Podobne
- Strona startowa
- MAREK KRAJEWSKI Edward Popielski 03.Liczby Harona (2011)
- Marek Holynski E mailem z Doliny Krzemowej (2)
- Marek Holynski E mailem z Doliny Krzemowej
- Huberath Marek S Miasta pod skala
- Belmont Leo, Huzarski Jerzy, Zwycięstwo Romana Dmowskiego
- Asimov Isaac Równi bogom
- Swieci W Dziejach Narodu Polski
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- Clarke Arthur C 3001 odyseja kosmiczna (2)
- Jordan Robert Spustoszone Ziemie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beyblade.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zasnął natychmiast - jak kamień.,,Boix Centralny do Marxa: za dziesięć minut początek akcji.”“Jestem gotów.”Jak długo spał? Kwadrans? Kilka godzin? Czuł przez sen, że coś jest nie w porządku ii że powinien się przebudzić.W miarę jak zmęczenie ustępowało, uczucie niepewności stawało się coraz wyraźniejsze.Otworzył oczy i nie zobaczył nikogo.Wokół zalegała równie nieprzenikniona ciemność jak wtedy, gdy trzymał w objęciach potrąconego manekina.Nad dachami zespołów rozrywkowych paliły się dalekie światła reklam, ucichły odrobinę hałasy za ścianą - nie było powodów do niepokoju.A jednak Deogracias nie zamykał oczu wpatrzony w miejsce, gdzie okryty ciemnością stał człowiek, którego obecność przepędziła sen.“Nie potrzebujesz się mnie obawiać.Nazywam się Marx, przechodziłem tędy i przypadkowo złapałem twój sygnał.Nie zimno ci?”Deogracias nie poruszył się.“Znam wiele miejsc, gdzie można spędzić noc przyjemnie i w dobrej kompanii.Naprawdę uważasz, że lepiej spać tutaj niż w ramionach cieplutkiej, pachnącej panienki?”Deogracias odniósł wrażenie, jakby powietrze z tamtej strony odrobinę poweselało.“Kłamiesz - pomyślał w kierunku, skąd nadchodziły fale.- Ani nie przechodziłeś tędy, ani niczego nie złapałeś przypadkowo.Mów, o co chodzi, albo spływaj.”“Tak mało dzisiaj ludzi towarzyskich - rozczulił się tamten.- To skandal, żeby o czwartej nad ranem nie było z kim zamienić słowa.”Umilkł, ale Deogracias nadal czuł jego obecność.Zamknął oczy i nagle go zobaczył: szkarłatne oko w przestrzeni, od którego rozchodziły się powoli smugi czerwonego dymu, nie, nie dymu, raczej rozwarstwionej mgły, kompletnie niewrażliwej na podmuchy wiatru.Mgła układała się w warkocze i pełzła ciągle naprzód, czerwone jęzory wiły się poprzez przestrzeń, bez pośpiechu płynęły przed siebie; napotkawszy przeszkodę zatrzymywały się nieufnie, a potem przenikały przez nią bez trudu i parły dalej.W tej ich milczącej bezwzględności w połykaniu terenu było coś przerażającego, tym bardziej że cała mgła czołgała się w kierunku legowiska Deograciasa.Najbliższy z różowych kosmyków dotykał niemal twarzy chłopca; wtedy Deogracias uruchomił swoje pole i czerwona mgła cofnęło się.“Czego chcesz, do cholery?”Zobaczył swoje pole: języki takie jak u tamtego.Z tą tylko różnicą, że jaskrawoniebieskie i o wiele intensywniejsze.Błyskawicznie połykały przestrzeń, zaś czerwona mgła, uchodząc przed nimi w pośpiechu, zamieniła się znienacka w purpurową chmurę.“To ja powinienem ci zadać to pytanie.Uczestniczysz w Grze, choć nikt cię o to nie prosił.Świadomie czy nie - to teraz bez znaczenia.W Grze, która toczy się na statku, nie ma miejsca na indywidualistów.Wybieraj, co wolisz.”“Między czym a czym mam wybierać?”“Albo przyłączysz się do nas, albo.”“Albo?”“Albo zginiesz.Kto nie z nami, ten przeciwko nam.”“A jeżeli nie zechcę wybierać? Jeśli nie spodobają mi się wasze cele, wasze metody, wy sami? Jestem wolnym człowiekiem, do niczego nie można mnie zmusić.”Powietrze z tamtej strony znów poweselało.“Chyba żartujesz.W twoim wieku dawno powinno się wiedzieć, że istnieją dookoła rzeczy, o których się nie ma pojęcia.Przewidywać swoje zachowanie w wypadku ich odkrycia, zwłaszcza niespodziewanego -, to pochopne.W dodatku przewidywać tak pewnie.”“Nie zgłaszam akcesu do żadnej Gry.Nie mam wobec was żadnych zobowiązań.Nie jestem wam nic winien.”“Pozornie.Z Grą jest jak z życiem: o życiu, o twoim w nim udziale decydują przeważnie inni.Niekoniecznie ludzie; najczęściej przypadki.Pamiętasz człowieka, którego zabiłeś podczas buntu ma wysokich? To był nasz człowiek, działaliśmy wspólnie, wspólnie dzieliliśmy radości i porażki.Ty go zabiłeś.Czy wydaje ci się, że pozwolimy bezkarnie zabijać naszych towarzyszy?”“Zasłużył na śmierć jak nikt inny.Nie tłumaczę się, nie czuję takiej potrzeby, ale zabiłem go działając w pewnym sensie w obronie własnej.Miałem pozwolić, żeby zabił mnie? Moje uczucia miłości do dwunogów nie są wystarczająco silne, nie jestem chodzącą instytucją charytatywną, by litować się nad każdym, kto chce mi dopiec.”“Dyerx wykonywał Zadanie.W trakcie wykonywania Zadania, najelementarniejszy boix znajduje się pod ochroną.Wszystko, co wejdzie mu w drogę, zostanie zmiecione.Wszyscy, którzy starają się mu przeszkadzać - nawet nieświadomie - w ten czy inny sposób za to odpowiedzą.”“Cel uświęca środki?”“Jasne.Nie ma dla boixa sprawy świętszej niż Zadanie.”“Chcesz powiedzieć, że przyszedł czas mojej zapłaty?”“Bystry jesteś.Z pewnych powodów możesz jednak okazać się dla nas pożyteczny.Żywy - bardziej niż martwy.Wybieraj.”“A jeśli właśnie miałem zamiar popełnić samobójstwo?”“Nie kpij.Nie czas i pora na kpiny.Śmierć to raczej poważna sprawa.”“Wierzysz jeszcze w poważne sprawy?”“Wykonuję Zadanie.Instrukcja nie wymaga, bym wierzył.Wymaga, bym wiarę tę wzbudził w tobie.”“Czy Keiken to także wasz człowiek?”“Tak.Nie.Nie mogę mówić.”“On też bierze udział w Grze.”“Spotkałeś go?”“Jesteś zaskoczony? Nie przybywasz w jego imieniu?”“Nie.Tak.Poniekąd.To nie jest w tej chwili najważniejsze.”“A co?”“Twoja decyzja.Nie, nie możesz jej odkładać.Tu i teraz.”“Wiem, co nastąpi, jeśli się nie zgodzę.A jeśli spodoba mi się powiedzieć - tak?”“Będziesz bezgranicznie posłuszny Boixowi Centralnemu.Będziesz wykonywał wszystkie zlecone przezeń Zadania dokładnie według instrukcji, - ryzykując nawet życiem.W zamian za to otrzymasz wszystko, o czym zamarzysz.Doświadczysz przeżyć i stanów, o jakich ludzie nigdy nie marzyli, ponieważ mieli za mało wyobraźni.Zyskasz niepojęte dla ludzi możliwości, twoja myśl uwolniona od ciała przemierzać będzie Wszechświat z dowolną szybkością i częstotliwością.Będziesz szczęśliwy szczęściem dla zwykłych śmiertelników niedostępnym.Twoje życie przestanie być stanem utajonym, trwaniem; buchnie jak żagiew, jak kwiat - by nigdy nie przygasnąć.Ale za to - bezgraniczne, ślepe posłuszeństwo.Całkowite oddanie.”Deogracias zastanawiał się z zamkniętymi oczami.Czerwona chmura pod powiekami przestała pulsować.“Zgadzam się”, oznajmił.“W takim razie podejdź bliżej.”Znowu chwila namysłu, potem wznios i kilka kroków przed siebie.“Cieszę się, że okazałeś rozsądek.Pamiętaj - bezgraniczne posłuszeństwo.Jako boix wykonujący Zadanie jestem okiem, uchem i ręką Boixa Centralnego.Reprezentuję go.Na znak posłuszeństwa Boixowi Centralnemu upadnij przede mną na kolana i oddaj mi pokłon.”“Co takiego?”“Klęknij i oddaj pokłon.”“Nie.”Uderzenie spadło niespodziewanie.Deogracias zachwiał się na nogach, czując pustkę w głowie i watę w kolanach.Ból zjawił się pół sekundy później.Zza szkarłatnej, nabrzmiałej jak gradowa chmura zasłony spadały kolejne razy.Przyjmował je usiłując nieporadnie się osłaniać; momentami tracił świadomość i wychodził jakby poza siebie.Miał wrażenie, że całe to bombardowanie przestało od dawna go dotyczyć, że obserwuje coś, co przydarza się właśnie komuś innemu, obcemu, o nawet nie komuś - czemuś.Pamiętał tylko o jednym - że nie wolno ugiąć kolan.Stopniowo zaciekłość tamtego zirytowała go.Ból w mózgu okazał się wyjątkowo dolegliwy, ale przecież do zniesienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]