Podobne
- Strona startowa
- Issac Asimov Nemesis
- Asimov Pozytronowy Czlowiek
- Asimov Isaac Druga Fundacja (SCAN dal 850)
- Azazel (1988) Asimov Isaac
- Asimov Isaac Fundacja i Imperium
- Asimov Isaac Fundacja i Imperium (2)
- Asimov Isaac Koniec Wiecznosci
- Asimov Isaac Agent Fundacji (2)
- Pokuta Gabriela (2)
- Burroughs William S. Nagi Lunc
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- commandos.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikogo jeszcze nie zabiły.Kiedy teraz obserwował niebo, wspominając tamtą rozmowę, ujrzał coś, co w tokuswych rozmyślań wziął za meteoryt.Tyle, że coś, co świeciło mogło być meteorytem jedyniena Ziemi, która posiadała atmosferę, a nie na Księżycu pozbawionym powietrza.Zwiatełko na niebie musiało być wzbudzone przez człowieka, Denison nie zdążyłjeszcze pozbierać myśli, kiedy przybrało już całkiem wyrazny kształt małej rakiety,schodzącej do lądowania niedaleko od niego.Z rakiety wyszła jedna osoba w kombinezonie, pilot pozostał wewnątrz - ledwiewidoczna ciemna sylwetka pośród świateł kontrolnych.Denison czekał.Etykieta spotkań na zewnątrz wymagała, aby osoba dołączająca dogrupy przedstawiła się pierwsza.- Komisarz Gottstein - oznajmił głos przybyłego - chyba rozpoznał mnie pan ponieporadnym chodzie.- Ben Denison - odpowiedział Denison.- Tak myślałem.- Szukał mnie pan?- Oczywiście.- Rakietą patrolową? Mógł pan przecież.- Tak, mogłem użyć Wyjścia P-4, które znajduje się zaledwie tysiąc metrów stąd.Alenie szukam tylko pana.- Nie będę pytać, co pan przez to rozumie.- Nie ma co owijać sprawy w bawełnę.Z całą pewnością nie sądził pan, że niezainteresuję się faktem, iż prowadzi pan eksperymenty na powierzchni Księżyca.- Nie było to żadną tajemnicą, każdy mógł się tym zainteresować.- Ale jakoś nikt nie zna szczegółów tych eksperymentów.Z wyjątkiem może faktu, żemają coś wspólnego z Pompą Elektronową.- Całkiem rozsądne założenie.- Naprawdę? Wydawało mi się, że eksperymenty związane z parateorią, o ile miałybymieć jakąkolwiek wartość, wymagają potężnych urządzeń.To nie tylko moja opinia, proszęzrozumieć, skonsultowałem się z ludzmi, którzy powinni się orientować w tej dziedzinie.Apan, co można łatwo stwierdzić, nie używa tych urządzeń.Toteż wpadłem na myśl, że możenie powinienem się interesować panem.Być może, podsuwając pana, odwrócono moją uwagęod innych, pracujących nad ważniejszymi zadaniami.- Dlaczego miałbym być użyty do zmylenia pana?- Nie wiem.Gdybym wiedział, mniej bym się tym przejmował.- A więc byłem pod obserwacją.Gottstein parsknął śmiechem.- O tak, od samego początku.Podczas gdy pracowaliście na powierzchni,obserwowaliśmy całą okolicę w promieniu kilku kilometrów.Dziwne, ale wydaje się, żeczynności pana i pańskiej towarzyszki ograniczają się do rutynowych odczytów i manipulacjiprzy instrumentach.- Co w tym dziwnego?- Bo to oznacza, że naprawdę myślicie, że czegoś dokonacie dzięki waszemuprowizorycznemu aparatowi - czymkolwiek jest.Wierzę, że jest pan osobą kompetentną,toteż pomyślałem, że warto by posłuchać, jak pan to wytłumaczy.- Przeprowadzamy eksperyment parafizyczny, komisarzu, dokładnie tak, jak niesieplotka.Mogę jeszcze dodać, że jak dotąd z częściowym powodzeniem.- Pomaga panu, jak mniemam, Selene Lindstrom L., przewodnik turystyczny.- Tak.- Bardzo niezwykły wybór pomocnika do eksperymentu fizycznego.- Jest inteligentna, zaangażowana i niebywale atrakcyjna.- I chce pracować z Ziemianinem?- Chce pracować z imigrantem, który zostanie obywatelem kolonii, kiedy tylko spełniodpowiednie wymogi.Selene podeszła do nich.Denison usłyszał jej głos w hełmofonie.- Witam, komisarzu.Nie chciałam podsłuchiwać i wtrącać się do waszej rozmowy, alenie można nie usłyszeć rozmowy w skafandrze kosmicznym, chyba że jest się poza zasięgiemmikronadajników.Gottstein odwrócił się w jej kierunku.- Dzień dobry, pani Lindstrom.To nie jestpoufna rozmowa.Czy interesuje się pani parafizyką?- Tak.- Nie przejmuje się pani niepowodzeniami eksperymentatora?- Nie nazwałabym tego niepowodzeniami - powiedziała.- W każdym razie są oneznacznie mniejsze niż to się wydaje doktorowi Denisonowi.- Co? - Denison zakręcił się na pięcie, wzbijając tuman pyłu i omal się nieprzewracając.Cała trójka patrzyła teraz na pionizera i przestrzeń około dwóch metrów nad nim,gdzie niczym spora gwiazda błyszczało światło.- Zwiększyłam intensywność pola magnetycznego, pole sił jądrowych pozostałostabilne, zwiększyłam je jeszcze trochę, i jeszcze.- Przeciek! - krzyknął Denison.- Cholera, że też nie widziałem, jak do tego doszło.- Przepraszam, Benie.Najpierw byłeś zagłębiony w rozmyślaniach, potem przyleciałkomisarz, a nie potrafiłam się oprzeć myśli, aby samej spróbować.Gottstein wtrącił się do rozmowy.- Ale co to jest? - Energia spontanicznie wydzielanaprzez materię przeciekającą z innego Wszechświata.- Kiedy Denison to mówił, światełkozamrugało i kilkadziesiąt metrów dalej zajarzyła się następna gwiazda.Denison rzucił się w kierunku pionizera, ale Selene z lunarną gracją pomknęła kuurządzeniu znacznie szybciej i znalazła się przy pionizerze pierwsza.Natychmiast wyłączyłazasilanie i odległa gwiazda zniknęła.- Punkt przecieku jest niestabilny - stwierdziła.- W małej skali to bez znaczenia, biorąc jednak pod uwagę, że możliwe sąprzesunięcia o całe lata świetlne, sto metrów to niebywała stabilność.- Jednak nie wystarczająca.- Pozwólcie, że zgadnę, o czym mówicie - wtrącił się Gottstein.- Mówicie, że materiamoże przeciekać to tu, to tam, gdziekolwiek w naszym Wszechświecie, na chybił trafił.- Niezupełnie tak, komisarzu - sprostował Denison.- Prawdopodobieństwowystąpienia przecieku maleje wraz ze wzrostem odległości od pionizera i to bardzogwałtownie.Jest uzależnione od bardzo wielu czynników i sądzę, że kontrolujemy już dużączęść z nich.Nadal jednak nie można wykluczyć przeskoku przecieku o kilkaset metrów, oczym zresztą mógł się pan przekonać.- Mógł przenieść się gdzieś w okolicę miasta albo naszych hełmów, tak?- Nie, nie - zaprzeczył Denison niecierpliwie.- Przy użyciu naszej metody przeciekjest ściśle uzależniony od gęstości materii w Wszechświecie.Szansa, że miejsce przeciekuprzeniesie się tam, gdzie gęstość materii jest zbliżona do jednej setnej gęstości atmosfery,która znajduje się w mieście lub w naszych hełmach, praktycznie nie istnieje.Trudno byłobyoczekiwać prób spowodowania przecieku gdzie indziej niż w próżni, dlatego właśniepracujemy na powierzchni.- Czyli to nie jest coś w rodzaju Pompy?- To zupełnie co innego - powiedział Denison.- W Pompie Elektronowej zachodzidwustronna wymiana materii, tutaj mamy do czynienia z jednostronnym przeciekiem.Ponadto Wszechświaty, w których ten proces zachodzi, uczestniczą w nim w różnychstopniach.- Zastanawiam się, czy znalazłby pan dziś wieczorem czas na wspólną kolację,doktorze Denison?- Tylko ja? - Denison zawahał się.Gottstein próbował się ukłonić w kierunku Selene, ale zdołał jedynie wykonaćniezręczny gest z powodu skafandra kosmicznego.- Byłbym zaszczycony towarzystwem paniLindstrom, ale tym razem muszę porozmawiać z panem na osobności.- Nie zastanawiaj się - powiedziała Selene energicznie do ciągle wahającego sięDenisona.- Jutro mam dużo zajęć, a ty będziesz jeszcze musiał przemyśleć sprawęniestabilności przecieków.- Dobrze, wobec tego.Selene, dasz mi znać, kiedy będziesz miała następny wolnydzień?- Zawsze to robię.Do tego czasu na pewno się i tak spotkamy.Idzcie już.Ja zajmęsię sprzętem.15
[ Pobierz całość w formacie PDF ]