Podobne
- Strona startowa
- Przez bezmiar nocy Veronica Rossi
- Adams Douglas Autostopem przez galaktyke (2)
- Stirling SM Szturm przez Gruzje
- Philip K. Dick Przez ciemne
- Ossendowski A. F. Przez kraj
- Rice Anne Dar wilka
- Van Roy Peter, Haridi Seif Concepts, Techniques, and Models of Computer Programming
- Strach przed ciemna woda Craig Russell
- Eco Umberto Baudolino (4)
- J.G. Ballard Zatopiony swiat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Niech będzie!— Ponieważ tedy szlachetny nieboszczyk chciał mieć pogrzeb wystawny, widocznie dlatego, że się wstydził życia i zostawił u rejenta niemałą sumę na tę uroczystość, zaangażowałem moją żonę do wylania możliwie jak największej ilości łez.Myślę, że wywiązała się ona doskonale z roli swojej smutnej i raniącej serce.Czy pan był zadowolony?— Niech pan podziękuje swojej małżonce.Płakała tak rzewnie, jak gdyby to ona dostała spadek, a nie ja…— Dziękuję panu, mówi przez pana artysta… Ale, jeśli pan pozwoli, powrócę za pół godziny, gdyż teraz muszę iść na estradę.Zobaczy pan niezwykłe sztuki magiczne.— Czekam z niecierpliwością!— Do widzenia!Pan dyrektor, powłócząc za sobą lewą nogę, grubo dziwacznym butem sztukowaną, poszedł na estradę.Wygłosił krótką przemowę do publiczności, już przyzwoicie urżniętej, która go przywitała oklaskami jak starego znajomego.Skłonił się jednak tylko mnie.Co za wyborny człowiek! Przedsiębiorca pogrzebowy, dyrektor kabaretu, czarny magik, dusza zdaje mi się przez pół błazna, przez pół smutnego człowieka, idiotycznie szczery, bombastyczny i skromny, haniebnie ironiczny.Patrzyłem ciekawie, co potrafi jako sztukmistrz.Pokazał z początku kilka sztuczek, które się widuje w każdym podlejszym cyrku, z kartami, pierścionkami i zegarkami, pożyczanymi niechętnie przez publiczność; po czym wyjmował z ust płonące pakuły, dymił jak lokomotywa, przecudownie udawał głosy zwierząt i ptaków, wreszcie pokazał sztuczkę niebywałą i trudną; zniknął na mgnienie oka i zaraz się ukazał.Nie byłem pijany i przetarłem palcami oczy, chcąc się przekonać, czy nie śpię albo czy nie uległem sugestii.Dyrektor dojrzał ten ruch z estrady i uśmiechnął się do mnie.Publiczność oklaskiwała go z lękliwym zapałem.Ja — przyznaję — zdumiony byłem doskonałą precyzją tego szarlataństwa, toteż zupełnie szczerze oklaskiwałem mojego przygodnego przyjaciela i składałem mu żywym tonem życzenia, kiedy powrócił do mojego stolika.— Sztuczka pańska ze zniknięciem, bez żadnych zasłon i bez parawanów, jest znakomita.Jak się to robi?— Po prostu, znika się.— Ale jak?— To trudno wyjaśnić.Właściwie to nie jest żadna sztuka: zniknąć.Tyle rzeczy znika na świecie, majątki, ludzie, żony, kochanki i nikt się nie dziwi.Moja sztuczka jest dlatego dziwna, że ja się ukazuję z powrotem.Mnie wolno, bo to w kabarecie.Wielu jednak ludzi ze straszliwym, nieco gwałtownym spotkałoby się przyjęciem gdyby, raz zniknąwszy, ukazali się z powrotem.Gdyby tak szlachetny wuj pański, który zniknął w wieczności… Ach, ja tylko żartuję, niech się pan łaskawie nie gniewa.Stamtąd mało kto powraca…— Mało kto? Stamtąd chyba nikt nie powraca!— Tak ściśle tego powiedzieć nie można.Ale, wracając do dalszych tematów — jest jedna osoba na świecie, którą bym chętnie nauczył sztuki znikania, nie nauczywszy jej sztuki powrotu… Niech pan nie patrzy w stronę bufetu… Ostrożnie! Gdyby tak, och, ona… Moja żona…— Ach!— Żona moja jest aniołem, drogi panie… Ale w życiu to i anioł, widzi pan…— Napijmy się! — rzekłem czym prędzej — pan się robi ponury…— Owszem, jeśli pan łaskaw, to się chętnie napiję.Za chwilę będzie tu pusto.Czy panu się bardzo śpieszy?— Wyjeżdżam o ósmej jutro, a spać mi się nie chce.Chętnie z panem pogadam.— Ja jeszcze chętniej.Ale, niech się pan nie gniewa za moją bezczelność, czy mogę mojej żonie posłać w pańskim imieniu coś do wypicia?— Ależ najchętniej! Kelner wino!— Może nie wino? Coś silniejszego… Butelkę rumu na przykład?— Rumu? Kobiecie? Butelkę?!— Ach, ona wytrzyma.Jest to istota łagodna, ale silna.Silny trunek działa na nią zresztą kojąco… Do rumu czuje specjalną predylekcję, bo ją rozmarza.Ja także, jeśli pan pozwoli, i panu też radziłbym zmienić to obrzydliwe wino na coś mniej obrzydliwego.— Koniak?— Pan niech pije koniak, a ja — jeśli wolno — proszę o wódkę.Czystą, zwyczajną wódkę.Kazałem podać.Mój wuj obrócił się w grobie i sieknął — najwyraźniej słyszałem.— Wódka — ględził miły ten człowiek — ma wiele szlachetnych właściwości: uśmierza bóle, podnieca temperament, porusza leniwą, ciężką krew północną.Poza tym przypomina kryształ źródlanej wody, więc może dlatego niewinni Sarmaci tak ją lubią.U nas więcej zimy niż lata, więcej lodu niż słońca.A wódka to jest roztopiony lód.Każdy naród pije w tym sensie.Włoch i Francuz pije roztopione na złoto słońce, my lód.Dlatego Polak tak się prześlizguje po życiu jak na łyżwach i dlatego się tak często zatacza, bo mu ślisko.Smutek Polaka jest tak gorący, że go musi oziębić wódką, smutek innych narodów jest zimny, więc go podlewają winem.My jednak mamy tę niezaprzeczoną wyższość nad każdym narodem świata, że potrafimy pić wszystko.Pod tym względem mamy genialne zdolności.Gdyby Hiszpan wypił butelkę czystej, umarłby w mękach, a Polaka podnieci to tylko do wypicia hiszpańskiego wina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]