Podobne
- Strona startowa
- Agata Christie Smiertelna Klatwa i Inne Opowiadania
- Lovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prv
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Bulyczow Kir Nowe Opowiadania Guslarskie
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- Judith McNaught DoskonałoÂść
- Andre Norton Koci Miot
- Henryk Sienkiewicz potop
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właśnie nadarzyła się okazja, bo przyszli podnieceni bracia Odjemkowie z wiado-mością, że Zenon ze swoimi ludzmi rozpalił ognisko na zalesionym zboczu hałdy,w pobliżu miejsca zwanego Diablim Zjazdem , i co najważniejsze, że jest przynim schwytana wiewiórka Kita. Trzyma ją w żelaznej klatce mówili wzburzeni jeśli się pośpieszymy,możemy go jeszcze zastać tam i przyskrzynić.Natychmiast dałem sygnał do wymarszu.Ja zabrałem gaśnicę, bracia Odjem-kowie pistolety na wodę, a Długi Tomek i Tadzik Myszka pompki motocyklowe,również w charakterze rozpylaczy.Zanim przybyliśmy na miejsce, ściemniło się już prawie zupełnie.Przez plą-taninę gałęzi ogołoconych z liści widać było czerwone języki płomieni, a dookołanich ciemne sylwetki Koczowników Zenona.Ostrożnie zaczęliśmy podkradać się coraz bliżej.Rozróżnialiśmy już twarzeposzczególnych chłopców.Siedzieli w kucki dookoła ogniska i piekli ziemniaki.Koło nich stały plecaki pełne jabłek i gruszek.Zapewne łupy z ogrodu.Zauważy-liśmy także Zenona.Obok niego stała klatka z wiewiórką.Podczołgałem się pod ostatnie zarośla.Zenon wydobył właśnie z kieszenigarść laskowych orzeszków i wtykał je przez pręty klatki Kicie.Ale wiewiórkacofała się tylko przerażona. Głupia mruknął Zenon i prztyknął w nią ostatnim orzechem nie wi-działem równie upartego stworzenia.Nie panowałem dłużej nad sobą.Uruchomiłem gaśnicę i wycelowałemw ognisko.Gaśnica zabulgotała, zakaszlała jak dychawiczny chory człowiek i na-gle strzyknęła strumieniem białej piany.Ogień zasyczał i zgasł momentalnie.Ogarnęły nas ciemności.Przerażeni Koczownicy zerwali się na nogi.Ja sam by-łem nie mniej przerażony nadzwyczajną sprawnością instrumentu.Chciałem za-tamować gaśnicę, ale zapomniałem, jak się to robi, i szprycowałem dalej na oślep.Rozległy się mrożące krew w żyłach wrzaski.W ciemności kotłowały się ja-kieś bezkształtne, białawe postacie, jakby figurki z ciasta.Znieżna piana oblepiałaje od stóp do głów.Gaśnica szprycowała dalej.Wkrótce wszyscy Koczownicy sta-li się podobni do stada oszalałych śniegowych bałwanów.Jak stado nieszczęsnychduchów rozbiegli się na wszystkie strony.Wkrótce zniknęli nam z oczu.Staliśmy chwilę oniemiali.Gaśnica uspokoiła się nareszcie.Z jej gardzieliściekała już tylko biała ślina, jak z paszczy wyczerpanego walką zwierza.Długi Tomek poświecił latarką.Przy zdławionym ognisku szamotała sięw klatce wystraszona wiewiórka. Wezcie ją powiedziałem zmęczony jutro wypuścimy ją do ogrodu.Tomek podniósł klatkę.179 Jabłka chyba też zabierzemy.Należy się jako zdobycz wojenna powie-dział.Odjemkowie poczęli szukać jabłek, ale okazało się, że dosłownie wszystkiezostały stratowane na miazgę przez oszalałych Koczowników.W tym stanie rze-czy poprzestaliśmy na posileniu się pieczonymi ziemniakami, które Tadzik Mysz-ka wygrzebał z gorącego popiołu.Pół godziny pózniej, dzwigając pustą gaśnicę i klatkę z wiewiórką, zmęcze-ni, ale szczęśliwi z powodu nadzwyczajnych wyników akcji, wspinaliśmy się naschody wiodące na nasz strych.Najprzyjemniejsze chwile były dopiero przed na-mi.Cieszyliśmy się na myśl, że będziemy mogli wyciągnąć się wygodnie na fo-telach i roztrząsać w zaciszu gabinetu szczegóły zwycięskiej wyprawy.Tym razem jednak rozczarowaliśmy się srodze.Kiedy otworzyliśmy drzwistrychu, a Tomek poświecił elektryczną latarką, stanęliśmy jak wryci.N i e b y ł o j u ż g a b i n e t u !Zniknęły wygodne legowiska, stare fotele, sterty książek i pism, wypchaneptaszyska i gramofon z zieloną tubą.W skrzyniach, zamiast czcigodnych ciuchów,połyskiwał smętnie piasek.Na miejscu sienników stało wiadro z wodą.Na kro-kwi, gdzie suszyliśmy błony fotograficzne, wisiała na sznurku wielka patelnia.Widniał na niej biały kredowy napis: gong.Obok na podobnym sznurku wisiałmłotek.Na ścianie komina rozpościerało się ogłoszenie porządkowe straży.Ocalała tylko stara komoda i stół.Widać były za ciężkie i nie dały się ru-szyć.Oczywiście ze stołu zniknęła świeca.Na jej miejscu zauważyłem natomiastkartkę z bloku rysunkowego, zapisaną równym, kaligraficznym pismem mojegomłodszego brata.Ja i moi koledzy zabezpieczyliśmy strych babci.Nie wiem tylko,gdzie się podziała gaśnica.W razie pożaru uruchomić gong alarmo-wy.Zwiec nie palić.Strażak domowy Emeryk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]