Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Dzieje Tristana i Izoldy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecież przyznał, że pierwotnie zamierzał zniszczyć ludzi.- Co chcesz zrobić? “Musimy wrócić do Drogi.Nadzór komendantów powinien być poinformowany.”Olmy wiedział, że nie ma wyboru.Uległ przeważającej inteligencji przeciwnika.Mógł tylko zastanawiać się, kiedy jartowie pokonają całą ludzką cywilizację.A może tylko ciągle nie doceniał siebie? Byłby to wówczas jedynie drobny defekt jego charakteru.52.Wydajna GajaRita czuła się jak zwierzę w klatce.Nie chciała znać prawdy, była jednak coraz bliżej Rodos i wszystko miało wkrótce wyjść na jaw.Była zamknięta w pułapce bąbla wraz ze skurczonym zdeformowanym potworem, niesamowicie pobitą lalką, przypominającą człowieka.Czuła, jak stanął za nią, ale nie miała odwagi się odwrócić.Zaciskając dłonie na poręczy zamknęła oczy, a potem znów je otworzyła.Powiedziała do siebie: “Sama tego chciałaś.Zobaczyć swoją wyspę.”Jej siły były już na wyczerpaniu.Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zaraz musiała je zamknąć, by stłumić krzyk.Wychyliła się całym ciałem za barierkę, a potem odrzuciła głowę do tyłu, prostując palce.Nie czuła jeszcze w pełni narastającej w niej dzikiej rozpaczy.Widziała swoją ojczyznę, port handlowy na Rodos i długi pas ziemi, na końcu którego wznosiła się forteca Kambyses, dalej był dom Patrikii i port wojenny.Miasto Rodos zniknęło, pozostało po nim tylko puste miejsce, pełne brudu i szarości.“Gdzie się podziało?” westchnęła.Wyspa była najeżona kolumnami zakończonymi złotymi czapami.Od morza aż po góry ciągnęły się kolumny, jakby nagle ziścił się sen Kroisosa o złotych grzybach.- Dlaczego? - krzyknęła.- Co to jest?Typhon odpowiedział stłumionym głosem.Nie zrozumiała go i nie miała ochoty na niego spoglądać.Słońce zachodziło za nimi, gdy bąbel zbliżył się do domu Patrikii, który wciąż był otoczony płotem z metalowych węży, choć było ich mniej niż dawniej.- Twoja świątynia też jest blisko.- Rita usłyszała głos zza pleców i poczuła obrzydliwe mrowienie wzdłuż kręgosłupa.Były rzeczy gorsze niż śmierć, a jedną z nich była obecność tego potwora.Otarła twarz dłonią, odwróciła się i stanęła twarzą w twarz ze strażnikiem.- dlaczego te miejsca są nadal tutaj?- Bo mają dla ciebie znaczenie - wyjaśnił Typhon.Właśnie ustawiał czubek swojej głowy na miejscu.Rita zdusiła w sobie ponowne pragnienie, by zacząć go bić.Postanowiła, że przynajmniej jedną rzecz musi uratować - swoją godność - i powstrzymała się.- Cały ten świat ma dla mnie znaczenie.Przywróćcie go na swoje miejsce.Typhon wydał z siebie dźwięk krztuszącego się małego psa i jego głos stał się wyraźny.- To niemożliwe.Prawie wyczerpaliśmy limit energii.Twój świat ma też swoje przeznaczenie.Stanie się swoim własnym magazynem.Jeśli ktoś będzie chciał studiować Gaię, po prostu przybędzie tutaj.Urządzimy piękny skansen.Tymczasem szkolimy tutaj młodych pracowników.Mogłabyś to nazwać świętym miejscem.- Nikt nie przeżył?- Prawie nikt nie umarł - oburzył się Typhon prostując ramię.Rita przypomniała sobie, jak jego ciało bez oporu ustępowało pod ciosami i odwróciła się z obrzydzeniem, wpychając pięści do ust.- Gdyby nie my, większość z nich by umarła.Teraz są zmagazynowani.To nie jest przykre.Byłem w takim stanie wielokrotnie.W przeciwieństwie do śmierci, zmagazynowanie nie jest ostateczne.Potrząsnęła głową i przerwała jego opowieść, która i tak wydawała się zbiorem absurdów.- Gdzie są moi towarzysze? Powiedziałeś, że też tu będą.- Są tutaj.- Bąbel unosił się ponad szarym i zwiędłym ogrodem Patrikii.Z drzew pomarańczowych zostały tylko zakurzone szkielety.Gdy podeszli do domu, wyłoniły się zza niego trzy inne bąble.Znajdowali się w nich Demetrios, Lugotorix i Oresias, każdy w innym.Podobnie jak Rita nie byli sami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]