Podobne
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- Darwin Karol O powstawaniu gatunków drogš doboru naturalnego (1)
- Karol Marks Walki klasowe we Francji
- Wyscig z czasem May K
- May Karol Jego krolewska mosc (SCAN dal 1
- May Karol Kozak (SCAN dal 966)
- May Karol Walka o Meksyk
- May Karol Czarny Gerard
- Winnetou t.3 May K
- Dick Philip K Paszcza Wieloryba
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem znajdowali się tu dwaj najsłynniejsiwojownicy gór i prerii.Old Shatterhand i Winnetou nocowali dziś w tym domu, a usłyszaw-szy, że nadchodzimy, otworzyli swe silne ramiona na me przyjęcie.Dostałem się do niewoli, a pięść Old Shatterhanda wciągnęła mnie do domu.To nie wstydzostać przez niego zwyciężonym, a zaszczytem jest zawrzeć przymierze z nim i z Winnetouwypaliwszy fajkę pokoju.Uczyniliśmy to, postanawiając, że darujemy życie zamieszkującymten dom bladym twarzom, jeśli albo kupią go od nas, albo opuszczą go w czasie, który ja imnaznaczę.Na to się zgodziłem i dotrzymam danego słowa.Winnetou i Old Shatterhand stojąw oknach i słyszą, co mówię do moich wojowników.Między nami a nimi jest pokój i przy-jazń.Mol bracia pójdą za mną z powrotem do swych wigwamów.Po tym przemówieniu zniknął wraz z wojownikami za rogiem ogrodzenia.My wyszliśmytakże z domu, aby popatrzeć, czy rzeczywiście się oddalili.Przekonawszy się, że ich nie ma,byliśmy pewni, że drugi raz już nie wrócą.Wyprowadziliśmy więc konie z domu i położyli-śmy się obok nich tam, gdzie przedtem.Tylko Rollins nie dowierzał Okanandom i poszedł zanimi, aby ich dłużej śledzić.Pózniej okazało się, że uczynił to z innego powodu.Nie wiedzie-liśmy, o której godzinie powrócił, ale kiedy wstaliśmy rano, był już na miejscu i siedział zgospodarzem na klocu, który służył za ławkę.Corner powiedział nam ,,dzień dobry! , które jednak nie brzmiało zbyt przychylnie.Był nanas wściekły, bo uważał, że byłoby daleko lepiej dla niego, gdybyśmy % jak mówił %,,wymietli czerwonoskórych.Teraz musiał albo odejść z tego kraju, albo zapłacić.Nie żało-wałem go, bo po co wcisnął się na to terytorium? Jak postąpiono by w Illinois albo w Ver-moncie, gdyby jaki Siuks usadowił się z rodziną w okolicy, która by mu się spodobała, itwierdził, że to jego własność?Nie zważaliśmy na utyskiwania osadnika, lecz podziękowawszy za gościnę, odjechaliśmy.Handlarz towarzyszył nam oczywiście, ale tak jak gdyby do nas nie należał, bo nie jechałrazem z nami, lecz w pewnym oddaleniu, niczym podwładny, który chce okazać uszanowanieprzełożonemu.Nie zwróciło to naszej uwagi, a było nam nawet na rękę, gdyż mogliśmy roz-mawiać z sobą bez przeszkody i nie zajmować się nim.Dopiero po kilku godzinach drogi przybliżył się do nas, aby pomówić o przyszłym interesie.Dopytywał się o rodzaj i ilość skór, które Old Firehand zamierzał sprzedać, a my odpowiada-liśmy mu, jak umieliśmy najlepiej, choć się nie bardzo na tym znaliśmy.Chciał się także do-wiedzieć, gdzie czeka na nas Old Firehand oraz jak przechowuje skóry.Mogliśmy odpowie-dzieć na to, ale nie uczyniliśmy tego, gdyż nie znaliśmy go, a, jako westmani i myśliwcy, niemieliśmy zwyczaju mówić o kryjówkach, w których przechowuje się zapasy.Nie dbaliśmy oto, czy nam wezmie to za złe, czy nie.Od tej chwili jednak jechał w jeszcze większej odległo-ści za nami niż przedtem.Wracając, obraliśmy tę samą drogę, którą przybyliśmy tutaj, dlatego okolicy, przez którą je-chaliśmy, nie badaliśmy tak, jakby to trzeba było czynić, gdybyśmy jej nie znali.Nie zwal-niało nas to jednak od zwykłej ostrożności, jaką zachowuje westman nawet wówczas, kiedyjedzie przez okolicę znaną mu jak własna kieszeń.Patrzyliśmy więc ciągle, czy nie ujrzymyśladów ludzkich lub zwierzęcych, a dzięki tej natężonej uwadze zobaczyliśmy około południatrop, którego byśmy na pewno me spostrzegli, gdyby nie zbyt widoczna troska o jego zatarcie.Może nawet i mimo to bylibyśmy go przeoczyli, gdybyśmy się nań nie natknęli w miejscu, wktórym owi nie znani nam ludzie spoczywali przez krótki czas, oraz gdyby trawa, przez nichzdeptana, zdołała się już podnieść.Zatrzymaliśmy się oczywiście i zsiedliśmy z koni, abyzbadać trop.Podczas tego nadjechał Rollins i zeskoczył z siodła.% Czy to były zwierzęta, czy ludzie? % spytał.Winnetou nie odpowiedział, ja jednak uwa-żałem milczenie za niegrzeczność i zauważyłem:% Nie jesteście, jak się zdaje, zbyt wprawni w czytaniu śladów.Wszak na pierwszy rzut okapoznać, kto tutaj był.% A zatem ludzie?% Tak.% Wątpię bardzo, gdyż w takim razie trawa byłaby bardziej zdeptana.% Czy myślicie, że tu są ludzie, którzy deptaliby trawę dla przyjemności, aby ich potemznaleziono i zdmuchnięto ?% Nie, ale gdy się jest z końmi, trudno nie pozostawić wyraznych śladów.% Osoby, które tu były, nie miały koni.% Nie miały koni? To byłoby dziwne, nawet podejrzane.Sądzę, że w tych stronach nie po-dobna istnieć bez konia.% Takie jest i moje zdanie.Czy jednak nie doświadczyliście ani nie słyszeliście nigdy, żeten lub ów w jakiś sposób konia utracił? '% Owszem.Ale przykład jednego człowieka nie jest tu odpowiedni, bo jeden człowiek ła-two może utracić konia.Zęby natomiast kilku ludzi.Udawał mądrego, chociaż, jak się zdawało, niewiele rozumiał.Nie odpowiedziałbym munawet, gdyby mnie Winnetou nie zapytał:% Czy mój brat Old Shatterhand wie, co myśleć o tym tropie?% Tak.% Byli tu trzej biali bez koni.Nie mieli strzelb, tylko kije w rękach.Odeszli stąd w ten spo-sób, że jeden wstępował w ślady drugiego, a ostatni je zacierał.Przypuszczają widocznie, żeich ktoś ściga.% Mnie się także tak zdaje.Może nawet są zupełnie bezbronni.% Broni palnej w każdym razie nie mają.Ponieważ tu spoczywali, musielibyśmy przeto do-strzec ślady strzelb.% Hm! To szczególne! Trzy nieuzbrojone blade twarze w tych niebezpiecznych stronach!Można sobie to tylko tym wytłumaczyć, że spotkało ich jakieś nieszczęście, że ich napadniętoi ograbiono.% Mój biały brat sądzi tak samo jak ja.Ci ludzie opierali się na kijach, które, sobie ułamali.Widać wyraznie dołki w ziemi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]