stronie rzeki.Wzrok Tomasa powędrował za palcem towarzysza.Wokół ognisk siedzieli żołnierze wroga.Uśmiechnął się.– Nie wychylają nosa z obozów – szepnął.– Nieźle oberwali, więc teraz wolą siedzieć w obozie i grzać się przy ogniu.– Galain przytaknął.Była późna wiosna.Wieczorna mgła wypełzała na odkrytą przestrzeń, okrywając obóz Tsuranich białym całunem.Nawet blask ognisk przygasł.Tomas z uwagą badał wzrokiem obóz wroga.– Doliczyłem się trzydziestu.Plus dwie następne trzydziestki w sąsiednich obozach na wschód i zachód.Galain nie odzywał się, czekając na komendę Tomasa.Chociaż był w czasie wojny jednym z najwyższych dowódców Elvandaru, Tomas wziął na siebie dowództwo nad oddziałem Elfów i Krasnoludów.Moment, w którym się to stało, umknął uwadze wszystkich.Nastąpiło to niejako w naturalny sposób, samo przez się.Tomas mężniał i wraz z jego dorastaniem coraz bardziej rozszerzał się zakres jego przewodnictwa.W czasie bitwy krzyczał po prostu, że coś trzeba zrobić, a Elfy i Krasnoludy niezwłocznie wykonywały jego rozkazy.Z początku odbywało się to na zasadzie akceptowania logiki i oczywistości jego komend.Wkrótce jednak praktyka ta stała się przyjętym przez wszystkich wzorcem, w rezultacie czego wykonywali jego komendy, ponieważ padły właśnie z jego ust.Tomas dał znak Galainowi, aby ten poszedł za nim.Powoli zaczął się wycofywać znad brzegu, aż znaleźli się bezpiecznie poza zasięgiem wzroku Tsuranich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]