Podobne
- Strona startowa
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (2)
- c5 9aw. Jan Od Krzy c5 bca Dzie c5 82a
- Larock Bruce E Hydraulics of Pipeline Systems
- Fedon Platon
- McCaffrey Anne Smocze oko (SCAN dal 1041)
- Eddings Dav
- King Stephen Miasteczko Salem
- Christie Agatha Godzina zero (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mizuyashi.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bardzo chcielibyśmy go przesłuchać.- Haszemi spodziewał się jakiejś reakcji, ale nie zauważył żadnej i jego podziw dla młodego chana wzrósł jeszcze bardziej.- Przed śmiercią Abdollah-chan zgodził się nam pomóc.Dowiedzieliśmy się od niego, że Mzytryk zamierza przekroczyć nielegalnie granicę w zeszłą sobotę i ponownie we wtorek, ale ani razu się nie pojawił.- Jak miał to zamiar zrobić? - zapytał Hakim.Haszemi Fazir wyjaśnił mu.Nie wiedział, co dokładnie wie chan, i z tego względu zachowywał ostrożność.- Naszym zdaniem Mzytryk może się z panem skontaktować.Jeśli to zrobi, chcielibyśmy, żeby dał nam pan znać.Dyskretnie.Hakim-chan uznał, że czas już pokazać temu wrogowi z Teheranu, gdzie jest jego miejsce.Czy sądzisz, że jestem tak naiwny, że nie wiem, co się dzieje, synu potępionego ojca?- W zamian za co? - zapytał prosto z mostu.- Czego pan chce? - odparł równie otwarcie Haszemi.- Po pierwsze: wszyscy wyżsi rangą oficerowie SAVAK i policji w Azerbejdżanie zostaną zawieszeni w czynnościach i poddani weryfikacji.Przeze mnie.W przyszłości będę zatwierdzał wszystkie nominacje.Haszemi poczerwieniał.Nawet Abdollah-chan nigdy nie miał takich prerogatyw.- A po drugie? - zapytał oschle.Hakim-chan roześmiał się.- Świetnie, bardzo dobrze, aga.Ta druga sprawa może poczekać do jutra albo pojutrza, podobnie jak trzecia i czwarta.Co się tyczy pańskiej pierwszej prośby, jutro na dziesiątą rano chciałbym dostać szczegółowy raport o tym, jak wyobraża pan sobie moją pomoc w położeniu kresu zamieszkom w Azerbejdżanie.oraz jak pan osobiście, jeśli jest pan władny to uczynić, zagwarantuje nam bezpieczeństwo przed wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi.- Hakim zmarszczył brwi.- Jaki będę miał dostęp do informacji uzyskanych od Mzytryka? - zapytał.- Pełny dostęp, Wasza Wysokość - zapewnił go Haszemi.- Kiedy tylko będzie pan sobie życzył.Ponownie zapadła krótka cisza.- Zastanowię się, co.- Hakim-chan urwał i zaczął nasłuchiwać.Teraz obaj usłyszeli szum obracającego się śmigła i warkot silników.Haszemi ruszył w stronę wysokich okien.- Niech pan zaczeka - zawołał Hakim.- Proszę mi pomóc.Zaskoczony pułkownik pomógł mu wstać.- Dziękuję - mruknął przez zaciśnięte zęby chan.- Już mi lepiej.Bolą mnie plecy, to przez ten wybuch.Wspierając się na Haszemim, pokuśtykał do wysokiego okna, z którego rozciągał się widok na dziedziniec.Dwieściedwunastka schodziła powoli do lądowania.Kiedy znalazła się bliżej, zobaczyli w kokpicie Erikkiego i najwyraźniej rannego Ahmeda, który osunął się w fotelu.W kadłubie widniały dziury po kulach, od bocznego okna odpadł wielki kawał plastikowej szyby.Ogarniał ich coraz większy niepokój.Helikopter idealnie wylądował i silniki natychmiast zgasły.Zobaczyli teraz krew na rękawie i kołnierzyku białej koszuli Erikkiego.- Czy mógłby pan spróbować zatrzymać doktora, jeśli jeszcze nie wyjechał, aga - poprosił Hakim-chan i pułkownik wybiegł z sali.Z okna widać było frontowe schody.Wielkie drzwi u ich szczytu otworzyły się i wybiegła przez nie Azadeh.Po kilku krokach zatrzymała się niczym posąg; wokół niej stanęli strażnicy, służba i członkowie rodziny.Erikki otworzył boczne drzwiczki, niezgrabnie wysiadł i ruszył ku niej.Choć był nieludzko zmęczony, szedł pewnym krokiem i po chwili znalazła się w jego ramionach.Księga TrzeciaPIĄTEKROZDZIAŁ 20SZARDŻA, HOTEL OASIS, 5.37.Gavallan stal w oknie, już ubrany.Była noc, tylko na wschodzie niebo poszarzało lekko przed świtem.Strzępy mgły płynęły od odległego o pół mili morza i znikały nad pustynią.Niebo, dziwnie bezchmurne na wschodzie, gdzie indziej zasnuło się chmurami.Z miejsca, gdzie stał, widział prawie całe lotnisko.Światła na pasie startowym paliły się, do startu kołował już mały odrzutowiec.W powietrzu czuć było zapach ropy, niesiony wiatrem z południa.Ktoś zapukał do drzwi.- Proszę! A, dzień dobry, Jean Luc, dzień dobry, Charlie.- Dzień dobry, Andy.Jeśli chcemy złapać samolot, czas już ruszać - powiedział Pettikin, połykając ze zdenerwowania sylaby.Leciał do Kuwejtu, Jean Luc do Bahrajnu.- Tak, lepiej ruszajcie w drogę.- Gavallan cieszył się, że w jego głosie słychać pewność siebie.Pettikin uśmiechnął się, Jean Luc zaklął pod nosem.- Jeśli nie masz nic przeciwko, Charlie, proponuję nacisnąć guzik o siódmej, tak jak planowaliśmy.Pod warunkiem że żadna z baz nie odwoła wcześniej akcji.Wtedy spróbujemy ponownie jutro.Zgoda?- Zgoda.Nie było jeszcze żadnych wiadomości?- Jeszcze nie.Pettikin z trudem krył podniecenie.- No to odlatujemy w siną dal.Chodź, Jean Luc.Francuz uniósł brwi.- Mon Dieu, przypominają mi się harcerskie czasy! Co z Erikkim, Andy? W dalszym ciągu nic nie wie o całej operacji?- Nie, nie wie.Ale kilka dni temu Mac wysłał do niego i do Azadeh zakodowaną wiadomość za pośrednictwem Talbota z ambasady.Powinni już być dawno za granicą, na terytorium Turcji.Talbot na pewno nie nawalił.Mam zamiar spotkać się z Newburym z konsulatu.Niech uczuli naszych ludzi, że mogą się tam pojawić Erikki i Azadeh i trzeba im ułatwić życie.A wy lepiej już idźcie.Zadzwońcie do mnie zaraz po wylądowaniu.Będę w biurze od szóstej.Zamknął za nimi drzwi sypialni.Teraz klamka zapadła.Chyba że któraś z baz odwoła akcję.BIURO W SZARDŻY, 6.59.Gavallan, jego syn Scot oraz Nogger Lane wpatrywali się w zegar.Na zewnątrz było pochmurno i wiał wiatr.W powietrze wzniósł się odrzutowiec British Airways.Cisza, która zapadła po jego starcie, dzwoniła im w uszach.W końcu wskazówka pokazała siódmą.- No to do dzieła - mruknął Gavallan, biorąc do ręki mikrofon i wciskając przycisk nadawania.- Tu Sierra Jeden, czy mnie słyszycie?- Słyszymy cię, Sierra Jeden - potwierdzały kolejno wszystkie bazy nad zatoką.- Tu Sierra Jeden.Mamy dla was prognozę.Pogoda ma się polepszyć, ale uważajcie na małe trąby powietrzne.Słyszycie mnie?- Słyszymy cię, Sierra Jeden, będziemy uważać na trąby powietrzne - nadchodziły kolejno odpowiedzi.Po chwili w eterze słychać było tylko trzaski.Gavallan przygryzł dolną wargę.Stało się, pomyślał, czując, jak wali mu serce.Dziewięć dwieściedwunastek z załogami wystartowało w drogę, na dobre lub złe.W biurze zapadła cisza.Scot położył mu krzepiącym gestem rękę na ramieniu, ale w ogóle tego nie zauważył.Zaczęło się długie oczekiwanie.Po jakimś czasie zadzwonił telefon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]