Podobne
- Strona startowa
- Crichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Crichton Michael Norton
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Norton Andre Pani Krainy Mgiel (SCAN dal 778
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew
- Norton Andre Lackey Mercedes Zguba elfow
- Norton Andre Sargassowa planeta (SCAN dal 77
- Norton Andre Smocza magia (SCAN dal 780)
- Andre Norton Troje przeciw Swiatu Czarownic
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewelina111.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż, nie zaszkodzi rozejrzeć się, jeśli znalezienie takiego sługi jest jedyną szansą.Rozpoczął poszukiwania.Poruszał się z trudem, powoli, co jakiś czas musiał oprzeć się o ścianę, aby odpocząć.Zupełnie niespodziewanie ogarnęło go ogromne zmęczenie.Zjadł trochę suszonego mięsa z porcji, którą otrzymał od Eu-La.Trudno było je połykać, nie popijając wodą.A gdzie tutaj mógł znaleźć wodę?W pierwszym pomieszczeniu, z metalowymi skrzyniami, nie znalazł niczego użytecznego.Nie stracił jednak ochoty na poszukiwania i przeszedł do następnej izby.Wyglądała zupełnie inaczej.Stały tu stoły, bardzo długie stoły, a na nich porozrzucane były instrumenty i urządzenia, których znaczenia i przeznaczenia Furtig w ogóle nie rozumiał.W pewnym momencie, przeciskając się między stołami, zahaczył ogonem o metalową miskę.Miska potoczyła się po kamiennej podłodze, a echo zwielokrotniło odgłosy.Zaskoczony, Furtig odskoczył do tyłu.O mało nie stracił równowagi, bowiem mały stolik, o który uderzył, poruszył się.Furtig natychmiast odwrócił się oczekując ataku, jednak nic takiego nie nastąpiło.Stolik toczył się, aż wreszcie zatrzymał się, uderzywszy o duży, długi stół.Furtig zahaczył kleszcze prawej ręki o jedną z cienkich nóżek stolika.Ostrożnie pociągnął.Nie potrzebował użyć wielkiej siły, by stolik ruszył.Opanowawszy pierwsze zaskoczenie, Furtig zaczął uważnie przyglądać się dziwnemu sprzętowi.Był wysoki; Furtig z trudem dotykał blatu, nawet wtedy, gdy wyprostowany jak struna stał na dwóch łapach.Na wierzchu leżały jakieś okruszyny, które, po naciśnięciu, rozsypywały się na drobny proszek.Furtig szybko starł je ze stolika.Najważniejsze, że potrafił nim poruszać!Na zmianę pchając go i ciągnąc, wydostał stolik z pomieszczenia i postawił obok gromu.Szczęśliwie była tylko niewielka różnica między wysokością gromu i stolika; ten drugi był odrobinę niższy.Furtig był pewien, że zdoła przetoczyć na stolik Foskatta.Gdy Furtig złożył już ciało współplemieńca na nowym środku transportu, Foskatt znów zaczął krwawić.Nie było jednak czasu, by teraz zajmować się jego ranami.Furtig umieścił go na samym środku blatu, obawiając się, że spadnie bowiem nie było do czego go przymocować.Przypiął swój pasek do przednich nóg stolika, a potem przerzucił go przez ramię.Pociągnął.Nie było łatwo, ponieważ stolik nieustannie obijał mu plecy i nogi, jednak Furtig znał swój cel i nie zamierzał łatwo się poddać.Dzień już dawno pomylił mu się z nocą, nie miał pojęcia, jak długo już podąża pustymi korytarzami, bywały chwile, gdy chciał się zatrzymać, zrezygnować z wędrówki, a jednak szedł.Oddychał ciężko, bolało go całe ciało, ale kontynuował swą wędrówkę, bo postanowił sobie, iż nie dotarł jeszcze do celu, że musi odnaleźć Gammage’a.Zdawało się, że podróż ta nigdy nie dobiegnie końca.Furtig mijał kolejne korytarze, pomieszczenia, a czasami nawet wielkie, wysokie hale.W którymś momencie zauważył, że światła stały się jaśniejsze, że silniejsze stają się dziwne zapachy, których nigdy przed tą podróżą nie napotkał.Nie odnotował momentu, w którym dotarło do niego, że ściany dookoła dziwnie wirują.Był tak otępiały, że zwrócił uwagę na to dopiero po dłuższym czasie.W tej samej chwili odniósł wrażenie, że gdzieś, niedaleko, przebywają żywe istoty.I znów szept.Furtig oparł się o ścianę.Przynajmniej nie czuł smrodu Rattonów.No i wciąż szedł w dobrym kierunku.Zamrugał oczyma, piekącymi go ze zmęczenia, i uważnie rozejrzał się dookoła.Korytarz, którym szedł, kończył się kawałek dalej.Znów więc drogę przegrodziła mu ściana.Zdawał sobie sprawę, że potrafi ją otworzyć najwyżej mechaniczny sługa Demonów, taki jak grom, on sam nie ma takich zdolności.Lecz mimo wszystko, pozostawiwszy stolik, podszedł do ściany, aby ją dokładnie obejrzeć.Nagle.Co się z nim działo? Spojrzał w górę i stwierdził, że stoi na samym dnie szybu, takiego samego, jakim wcześniej dotarł do tych podziemnych dróg.Ale teraz.Teraz zaczął się wznosić! Unosił się! Powoli, łagodnie, powietrze unosiło go do góry.Nie mógł na to pozwolić.Uczepił się sufitu korytarza i resztką sił wyrwał się strumieniowi.Padł na kamienną podłogę i po chwili stwierdził, że nadal jest panem własnego ciała, że uciekł przed siłą, która chciała go stąd wynieść.Było oczywiste, tak oczywiste, jak tylko oczywiste może być niewytłumaczalne zjawisko, że w tym szybie odbywał się proces odwrotny do tego, który trwał w szybie, na jaki Furtig natrafił na samym początku swej wędrówki po legowiskach.Oczywiste też było, że na samej górze, niemal nad nim, znajduje się Gammage.Musiało tak być, bowiem tajemniczy szept przywiódł Furtiga aż tutaj, skąd wiodła dalej tylko jedna droga.Czy strumień powietrza uniesie również stolik? Furtigowi nie pozostało nic innego, jak tylko spróbować.Zaciągnął więc stolik do szybu.Ciało Foskatta natychmiast zesztywniało i uniosło się ponad stolik, który pozostał w miejscu.Furtig pogodził się z tym, chwycił dłoń współplemieńca i po chwili wznosili się razem.Długo to trwało, jednak zmęczony Furtig nie miał nic przeciwko, bowiem podczas tego dziwnego lotu wypoczywał.Tępo obserwował otwory w ścianach szybu, które co chwilę przepływały przed jego oczami.Każdy otwór prowadził do innego poziomu podziemnych dróg.Zupełnie inaczej niż w pieczarach.Jeszcze cztery poziomy i tajemniczy szept podpowiedział Furtigowi, że teraz już czas.Nie puszczając Foskatta, wykonał ruchy jakby płynął, i dotarł do otworu.Wydostawszy się z szybu, padł bez sił na podłogę.Leżał obok Foskatta, ciężko oddychając.Zdawało mu się, że już nigdy nie będzie w stanie poruszyć żadną łapą.Co teraz? Chciał zastanowić się nad tym, co czeka go w najbliższym czasie, jednak umysł nie chciał już funkcjonować.Leżąc na zimnej kamiennej podłodze, z łapą zgiętą pod głową, Furtig zapadł w głęboki sen.ROZDZIAŁ PIĄTYFurtig przebudził się z głębokiego snu i jeszcze zanim otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że nie jest sam.Powietrze przynosiło do jego nozdrzy nie ciężki odór Rattonów, lecz jakże pożądany, uspokajający zapach Ludzi.Unosił się też w nim inny zapach, taki, który sprawił, że Furtig otrzeźwiał w jednej chwili: jedzenie! I to wcale nie suche mięso, które stało się niemal jego zmorą podczas podróży.Leżał na sienniku zupełnie nie przypominającym posłań z pieczar.A obok, trzymając w dłoniach miskę, która była źródłem tak wspaniałych zapachów, przypominających Furtigowi, jak bardzo jest głodny, klęczała kobieta, której nigdy nie widział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]