Podobne
- Strona startowa
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Anderson Poul Piesn pasterza (SCAN dal 865)
- Anne McCaffrey Piesn krysztalu (2)
- Anne McCaffrey Piesn krysztalu
- Carey Jacqueline [ Dziedzictwo Kusziela 02] Wybranka Kusziela
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze
- Koontz Dean R Odwieczny Wrog
- Corel PHOTO PAINT (6)
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przyciągając burzę
- Pamietnik p.Hanki Dolega Mostowicz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zreperujemy twoje ciało.Niektóre części są uszkodzone, jedno płuco chyba do niczego już się nie nadaje.Damy ci nowe, lepsze i trwalsze.- I kiedy już mi wymienicie parę rzeczy, będę wyglądał dokładnie tak, jak wy.Powiedziałeś, że podziwiacie mnie, ponieważ jestem cały i kompletny?Niesamowitą twarz wykrzywiło coś na kształt uśmiechu.- Myślisz, że właśnie w ten sposób staliśmy się tym, czym jesteśmy.Nic podobnego.- Słuchałam, jak rozmawiali - wtrąciła się Cim.- Zdaje się, że kiedyś było ich znacznie mniej, wiec podzielili się uzupełniając brakujące fragmenty częściami z metalu.- Interesujący pomysł.Ale to też nieprawda.- Nic nie wiecie! - parsknął karzeł, który usadowił się z podkulonymi nogami na swoim krześle.-Przypominacie dzieci, które przypadkiem weszły do teatru na pół minuty przed końcem spektaklu.Widzicie poruszających się ucharakteryzowanych ludzi, słyszycie muzykę, jesteście świadkami czynności, których nie rozumiecie i nie macie nawet pojęcia, czy to przedstawienie jest komedią, czy tragedią, ani czy ci, których oglądacie to aktorzy, czy może publiczność.Kiedy mówił, wszystkie istoty z wyjątkiem tej, która przed chwilą z nami rozmawiała, padły twarzami na podłogę.Nasz niedawny rozmówca skinął na nas i wyszliśmy za nim innymi drzwiami niż te, przez które nas tu wprowadzono.Zapytałem, czemu wszyscy oddają taką cześć temu karłowi.- Bo jest człowiekiem - odpowiedział.- Do twojego przyjścia sądziliśmy, że już ostatnim.- W takim razie powinniście się zainteresować, skąd przyszedłem.Skąd wiecie, że na zewnątrz nie ma więcej ludzi? Mężczyzn, kobiet i dzieci, prawdziwych ludzi, mieszkających gdzieś daleko od was?- Czy tak jest naprawdę?- Nie - odparłem, czując się nagle bardzo głupio.- Wiec czemu miałoby nas to interesować? Skąd przyszedłeś, skoro nie od innych ludzi?- Nie wiem.Nie pamiętam.Kilka dni temu Wiggikki znaleźli mnie leżącego w śniegu.Wiem tylko tyle.Usiłowałem wytłumaczyć, co czuje.- Nic nie pamiętam, ale jednak coś musiało we mnie pozostać.Znam nazwy wielu rzeczy, których nigdy nie widziałem.Zaczynam nagle o czymś myśleć, szukam tego, a potem uświadamiam sobie, że: przecież nigdy nic takiego nie posiadałem, że jakieś „półki”, „szafki” czy „szuflady”, które nie wiadomo skąd pojawiają się w mojej pamięci, w ogóle nie istnieją.Czasem myślę o innych ludziach, ale ich też nie ma.- Nie wiesz, skąd pochodzisz - powiedział półczłowiek - ale ja ci to wyjaśnię.Gdzieś daleko stąd jest wśród wzgórz mała dolina.Tam się urodziłeś, wśród ludzi, którzy pamiętali dawne lata i potęgę, jaka była udziałem człowieka.Tam się wychowałeś, ale w tym czasie inni gdzieś zniknęli i w pewnej chwili ujrzałeś, że wszyscy dookoła są od ciebie starsi, że jesteś ostatnim ze swego pokolenia.Potem oni umierali, a ty już wiedziałeś, że gdy ich zbraknie, zostaniesz sam wśród zezwierzęconych bestii, grzebiących w ziemi w poszukiwaniu korzonków lub chłepczących łapczywie ciepłą jeszcze krew.Gdy wreszcie nadszedł ten dzień, twój umysł odmówił ci posłuszeństwa i poszedłeś przed siebie, byle dalej od wygasłego ogniska i spoczywającego przy nim trupa starej kobiety.Wkrótce znaleźli cię Wiggikki.Teraz jesteś szczęśliwy, bowiem nie dostrzegasz różnicy miedzy sobą a zwierzętami.My jednak wyleczymy cię i znowu będziesz sobą.- Wiem, że nie należę ani do Wiggikki, ani do Pamigaka, ani nie jestem jednym ze współplemieńców Promienistej Cim.Jednak.- Oni są mniej warci, niż kurz na twoich butach.Popatrz na te istotę, która stoi przy tobie.Gdybyś miał ochotę ją zabić, mógłbyś to zrobić ot, tak, po prostu dla przyjemności.- Wiem - odparłem.- Rzeczywiście mógłbym, ale tylko dlatego, że mam coś, co do niej należy.Mówiąc to odwiązałem linkę i oddałem Cim jej magiczną pałkę.- Mówiłem o prawie moralnym, nie o rzeczywistych możliwościach.Skręciliśmy w wąski, ciemny korytarz i zeszliśmy w dół dosyć długimi schodami.- Gdybyś ty, czy Władca, zechciał ją unicestwić, nie byłoby w tym nic złego.Czy wiesz, jak używać laski, którą niesiesz? Najlżejsze dotkniecie rogów to śmierć.- Jeżeli spodziewasz się, że zabije tym Cim, to czeka cię spore rozczarowanie.- To wcale nie wygląda na miejsce, w którym mieliby cię leczyć - zauważyła Cim.Rzeczywiście.Lampy świeciły tu tak słabo i były umieszczone tak daleko od siebie, że widziałem tylko szarociemne plamy na ślicznej twarzy Cim i fosforyzujący poblask oczu istoty, która nas tu doprowadziła.- Są różne sposoby leczenia - odpowiedział nasz przewodnik, - Fizyczne, umysłowe, duchowe.- Nagle zrobił krok wstecz i usłyszałem skrzyp otwieranych, a potem błyskawicznie zamykanych drzwi.W tej samej chwili rozbłysły jasne światła.Sądząc po rozmiarach i kształcie pomieszczenia, w którym nas zamknięto, znajdowało się ono bezpośrednio pod salą tronową tłustego karła.Jedyna różnica polegała na tym, że tutaj nie było ani podwyższenia, ani wypolerowanych krzeseł, podłoga zaś niczym nie różniła się od nawierzchni ulic miasta.Rozległ się przytłumiony stuk, jakby ktoś wyszarpnął zatyczkę ze skobla.Cim przycisnęła się do mnie.- Przysyła kogoś, kto ma nas zabić - wyszeptała.W tym momencie jedne z trojga drzwi, znajdujących się w przeciwległej ścianie, otworzyły się szeroko.Mężczyzna, który wszedł nie był może aż tak duży, jak Nashhwonk, ale i tak musiał się porządnie schylić, by nie uderzyć głową w futrynę.Miał zmierzwioną żółtą brodę i skołtunione włosy, które sterczały we wszystkie strony, sprawiając wrażenie, jakby jego głowa była zbyt duża, by mogły udźwignąć ją barki, chociaż i tak były co najmniej dwukrotnie szersze od moich.Nie to jednak zwróciło przede wszystkim moją uwagę.Pierwszą rzeczą, jaką spostrzegłem były jego oczy: duże i żółte jak złoto.Potem zauważyłem, jak się porusza; Cim jest śliczna i wszystkie jej ruchy pełne są niezwykłego wdzięku, ale przy nim wygląda czasem wręcz niezdarnie.Domyśliłem się, kto to jest, jeszcze zanim wypowiedziała jego imię.- Ketin! - syknęła i uniósłszy swą magiczną pałkę jak do zadania ciosu cofnęła się ostrożnie pod ścianę.- Tak, Ketin - odparł brodacz.Jego głos przypominał pomruk oddalonej o pięć kilometrów burzy.Chwycił za zamkniecie drzwi, znajdujących się obok tych, przez które wszedł i szarpnął kilka razy; mięśnie, jakie napięły mu się na grzbiecie, przypominały wygładzone przez wiatr, spiętrzone skały.Bałem się, a jednocześnie w pewnym sensie w ogóle nie czułem strachu.To znaczy, silniej niż dotąd odczuwałem moją fizyczną słabość i wiedziałem, że Ketin byłby dla mnie śmiertelnie groźnym przeciwnikiem, równocześnie jednak wiedziałem, czy też może wydawało mi się, że wiedziałem, iż Cim myliła się mówiąc: „Przysyła kogoś, kto ma nas zabić".- Jestem pewien, że wszystkie są dobrze zamknięte - zwróciłem się do Ketina.- Aha - powiedział i odwrócił się w moją stronę tak, jakby ważył tyle, co dyni z ogniska.- Wiec znasz to miejsce?- Nie, ale je rozumiem.To go zastanowiło.Zauważyłem, że przez twarz przemknęło mu coś jakby cień wątpliwości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]