Podobne
- Strona startowa
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- Pyle Howard Wesole przygody Robin Hooda (SC
- Cook Robin Dopuszczalne ryzyko by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Crowley John Pozne lato.WHITE
- Kroger Aleksander Ekspedycja Mikro (2)
- Krasiński Zygmunt Sto listów do Delfiny
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. I
- Personalizm Czy Socjalizm
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponownie kazał mi oprzeć dłoń o kamień i pchnąć.Pozornie lita skała ustąpiła podnaciskiem mojej ręki. Cichutko zauważył z zadowoleniem Błazen. Widocznieje nasmarował.Moje oczy powoli oswajały się z przyćmionym światłem sączącym sięgdzieś z wysoka.Po chwili dostrzegłem wiodące w górę bardzo wąskie schody. Czekają na ciebie powiedział Błazen z tym swoim arystokratycznym uśmiesz-kiem. Tak samo jak gdzie indziej czekają na lorda Złocistego.Zwalniam cię na dzi-siejszy wieczór z obowiązków mego sługi.Masz wolne, Tomie Borsuczowłosy. Dzięki, panie odparłem zjadliwie.Przyjrzałem się schodom.Najwyrazniej zostały wykute w skale, kiedy budowano za-mek.Szarość sączącego się światła sugerowała, że jest ono raczej naturalne niż sztucz-ne.Błazen położył dłoń na moim ramieniu i już zupełnie innym tonem powiedział: Zostawię w komnacie zapaloną świecę. Potem mocno uścisnął moje ramię. Witaj w domu, Rycerski z rodu Przezornych.165 Dziękuję ci, Błaznie.Złożyliśmy sobie ukłon, po czym wszedłem na schody.Kiedy byłem na trzecim stop-niu, usłyszałem za plecami cichy trzask.Obejrzałem się.Drzwi były zamknięte.Wszedłem bardzo wysoko.Schody oświetlało światło wpadające przez wąskie otwo-ry, nie szersze od strzelniczych.Szybko robiło się ciemno i zdałem sobie sprawę, że kie-dy zajdzie słońce, znajdę się w zupełnych ciemnościach.Dotarłem do skrzyżowania ko-rytarzy.W zamku był istny labirynt sekretnych tuneli, schodów i przejść.Na momentzamknąłem oczy i próbowałem przypomnieć sobie plan Koziej Twierdzy.Po krótkimnamyśle wybrałem jeden z długich i mrocznych korytarzy i ruszyłem.Od czasu do cza-su słyszałem jakieś głosy.Przez maleńkie otwory w murze mogłem zaglądać do salo-nów i sypialń.W jednej z mijanych przeze mnie wnęk stał drewniany taboret, pokrytywarstwą kurzu.Usiadłem i zajrzałem przez otwór do prywatnej salki audiencyjnej, któ-rą znałem z czasów mojej służby u króla Roztropnego.Otwór był ukryty we wspanialerzezbionej boazerii, która obramowywała kominek.Ustaliwszy w ten sposób moje po-łożenie, pospieszyłem dalej.W końcu daleko w przedzie ujrzałem żółtawy blask.Był to gruby ogarek płonącyw szklanej osłonie.Na końcu korytarza zobaczyłem następny.Przez jakiś czas te świa-tła prowadziły mnie do celu.Potem wszedłem po bardzo stromych schodach i naglestanąłem przed wąskimi drzwiczkami.Kiedy je pchnąłem, znalazłem się w komnacieCiernia.Trzaskający na kominku ogień i zastawiony stół dowodziły, że istotnie mnie tu ocze-kiwano.Na wielkim łożu leżały jak dawniej sterty koców, poduszek i futer, ale wielkapajęczyna między zasłonami wskazywała, że łoże dawno nie było używane.Cierń nadalwięc korzystał z tej komnaty, ale już tu nie sypiał.Przeszedłem do jego pracowni, mijając regały uginające się pod ciężarem zwojówi skomplikowanych przyrządów.Czasem, gdy wracamy do miejsc, które znamy z dzie-ciństwa, wszystko to, co niegdyś było tajemnicze, oglądane po latach nagle staje się po-spolite i zwyczajne.Patrząc na pracownię Ciernia, nie odnosiłem takiego wrażenia.Naczyńka staran-nie opisane jego zdecydowanym charakterem pisma, okopcone dzbanki i brudne pistle,porozsypywane zioła i unoszące się w powietrzu wonie nadal robiły na mnie wrażenie.Mimo że posiadłem magię Rozumienia i Mocy, nigdy nie zdołałem opanować arkanówdziwnej wiedzy Ciernia.W tym zakresie wciąż byłem tylko uczniem mojego mistrza.Mój wzrok spoczął na płytkiej lśniącej misie, która była magicznym zwierciadłem,używanym przez wróżbitów w Krainie Miedzi.Przypomniałem sobie tamtą noc, kiedyCierń zbudził mnie z pijackiego snu, mówiąc, że Zatoka Sieci jest atakowana przez ra-busiów ze szkarłatnych okrętów.Nie było wtedy czasu, żeby wypytywać go, skąd o tymwie.Zawsze potem myślałem, że to gołąb przyniósł mu tę wiadomość.Teraz już nie by-łem tego pewien.166Zastanawiałem się, kim jest jego obecny uczeń i czy go spotkam.Rozmyślania prze-rwał mi odgłos zamykania drzwi.Odwróciłem się i zobaczyłem stojącego przy stojakuna zwoje Ciernia Spadającą Gwiazdę.Dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie,że w tej komnacie nie ma żadnych drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]