Podobne
- Strona startowa
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- Pyle Howard Wesole przygody Robin Hooda (SC
- Cook Robin Dopuszczalne ryzyko by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Nancy Kress Hiszpanscy zebracy
- Erikson Steven Bramy Domu Umarlych
- Configuring And Troubleshooting Windows XP Professional
- Robinson Kim Stanley Czerwony Mars
- 2302
- Sandemo Margit Saga o Czarnoksiazniku Tom 6
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili zupełnie nieświadomie Althea powiedziała sobie coś innego: Jeśli “Vivacia” zabije Kyle'a, będzie sam sobie winny.Przeszył ją dreszcz.Sama nie rozumiała, skąd w niej tyle złośliwości.Kucnęła pospiesznie i przesądnie odpukała kłykciami w drewno doku.Nie, nie - pomyślała - “Vivacia” nie byłaby zdolna do czegoś tak strasznego.Kiedy się podnosiła, poczuła na sobie czyjś wzrok.Rozejrzała się i dostrzegła Amber, która stała blisko i przyglądała się jej.Postawna kobieta ubrana była w długą, prostą suknię w kolorze dojrzałego żołędzia, lśniące włosy zaplotła na plecach w pojedynczy warkocz.Suknia opadała jej z ramion i aż po stopy ukrywała krągłości jej ciała.Na rękach Amber miała rękawiczki, które zmieniały pokryte bliznami i zgrubieniami palce rzemieślniczki w dłonie damy.Stała zupełnie nieruchomo wśród biegających i krzątających się w doku robotników, całkowicie niezainteresowana otoczeniem ani tym, co działo się wokół, jak gdyby znajdowała się w szklanej bańce i nic do niej nie docierało.Przez chwilę jej piwne oczy wpatrywały się w oczy Althei.Dziewczynie aż zaschło w ustach, bowiem kobieta miała w sobie coś nieziemskiego.Wokół niej kręcili się zapracowani robotnicy, przechodzili ludzie skupieni na swoich sprawach, ją samą jednak otaczał osobliwy spokój i pełne skupienie.Nosiła naszyjnik z prostych drewnianych korali, połyskujących wszelkimi odcieniami brązu.Althea nie mogła oderwać od nich wzroku.Wątpiła, czy ktokolwiek może na nie patrzeć i ich nie pragnąć.Na moment dziewczyna przeniosła wzrok na twarz kobiety.Po raz kolejny wymieniły spojrzenie.Amber nie uśmiechnęła się.Powoli odwróciła głowę, najpierw w jedną stronę, potem w drugą.Althea odniosła wrażenie, że kobieta zachęca ją, by podziwiała jej profile.Wzrok dziewczyny przyciągnęło jednak coś innego - niedopasowane kolczyki.Amber miała ich po kilka w każdym uchu.Althea najdłużej patrzyła na dwa z nich: na skręconego węża z połyskującego drewna w lewym uchu kobiety i na lśniącego smoka w prawym.Każdy z nich był długi jak kciuk mężczyzny i tak zręcznie wyrzeźbiony, że wyglądał niemal jak żywy.Althea zorientowała się nagle, że co najmniej od minuty wpatruje się w błyskotki.Niechętnie popatrzyła w oczy Amber, która tym razem pytająco się do niej uśmiechnęła.Dziewczyna zachowała kamienną twarz, a wtedy uśmiech tamtej zbladł i teraz jej spojrzenie stało się niemal pogardliwe.Nie zmieniając wyrazu twarzy, kobieta przyłożyła dłoń o szczupłych palcach do płaskiego brzucha.Althei wydało się, że te okryte rękawiczką palce dotykają jej duszy i w całym ciele poczuła lodowaty strach.Ponownie popatrzyła rzemieślniczce w twarz i dostrzegła w niej determinację oraz zdecydowanie.Teraz Amber patrzyła na dziewczynę niczym łucznik skupiający wzrok na celu.Althei wydawało się, że wśród tych wszystkich śpieszących się, zapracowanych ludzi one dwie są zupełnie same; tłum dla nich nie istniał.Zdobyła się na niemal heroiczny wysiłek; odwróciła się i uciekła z doku; ruszyła ku targowiskom Miasta Wolnego Handlu.Niezdarnie przebiegła przez zatłoczone letnie targowisko.Szturchnęła kilka osób, wpadła na przepełniony szarfami stragan, wreszcie odwróciła się przez ramię i spojrzała za siebie.Nie dostrzegła nigdzie Amber, najwyraźniej kobieta wcale jej nie śledziła.Ruszyła dalej spokojniejszym krokiem.Teraz świadomie szła promenadą.Serce nie biło jej już tak szaleńczo, choć uświadomiła sobie, że poci się w popołudniowym słońcu.Spotkania ze statkiem i z Amber pozostawiły w niej ślady.Miała wyschnięte usta i lekko drżała.Co za głupota! Śmiechu warte! Przecież ta kobieta tylko na nią patrzyła.Althei nic z jej strony nie groziło.Nigdy przedtem nie przydarzały jej się takie wybryki fantazji.Odpowiedzialność za swoje zachowanie złożyła na karb dwóch ostatnich nerwowych dni.Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jadła przyzwoity posiłek i doszła do wniosku, że - pomijając piwo - nie miała nic w ustach od przedwczoraj.Stąd pewnie jej rozdrażnienie i osłabienie.Znalazła stolik na tyłach małej ulicznej herbaciarni i usiadła przy nim.Ucieszyła się, że siedzi z dala od popołudniowego słońca.Kiedy do stolika podszedł służący, zamówiła wino, wędzoną rybę i melona.Gdy się ukłonił i odszedł, poniewczasie zastanowiła się, czy ma przy sobie dość pieniędzy, by zapłacić za posiłek.Kiedy tak starannie ubierała się rano, nawet nie pomyślała o czymś takim jak gotówka.Jej pokój w domu był nieskazitelnie wysprzątany, jak zwykłe, gdy wracała do niego po morskich wyprawach, lecz pamiętała, że znalazła w rogu szuflady trochę monet i banknotów, które wepchnęła do sakiewki, zanim ją - prawdopodobnie z przyzwyczajenia - przywiesiła sobie do boku.Nawet jeśli wystarczy jej, by zapłacić za ten prosty obiad, z pewnością nie będzie mogła wynająć pokoju w gospodzie.Jeśli nie zamierza wrócić do domu i jak pies z podkulonym ogonem błagać, by rodzina ją przyjęła, musi intensywnie pomyśleć o przyszłości.Nadal się zastanawiała, gdy służący postawił przed nią talerze z jedzeniem.Althea bezwiednie poprosiła o wosk, zanurzyła w nim sygnet i odcisnęła na rachunku pieczęć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]