Podobne
- Strona startowa
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc.BLACK
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc.WHITE
- Motylek Lipowo 1 Katarzyna Puzyńska
- Katarzyna Berenika Miszczuk Szeptucha
- Katarzyna Grochola Upowaznienie do szczescia (2)
- Grochola Katarzyna Upoważnienie do szczescia (2)
- Ekspedycja Kolitz Katarzyna Rygiel
- Grochola Katarzyna Nigdy w zyciu
- Andre Norton Gryf w chwale ZKLOMJZCH7K2IMFWF
- Historyczne Bitwy Batoche 1885 Grzegorz Swoboda
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beyblade.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Torozumiał.Natomiast zupełnie nie mógł pojąć, czemuchwyciła się tej sprawy morderstw.Mogła sobie znalezćjakieś mniej grozne zajęcie, a jeśli brakowało jejadrenaliny, to przecież sama praca u wujka Ryśkawystarcza, by człowieka na każdym kroku szlag trafiał.Wrócił do bazgrołów.Wciąż próbował rozpisać siećzależności między uczestnikami dramatu i nie mógł znalezćżadnego wzoru.Albo inaczej było ich aż nadto i każdy jaknajbardziej usprawiedliwiony.Tak to już jest w tych małychmiastach, Grodów w ogóle nie odbiegał od schematu.Nibywszyscy wszystko wiedzą i nic się nie uchowa w tajemnicy,a jak przychodzi co do czego, to wychodzą takie brudy, żeczłowiek nawet po latach wzdryga się na samą myśl.Większość mieszkańców tak naprawdę pojęcia nie ma, cosię tu dzieje, a nawet jak ma, to trzymają wszystkow pierniczonym sekrecie.Istna paranoja.Jeszcze raz.Julia pracowała dla Rzewuskiego.Nie byłotam żadnego romansu, a przynajmniej wszyscy tak twierdzą.Mimo opinii, że Julia ciągle zmieniała facetów, akuratw tym wypadku był skłonny zgodzić się ze zdaniemwiększości.Nie mogła mieć romansu z własnym szefem,była zbyt cwana.Nie ryzykowałaby dobrej posady.Napewno nie.Zginęła, bo wiedziała, kto zabił Rzewuskiego.Chybawszyscy w Grodowie też tak sądzą.No dobra.Czy byłjeden zabójca? Też prawdopodobne.I tym sposobemzatoczyliśmy kolejne koło.Dziwna jakaś ta sprawa.Michałmiał poczucie, że kręci się jak pies za swoim ogonem i nicz tego nie wynika.Kolejna zmięta kartka poszybowała w kierunku kosza.Może by tak podpytać Aacnego i Brendera.? A możeraczej omijać ich szerokim łukiem.Wystarczy otworzyćusta i już się będą jeżyć, że z powodu kuzynki wcina im sięw śledztwo.Zresztą sama Zuza dorzuciła swoje trzy grosze.Wszyscy już wiedzą, że spiskuje z panną Krystyną.Alestarszej damy każdy się obawia, nawet komendant,a Zuzanną nikt nie będzie się przejmował.Tu u nich, nakomendzie, różnie nazywa się takich domorosłychdetektywów.I żadne z tych określeń nie przeszłoby przezcenzurę.W tym momencie Michał czuł się po prostu sfrustrowany.I trochę wkurzony.I nic na to nie mógł poradzić.Nawetobgadanie sprawy z Bazylem i panną Krystyną nie na wielesię zdało.A jeśli nie złapią drania, to smród będzie sięciągnął po mieście jeszcze przez długie miesiące, a możenawet lata.Podniósł się z miejsca, zgarnął śmieci do kosza i z brakulepszych pomysłów ruszył do sąsiedniego pokoju.Wsadziłtylko głowę przez drzwi i zlustrował towarzystwo.Nieznalazłszy starszego aspiranta ruszył w górę po schodach.Było tylko jedno miejsce, gdzie spokojnie można byłozapalić bez uruchamiania systemu przeciwpożarowego,a dla Antoniego Mruka godzina bez papierosa była nie ladatorturą.Z dachu komisariatu rozciągał się rozległy widok.Michałstanął w otwartych drzwiach i objął wzrokiem wschodniączęść miasta.Jak na dłoni widać było budynek ogólniakai szpital, trochę dalej skupisko jednorodzinnych domówi tereny przemysłowe za obwodnicą.Choć nie był estetą, tomusiał przyznać, że panoramę mają naprawdę niezłą.Wystarczyło wyjść zza załomu muru i można było spojrzećna kościół i kamienice na rynku. Siądziesz, czy zamierzasz się dalej gapić?Antoni Mruk stanowił swe własne przeciwieństwo.Aninie był tak pompatyczny, jak brzmiało jego imię, ani tymbardziej mrukliwy, jak mogłoby wskazywać nazwisko.Michał czasami się zastanawiał, jak Tosiek wytrzymywałw szkole.Gdyby jego starym przyszło do głowy dawać imiępo pradziadku, to jak Bozia na niebie, nie zdzierżyłby tegoHipolita.Przezywaliby go nieustannie.I jak to skracać?Hipcio? Tosiek brzmi zdecydowanie lepiej, choć i tak niezazdrościł koledze.Michał jako tako wytarł mokrą ławkę, usiadł na niejciężko i rozprostował nogi.Zerknął na paczkę leżącą oboki próbował zignorować targającą nim chęć sięgnięcia popapierosa.Na razie wytrzymał miesiąc, bez tableteki innych cudów.Grunt to zająć myśli czymś innym. Nie daje ci to spokoju rzucił Tosiek. Nie.Nie daje.Nawet nie musiał precyzować.Przecież i tak od dwóchtygodni nie mówiło się tu o niczym innym. Czy jest coś, co mogło nam uciec? zastanawiał się.Przejrzałeś jeszcze raz zdjęcia? Ano.Jedno po drugim.Brender dostaje już drgawek,ale to bardziej przez starego, niż opinię publiczną.Dostałultimatum i jeśli nie zamknie sprawy w tydzień, możepożegnać się wyjazdem na szkolenie do Kolonii.No i sięchłopina poci.Michał wzruszył tylko ramionami.Do Brenderaosobiście nic nie miał, no, może poza tym, że był strasznymsłużbistą.A o tym szkoleniu też już słyszał.Komisariat byłGrodowem w miniaturze: silne powiązania i podgryzania,a plotkami doprawiano każdy kęs.Na dzwięk dzwonów podniósł głowę i zerknąłw kierunku cmentarza, skąd dobiegał dzwięk. Pogrzeb już rusza. Kondukt poprawił go Tosiek. Pogrzeb zacznie sięza pół godziny.Pewnie pół miasta będzie tam wypatrywaćmordercy. A ktoś z naszych też się wybierał? Jakieś cztery osoby.Może pięć, jak stary zwolniWojtczaka Mruk jak zwykle był świetnie poinformowany.Czasem Michał zastanawiał się jakim sposobem facet wiedosłownie o wszystkim, co dzieje się na komisariaciei o większości spraw poza nim.A jeśli jakimś niepojętymsposobem coś mu umknęło odbierał to jako osobistązniewagę i ujmę na honorze.Inna sprawa, że w komórcemiał numery do wszystkich ważnych osób w mieściei z wszystkimi chyba był na ty. A czy wiemy coś, o czym nie wiedzą tamci? wskazałgłową w kierunku cmentarza. Cóż. Tosiek potarł podbródek. W zasadzie tylkojedna rzecz jeszcze nie wypłynęła na miasto.Zabójca zadałdwa ciosy, jeśli cię to interesuje.Przez chwilę Michał siedział w bezruchu wpatrzonyw jakiś punkt na horyzoncie. Pierwszym trafił w tętnicę?Mruk przytaknął. I zaczął wysuwać ostrze? Pewnie chciał zabrać narzędzie.Odciski palców i tebzdury.Jednak gdy zwolnił nacisk musiało niezle siknąćkrwią.Dlatego, automatycznie, wepchnął ostrzez powrotem.Tylko że za drugim razem weszło pod innymkątem. W łazience, gdzie znalezli Kurek, nie było żadnychrozbryzgów, tylko to, co z rany spłynęło po bluzceprzypomniał sobie przeglądane zdjęcia i relację Bazyla. Ano nie było.Wniosek nasuwa się sam. Zabójca stał bardzo blisko.Tak blisko, że cały rozbryzgmusiał wylądować na nim.W dowodach nie mazakrwawionej odzieży.Więc musiał się przebrać i pozbyćsię ubrania.Czyli nic pewnego.To mógł być każdyz obsługi. I mało prawdopodobne, że ktoś z gości dodał Mruk. Niby czemu? A bierzesz ze sobą koszulę na przebranie, jak idzieszdo knajpy na imprezę? No nie.Ale też nie biorę wtedy auta, skoro zamierzampić.A na parkingu przed Poczekalnią było sześć autgości. Pewnie zamierzali wracać taksówką, a rano odebraćsamochody. No pewnie.Zresztą obsługa Bazyla miała na nich oko. Czyli co. Tosiek sięgnął po następnego papierosai mocno się zaciągnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]