Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- DiMercurio Michael Wektor zagrozenia (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- commandos.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W takim razie - rzekł Śpiewająca Skała wyrzucając przez okno niedopałek cygara - trzydzieści tysięcy.Decyzja należała do rodziców Karen.Nikt inny nie był w stanie zapłacić za czary Śpiewającej Skały i nikt inny nie miał prawa wyrazić zgody na ich użycie.Zawiozłem szamana do swojego mieszkania przy Dziesiątej Alei, aby wziął prysznic i wypił kawę, a sam zatelefonowałem do nich.Wyjaśniłem, kim jestem i zaprosili mnie na lunch.Miałem tylko nadzieję, że jedzenie nie stanie im kością w gardle gdy usłyszą, co proponuje Śpiewająca Skała.O pierwszej dotarliśmy do mieszkania pani Karmann.Rano był tu szklarz i naprawił wybite w czasie seansu okno.W pokoju było teraz ciepło, przytulnie i elegancko, choć w powietrzu nadal wyczuwało się napięcie.Jeremy Tandy był suchym, jasnowłosym mężczyzną przed pięćdziesiątką.Nosił ciemny garnitur w stylu Nixona i nieskazitelnie białą koszulę.Jego twarz miała w sobie coś z chochlika, jak twarz Karen, lecz była dojrzalsza i ukształtowana w twardsze, bardziej zdecydowane rysy.Jego żona, Erica Tandy, niewysoka i drobna, miała długie kasztanowe włosy i zadziwiająco duże oczy.Czarną garsonkę od Diora ozdobiła kontrastującą, prostą złotą biżuterią.Zafascynowały mnie jej długie, lśniące paznokcie i zegarek Piaget za 5000 dolarów.Pani Karmann kręciła się wokół i próbowała wprawić nas wszystkich w swobodny nastrój.Mogła oszczędzić sobie wysiłku.Atmosfera była zbyt napięta, by jakiekolwiek uprzejme rozmówki mogły coś zmienić.- Nazywam się Harry Erskine - oznajmiłem ściskając dłoń Jeremy'ego Tandy tak energicznie, jak tylko potrafiłem.- A to pan Śpiewająca Skała z Południowej Dakoty.- Wystarczy samo Śpiewająca Skała - wtrącił szaman.Rozlokowaliśmy się na krzesłach i sofach, a Jeremy Tandy poczęstował wszystkich papierosami.- Doktor Hughes opowiedział mi, że interesuje się pan przypadkiem mojej córki - powiedział.- Ale nie wyjaśnił, kim pan jest i czym się pan zajmuje.Czy zechciałby pan oświecić mnie w tym względzie?Chrząknąłem.- Panie Tandy.i pani Tandy.Wiele z tego, co teraz powiem wyda się państwu wyssane z palca.Mogę tylko zapewnić, że sam byłem z początku równie sceptyczny.Dowody jednak są tak przekonujące, że każdy kto zapoznał się z przypadkiem choroby państwa córki musi się zgodzić, że taka właśnie jest prawdopodobnie - nie chcę używać słowa “na pewno" - jej przyczyna.Krok po kroku opowiedziałem, jak Karen przyszła do mnie by zwierzyć się ze swych snów.jak odnalazłem holenderski żaglowiec i jak Amelia wywołała ducha szamana.Wyjaśniłem, na czym polegały reinkarnacje szamanów i czego się dowiedzieliśmy podczas wizyty doktora Snów.Wreszcie powiedziałem o Śpiewającej Skale, o tym, co chce spróbować i ile to będzie kosztowało.Jeremy Tandy słuchał beznamiętnie.Co jakiś czas łykał brandy z kieliszka i palił jednego papierosa za drugim, lecz poza tym jego twarz nie zdradzała śladu emocji.Kiedy skończyłem wyprostował się i spojrzał na żonę.Wyglądała na oszołomioną i zaszokowaną.Nie mogłem mieć do niej pretensji.Gdy opowiada się o tym wszystkim chłodno i spokojnie, brzmi to rzeczywiście fantastycznie.Jeremy Tandy pochylił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy.- Chcecie mnie naciągnąć, prawda? - spytał szorstko.- Jeśli tak, powiedzcie od razu i na tym skończymy sprawę.Pokręciłem głową.- Panie Tandy, zdaję sobie sprawę, że to wszystko brzmi nieprawdopodobnie, jeśli jednak zatelefonuje pan do doktora Hughesa, powie panu to samo.No i ma pan żelazną gwarancje, że to nie oszustwo.Nie musi pan płacić ani grosza dopóki Karen nie wyzdrowieje.Jeśli nie, będzie to oznaczać, że Śpiewającej Skale się nie powiodło, a wtedy pieniądze i tak nie będą mu potrzebne.Jeżeli przegra, może zginać.Śpiewająca Skała pokiwał posępnie głową.Jeremy Tandy wstał i zaczął chodzić po pokoju niby puma w klatce.- Moja córka jest ciężko chora - warknął.- Mówią, że umiera.Potem mówią, że ma urodzić trzystuletniego szamana, Jeszcze potem, że potrzebuje innego szamana, żeby się pozbyć tego pierwszego, a to wszystko ma mnie kosztować trzydzieści tysięcy dolarów.Odwrócił się do mnie.- Czy to jest bzdura, czy nie? - zapytał.Starałem się nie tracić cierpliwości.- Panie Tandy, wiem że brzmi to jak rojenia szaleńca.Czemu jednak nie zadzwoni pan do doktora Hughesa? Jest specjalistą od nowotworów.Wie więcej o guzach niż ja o nowojorskim metrze, a podróżuję nim od czasów, kiedy bez schylania wchodziłem pod stół.Niech pan dzwoni.Niech pan sprawdza.Ale niech pan nie traci czasu, ponieważ Karen umiera i nikt nie zna innego sposobu jej ratowania.Jeremy Tandy zatrzymał się i spojrzał na mnie przekrzywiając głowę.- Chcę pan powiedzieć, że to nie żart?- Nie, panie Tandy, to nie żart.Mówię zupełnie poważnie.Proszę spytać pani Karmann.Ona też widziała tę twarz na stole.Prawda, proszę pani?Pani Karmann przytaknęła.- To prawda, Jerry.Widziałam ją na własne oczy.Ufam panu Erskine.On nie kłamie.Pani Tandy wyciągnęła rękę i ujęła dłoń męża.- Jerry, kochanie, jeśli to jedyny sposób.musimy to zrobić.Zapadła cisza.Śpiewająca Skała wyjął chusteczkę i głośno wytarł nos.Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że indiańscy szamani używają chustek do nosa.Wreszcie Jeremy Tandy rozłożył ręce.- Zgoda - rzekł.- Wygraliście.Chcę tylko mieć z powrotem swoją córkę, żywą i zdrową.Jeśli potraficie tego dokonać, dam wam sześćdziesiąt tysięcy dolarów.- Trzydzieści wystarczy - stwierdził Śpiewająca Skała i chyba właśnie wtedy Jeremy Tandy uwierzył, że manitou istnieje naprawdę.Po lunchu zawiozłem Śpiewającą Skałę do Szpitala Sióstr Jeruzalem, by spotkał się z doktorem Hughesem.Karen wciąż podawano silne środki uspokajające, a przy jej łóżku bez przerwy dyżurował pielęgniarz.Jack zabrał nas do niej na dół i po raz pierwszy Śpiewająca Skała zobaczył, przeciwko czemu ma wystąpić.Stanął w należytej odległości i spoglądał zmartwiony ponad chirurgiczną maską.- Fiu - mruknął cicho.- Duża rzecz.- Co pan o tym sądzi, Śpiewająca Skało? - spytał nerwowo Jack.- Odpowiadając trochę przerobionym cytatem ze starych westernów, doktorze, powiem, że to cholernie mocna magia.Widziałem wiele niezwykłych rzeczy, ale to.- Wyjdźmy stąd - zaproponował lekarz.Wróciliśmy do jego gabinetu i usiedliśmy.Śpiewająca Skała wyciągnął z pudełka na biurku chusteczkę higieniczną i starannie wytarł czoło.- A więc - zaczął Jack - jaki mamy plan?- Przede wszystkim uważam, że nie pozostało wiele czasu - oświadczył Śpiewająca Skała.- Przy tych rozmiarach manitou musimy być gotowi najpóźniej na jutro.Będę musiał nakreślić magiczny krąg wokół łóżka tak, żeby ten szaman nie mógł go przekroczyć, kiedy wyjdzie.To powinno go powstrzymać na pewien czas i będę mógł spróbować ujarzmić go swoimi czarami.Przynajmniej taką mam nadzieję.Jest całkiem możliwe, że jego moc pozwoli mu przekroczyć każdy magiczny krąg, jaki jestem w stanie narysować.Nie wiem.i nie będę wiedział, dopóki on się nie pojawi.Zależy, jak bardzo promieniowanie wpłynęło na jego organizm.Oryginalne zaklęcie, którego użył by się odrodzić jest wciąż tak silne, jakim potrafił je czynić wtedy, w 1650.Lecz każdy nowy czar, który spróbuje rzucić, może być osłabiony tym, co mu zrobiliście.Choć, z drugiej strony, niekoniecznie.Nie można na to liczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]