Podobne
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrÄ dzkiego
- Breskiewicz Zbigniew W Superumysl
- Nienacki Zbigniew Pierwsza przygoda Pana Samochod
- Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Skarb Atanary
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Swiety relikw
- Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i . Wyspa Zlocz
- Zbigniew Nienacki Raz w roku w Skiroławkach
- Arthur Conan Doyle Przygody Sherlocka Holmesa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I mężczyźni oddawali się mężczyznom, a kobiety kobietom; nagie tancerki wyuzdanymi pląsami pobudzały pożądanie mężczyzn, a następnie za pieniądze zaspokajały ich na najróżniejsze sposoby.Nauczyciel Grek tłumaczył mu fragmenty krążącej w licznych odpisach Historii sekretnej Prokopa z Cezarei.Opisano w niej, jak to żona Justyniana, słynna cesarzowa Teodora, największą przyjemność osiągnęła, gdy specjalnie tresowane gęsi wyjadały owies nasypany do jej warg sromowych.Tak oto pojmował Dago, że nie ma barier, jakich nie odważyłby się przekroczyć człowiek, a co jednym wydaje się strasznym grzechem dla innych jest zwykłym i naturalnym obyczajem.Dlatego mimo nauk pobieranych u rhomajskich teologów nigdy nie utrwaliło się w jego wyobrażeniu pojęcie grzechu, Nieba i Piekła; nie potrafił zrozumieć czemu ktoś ma być ukarany za coś, co sprawia jemu i innym rozkosz, dlaczego takie, a nie inne są nakazy i zakazy chrześcijan, i czemu Bóg Ojciec musiał przelać krew własnego Syna, aby ocalić rodzaj ludzki przed grzechem popełnionym przed tysiącami lat.Tym bardziej niepojętą pozostała dla niego istota Ducha Świętego, jak gdyby Bóg nie miał w sobie ducha i potrzebna mu była jeszcze jedna osoba.Nie rozumiał także, czemu to jedna religia ma być lepsza i prawdziwsza od innych, chyba że tak, jak to tłumaczył Bazyli, prawda chrześcijan pozwalała łatwiej scalić różne narody i łatwiej rządzić władcom.To wielkie i tajemnicze miasto także było dla niego jak gdyby odrębną istotą, przypominającą bóstwo.Jego widok przemawiał do niego bardziej niż barwne i obsypane diamentami postacie Boga na ikonach.Tuż przy porcie w Złotym Rogu poznał kolonię kupców rozmaitej narodowości: Wenecjan, kupców z Amalfi, kupców z Pizy, Genueńczyków, kupców egipskich, a nawet żydowskich i Musliminów.Nieskończenie pojemne i pełne bogactwa były składy nad morzem, kryjące w sobie towary i surowce z całego świata.Na piętrach czynszowych domów pracowały setki rzemieślników, tworzących piękne wyroby, które potem sprzedawano na Zachodzie.Gdzie indziej pracowano, a gdzie indziej mieszkano, niekiedy rzemieślnik musiał do swego warsztatu maszerować godzinę lub półtorej przez ulice miasta.Na każdym kroku widziało się zbytek i rozmach, długie kolumnady i ozdobne bramy w murach obronnych, urodziwe pałace możnych, jak choćby pałac Bukoleona lub pałac Porphyra.Lecz nic nie mogło być wspanialszego od całego zespołu pałacowego cesarza, który stanowił miasto w mieście.W licznych budowlach mieszkała tu gwardia cesarska, mieściły się najwyższe urzędy: dniem i nocą trwał ruch posłańców i krzątanina urzędników, uroczyste przyjmowanie posłów obcych krajów i wysyłanie własnych poselstw.Tu także mieścił się skarbiec cesarski, wielkie komnaty wypełnione złotem, srebrem i drogimi kamieniami, albowiem, jak mówił Bazyli, nie ma władzy bez bogactwa.O cesarzu Michale III słyszał Dago, że jest opojem i człowiekiem o niezrównoważonym charakterze, nie posiadającym własnego zdania albo je zmieniającym pod wpływem tego, kogo wysłuchiwał jako ostatniego.Nie rozumiał Dago o czym mówił Bazyli z cesarzem, z Focjuszem i wielkim wodzem Bardasem.Ale odnosił wrażenie, że tych ludzi, podobnie jak jego, trawi choroba zwana Żądzą Czynów.Nie wiedział, że dzięki otrzymywanym informacjom ze świata, ludzie ci mieli po prostu przeczucie, że imperium Rhomajów wkracza w okres kolejnej wielkości i potęgi.Michał III, Focjusz, Bardas i Bazyli byli, jak wielcy gracze, ciągle pochyleni nad szachownicą i przestawiający na niej figury.W grze, jaką toczyli o nową potęgę Rhomajów - on, Dago, miał być tylko pionkiem, którego w odpowiedniej chwili pragnęli postawić tam, gdzie żyły ludy nie znane historii.I tak, jak z mroku dziejów wyłonił się nagle ongiś Mojmir, pierwszy władca Wielkiej Morawy, zapewne myśleli, że na północ od gór Karpatos kiedyś, za ich przyczyną, wystąpi Dago i położy kres naporowi państwa Franków.Tymczasem uczył się Dago języka greckiego, poznawał historię rozmaitych ludów i państw, a przede wszystkim historię owych Franków, którym kiedyś miał stawić czoła.Na pamięć potrafił recytować, jak to wedle frankijskich nauk praczłowiek, zwany Mann, posiadał trzech synów: Ingo, Hermino, i Isto
[ Pobierz całość w formacie PDF ]