Podobne
- Strona startowa
- Melissa Marr Wróżki 03 Krucha Wiecznoć
- SCARROW, Alex TIME RIDERS 4 Wieczna wojna
- Issac Asimov Nemesis
- Asimov Pozytronowy Czlowiek
- Bear Greg Wiecznosc (SCAN dal 1073)
- James Jones Stad do wiecznosci
- Bulyczow Kir Nowe Opowiadania Guslarskie
- BRANDYS Kazimierz Matka krolow
- Defoe Daniel Przypadki Robinsona Kruzoe
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odparła nieco zamyślona:- Czy będę musiała tu zostać na zawsze? Będę się czuła.samotna.- Nie, nie.Nie myśl o tym - zaprotestował gwałtownie, chwytając ją za ręce tak silnie, że pisnęła.- Dowiem się, czym będziesz w nowej Rzeczywistości 482 Stulecia, i wrócisz tam, że tak powiem, w przebraniu.Zaopiekuję się tobą.Wystąpię o zezwolenie na formalny związek1 będę pilnował, żebyś przetrwała bezpiecznie przyszłe Zmiany.Jestem Technikiem, i to dobrym Technikiem, i znam się na Zmianach.- Dodał ponuro: - A wiem również o paru innych sprawach.- Urwał.Noys spytała:- Czy to wszystko jest dozwolone? Chodzi o to, czy możesz brać ludzi do Wieczności i chronić ich przed Zmianami? To nie wygląda legalnie, sądząc z tego, co mi opowiadałeś.Przez chwilę Harlan czuł się nagle malutki i słaby w wielkiej pustce tysięcy Stuleci, które go otaczały w przeszłości i przyszłości.Przez chwilę czuł się odcięty nawet od Wieczności, która była jego jedynym domem i jedyną wiarą.Był podwójnym wyrzutkiem: z Czasu i z Wieczności.Została u jego boku tylko kobieta, dla której opuścił to wszystko.Odczuwał głęboko to, co powiedział:- Tak, to jest zbrodnia.To bardzo ciężka zbrodnia, a ja wstydzę się bardzo.Ale zrobiłbym to jeszcze raz, gdyby było potrzeba, a nawet nie raz.- Dla mnie, Andrew? Dla mnie? Nie spojrzał jej w oczy.- Nie, Noys, dla siebie.Nie mógłbym żyć, gdybym cię stracił.Powiedziała:- A jeśli nas złapią.Harlan znał na to odpowiedź.Znał odpowiedź od czasu, kiedy rozmyślał wtedy w 482 Stuleciu leżąc razem z Noys.Ale nawet teraz nie śmiał myśleć o ponurej prawdzie.Powiedział:- Nie boją się nikogo.Mam swoje sposoby.Oni sobie nawet nie wyobrażają, jak wiele wiem.9.InterludiumGdy się patrzy wstecz, można powiedzieć, że rozpoczął się potem idylliczy okres.Sto wydarzeń nastąpiło w tych fizjotygodniach, a później wszystko to splątało się w pamięci Harlana i wydawało mu się, że ten okres trwał o wiele dłużej niż w rzeczywistości.Najpiękniejsze były niewątpliwie godziny, które mógł spędzić z Noys, one upiększały wszystko inne.Po pierwsze: W 482 Stuleciu pakował powoli swe rzeczy osobiste - ubranie, filmy, a przede wszystkim ukochane i wypieszczone roczniki czasopism z Prymitywu.Pieczołowicie doglądał ich powrotu do swojej stałej siedziby w 575 wieku.Finge stał obok, gdy ludzie z Obsługi przenosili bagaże do kotła towarowego.Powiedział, z największą starannością dobierając słów:- Widzę, że pan nas opuszcza.Uśmiechał się szeroko, starannie jednak ściągając wargi, tak że widać było końce zębów.Ręce miał złożone za plecami, a jego pulchna postać kołysała się na piętach.Harlan nie patrzył na swego przełożonego.Mruknął obojętnie:- Tak, Kalkulatorze.Finge powiedział:- Złożę raport Starszemu Kalkulatorowi Twissellowi w sprawie całkowicie zadowalającego wypełnienia obowiązków obserwacyjnych w 482 Stuleciu.Harlan nie mógł się zdobyć nawet na słowo podziękowania.Milczał.Finge podjął, nagle zniżając głos:- Na razie nie zamelduję o pana niedawnej próbie użycia siły wobec mnie.- I chociaż uśmiech nadal pozostawał na jego twarzy, a Kalkulator spoglądał łagodnym wzrokiem, był w nim jakiś odcień okrutnej satysfakcji.Harlan spojrzał ostro i powiedział: - Jak pan uważa.Po drugie: Urządził się znowu w 575.Prawie natychmiast spotkał Twissella.Ucieszył się na widok tego człowieka z pomarszczoną twarzą gnoma.Ucieszył się nawet widząc, jak Twissell podnosi do ust białą rurkę, dymiącą między dwoma poplamionymi palcami.Harlan powiedział:- Kalkulatorze.Twissell wynurzywszy się ze swego gabinetu patrzył przez chwilę, nie widząc i nie poznając Harlana.Twarz miał wychudłą, a oczy przymrużone ze znużenia.Powiedział:- Ach, Technik Harlan.Skończyłeś robotę w 482?- Tak, Starszy Kalkulatorze.Reakcja Twissella była dziwaczna.Popatrzył na zegarek, który, jak każdy zegarek w Wieczności, wskazywał czas fizjologiczny, podając zarówno dni, jak i godziny:- Pod nosem, mój chłopcze.Cudowne.Cudowne.Serce Harlana drgnęło.Jeszcze nie tak dawno nie potrafiłby znaleźć sensu w tych słowach.Teraz zdawało mu się, że je rozumie.Twissell musiał być zmęczony, bo inaczej może nie zdradzałby tak łatwo istoty rzeczy.Albo może Kalkulator uważał tę uwagę za tak tajemniczą, że aż zupełnie bezpieczną, mimo że tak bliską prawdy.Harlan zapytał w miarę możności obojętnie, tak aby nie było widoczne, że jego uwaga ma jakikolwiek związek z tym, co Twissell powiedział przed chwilą:- Jak się ma mój Nowicjusz?- Dobrze, dobrze - Twissell najwidoczniej miał coś innego na głowie.Possał szybko tlącą się rurkę z tytoniem, kiwnął głową i wyszedł spiesznie.Po trzecie: Nowicjusz.Wyglądał starzej.Wydawało się, że jest dojrzalszy.Wyciągnął dłoń i powiedział:- Cieszę się, że pan wrócił, Harlan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]