Podobne
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- Darwin Karol O powstawaniu gatunków drogš doboru naturalnego (1)
- Karol Marks Walki klasowe we Francji
- Wyscig z czasem May K
- Winnetou t.3 May K
- Walka O Polske
- Grisham John Obronca ulicy (SCAN dal 811)
- Stephen King Marzenia i Koszmary 2
- Rushdie Salman Szatanskie wersety
- King Stephen Miasteczko Salem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Jak śmiesz!W tejże samej chwili Mały Andre walnął pułkownika pięścią w głowę tak silnie, że Lopez osunął się na podłogę, po czym wskoczył na niego, przycisnął kolanami i chwycił za gardło.Czterej żołnierze zerwali się z krzeseł, ale Kurt powstrzymał ich rewolwerem.— Stać! — rozkazał.— I nie ruszać się, bo kula w łeb!Widać nie należeli do odważnych, bo natychmiast usiedli z powrotem.Vaquerzy i gospodarz, przyzwyczajeni do scen tego rodzaju, nie mieszali się do awantury.— Co z pułkownikiem? — zwrócił się Kurt do Małego Andre.— Chwileczkę — poczęstował Lopeza jeszcze jednym uderzeniem w głowę.— Na dzisiejszy wieczór powinno wystarczyć.Korzystając z tego, że Kurt trzyma żołnierzy na muszce, wstał i rozejrzał się po izbie.Pod jedną ze ścian leżał zwój sznurów.Zatarł ręce z radości.Niewiele chwil minęło, jak wszyscy żołnierze mieli mocno związane ręce i nogi.Potem ten sam los spotkał pułkownika.Kurt opuścił rewolwer i podszedł do oberżysty.— Nikomu — powiedział — nie wolno stąd wyjść bez naszego pozwolenia.Nikomu nic nie grozi, pod warunkiem, że się zastosuje do naszych poleceń.Mały Andre zbliżył się do Emilii.— Musiała pani przeżyć straszne chwile.Zjawiliśmy się pod pani domem w tym momencie, jak się później okazało, gdy panią porywano.Gdybyśmy tam byli kilka minut wcześniej, nie doszłoby do tego.Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy! Napije się pani z nami, prawda?Zaprowadził Emilię do stołu i podał jej ową trzecią szklankę.— Widzicie, gospodarzu, dla kogo było to wino? — roześmiał się.Emilia nie wiedziała, jak dziękować wybawcom.Gdy wznosili toast za szczęśliwe uwolnienie seniority, rozległ się tętent konia.Po kilku sekundach ucichł i dały się słyszeć ciężkie kroki.W drzwiach stanął niski grubas — Arrastro.Widząc związanych żołnierzy, chciał się wycofać, ale Mały Andre był szybszy.Podbiegł i chwycił go za rękę.— Zaczekaj, ptaszku! Kto tu raz wszedł, ten musi pozostać przynajmniej tak długo jak my.— Ależ, senior, co to ma znaczyć? Czy już nie wolno napić się w oberży szklanki wina?— Wypij nawet dziesięć! Wtedy my będziemy gotowi i będziesz mógł pójść, dokąd zechcesz.— Co to, to nie — wtrącił Kurt z chytrym uśmieszkiem.— Ten senior odprowadzi nas do Juareza.Grubas zbladł jak ściana.— Ja? Niby dlaczego? — wykrztusił.— Prezydent ma ochotę poznać pana.Gdzie senior był dzisiaj?— W Queretaro i okolicy.Jestem kupcem.Jeżdżę w interesach.— To prawda.Kupczy pan kłamstwami, pańskim interesem jest zdrada!— Wielki Boże, pan się myli! — głos Arrastra drżał z przerażenia.— Mylę się? Zaraz się przekonamy! Czy bywał pan w Santa Jaga?— Nie.— A czy zna pan doktora Hilaria i jego bratanka Manfreda?— Nie znam.— Pan kłamie.Sam widziałem seniora w ich mieszkaniu!— To niemożliwe!Kurt wymierzył grubasowi tak potężny policzek, że Arrastro zatoczył się i uderzył głową o ścianę.Po chwili jęknął:— Krzywdzi mnie pan.Ten, którego pan widział, musi być moim sobowtórem.— Dość tych łgarstw! Czy nie rozmawiał pan w środę wieczorem w pokoju doktora z jego bratankiem? Czy nie mówił senior, że do Santa Jaga przybędzie dwustu żołnierzy, których Manfredo ma poprowadzić do klasztoru?Arrastro patrzył na Kurta z coraz większym strachem.— Nie — dalej kłamał w żywe oczy.— Żołnierze mieli opanować klasztor.Celem tajnego związku, do którego pan należy, było zatrzymanie w Meksyku Maksymiliana; chcieliście mu wmówić, dając między innymi za przykład rzekomy bunt w Santa Jaga, że lud stanął za nim.A faktycznie szło wam o to, by cesarz wpadł w ręce Juareza i został skazany na śmierć.Wtedy ogłosilibyście Zapotekę mordercą.— To nieprawda! O niczym takim nawet nie słyszałem.— Dość tego! Nie będę sobie dłużej strzępił języka! Nie jestem sędzią.Za to on zmusi pana do wyśpiewania całej prawdy o waszym zbrodniczym związku; wymienisz mu, senior, po kolei wszystkie nazwiska i wyliczysz wszystkie przeprowadzone i planowane akcje.A teraz przywiążemy cię do konia i zabierzemy ze sobą.Pomóż mi, Andre!Szybko uporali się z grubasem.Potem pomogli Emilii dosiąść wierzchowca i sami wskoczyli na swoje.— Łap, gospodarzu! — zawołał Kurt, rzucając złotą monetę.— To za wino!Ani się kto obejrzał, gdy za trzema jeźdźcami tylko się kurzyło na drodze.Aby dotrzeć do przednich straży Juareza, musieli okrążyć Queretaro.Natknęli się na nie wcześniej, niż przewidywali, Zapoteka bowiem rozpoczął tymczasem ofensywę i był ze swym wojskiem znacznie bliżej, niż się spodziewał generał Mejia.Toteż Kurt z towarzyszami już około południa trafił na silny oddział, należący do korpusu generała Veleza.Skierowano ich do kwatery głównej.Velez widział Kurta u Juareza i znał dobrze Emilię.Był to człowiek pełen temperamentu, surowy, często bezwzględny republikanin.Kazał sobie opowiedzieć, co zaszło, i przyprowadzić Arrastra.Przyglądał mu się długo w ponurym milczeniu.— Przeczyłeś temu, co ci ten senior zarzuca? — zapytał wreszcie.— Przeczyłem, ponieważ to nieprawda — odparł grubas.— Nazywam się Perdido, handluję siodłami.Velez uśmiechnął się ironicznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]