Podobne
- Strona startowa
- Martin George R.R Gra o tron (SCAN dal 908)
- George Sand Grzech pana Antoniego
- Chmielewska Joanna Florencja Corka Diabla (www.ksi
- Martin George R.R Gra o tron
- George R.R. Martin 3 Nawałnica mieczy cz.1
- Bidwell George Pod piracka flaga
- Narcyza Żmichowska Poganka
- Ziemianski Andrzej Achaja tom 1
- Gail Z. Martin Polegli królowie 01 Zaprzysiężeni
- Winnetou t.3 May K
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem Dorota wywlokła się z tłumu; nie przystanęła nawet, by zobaczyć, czy nie można by powiedzieć Nobby'emu „żegnaj" - była zbyt przerażona i nade wszystko pragnęła uciekać.Kolana drżały pod nią nie do opanowania.Kiedy wróciła do chaty, siedziały tam inne kobiety, omawiając w podnieceniu aresztowanie Nobby'ego.Wwierciła się głęboko w słomę i schowała, żeby się odciąć od dźwięku ich głosów.A one nie przestawały gadać do północy i, oczywista, ponieważ Dorota była zapewne „flamą" Nobby'ego, wyrażały jej ubolewanie i zasypywały pytaniami.Nie odpowiadała, udając, że śpi.Ale wiedziała doskonale, że tej nocy nie zmruży oka.Cała sprawa przeraziła ją i przygniotła.Przeraziła bardziej niż to uzasadnione i zrozumiałe.Przecież jej samej nie zagrażało nic.Robotnicy Cairnsa nie wiedzieli, że korzystała ze skradzionych jabłek - jeśli o to chodzi, to niemal wszyscy w obozie z nich korzystali - a Nobby nigdy by nie zdradził.Nie dlatego też, że trapiła się bardzo o los Nobby'ego, który najwyraźniej nie przejął się perspektywą miesiąca aresztu.Coś się w niej stało - jakaś zmiana zaszła w klimacie myśli.Wydało się jej, że już nie jest tą samą osobą, jaką była przed godziną.Wszystko uległo zmianie w niej i dokoła.Było to tak, jakby w mózgu pękła bańka powietrza, uwalniając myśli, uczucia, lęki, o których istnieniu zapomniała.Rozpadła się cała senna apatia minionych trzech tygodni.Bo to był, najdokładniej rzecz ujmując, rodzaj snu - żyła w szczególnym stanie uśpienia, w jakim człowiek zgadza się na wszystko, nie pytając o nic.Brud, łachy, włóczęga, żebranina, kradzieże - wszystko zdawało się naturalne.Nawet utrata pamięci wydała się naturalna; do tej chwili niemal się nad nią nie zastanawiała.Pytanie „kim jestem?" wypadło z jej myśli tak, że niekiedy zapominała o nim na całe godziny.Dopiero teraz wracało z jakąś rzeczywistą natarczywością.Niemal całą tę żałosną noc pytanie owo przelatywało raz po raz przez jej mózg.Dręczyło może nie samo pytanie, ale świadomość, że odpowiedź jest bliska.Wracała pamięć, to jasne, a wraz z nią zbliżał się jakiś obrzydliwy zapewne wstrząs.Rzeczywiście bała się tej chwili, kiedy odkryje własną tożsamość.Tuż pod powierzchnią świadomości czekało coś, z czym nie chciała się zetknąć.Wstała o pół do szóstej i, jak zwykle, poczęła gmerać w poszukiwaniu trzewików.Wyszła na zewnątrz, podsyciła ogień i postawiła na żarze dzbanek z wodą, żeby ją zagotować.I kiedy to robiła, przeleciało przez jej mózgwspomnienie, na pozór bez związku.Wspomnienie postoju na wiejskiej murawie pod Wale, przed dwoma tygodniami - wtedy, gdy spotkali starą Irlandkę, panią McElligot.Przypomniała sobie tamtą scenę bardzo wyraziście.Siebie leżącą bez sił na trawie, z ramieniem na twarzy i Nobby'ego, i panią McElligot przegadujących się nad jej wyciągniętym ciałem; i Charliego, jak z obleśnym upodobaniem odczytał afisz: »Sekretne życie córki proboszcza*; znów siebie tajemniczą i pytającą bez szczególnego zainteresowania: „Co to jest proboszcz?"W tej chwili dotkliwy ziąb, niczym lodowata dłoń ścisnął jej serce.Poderwała się i uciekła nieomal biegiem do chaty, po czym wryła się w miejsce, gdzie leżały worki i poczęła macać pod nimi słomę.W olbrzymiej stercie znikał cały dobytek, stopniowo przebijając się na samo dno.Ale po kilkuminutowych poszukiwaniach, zarabiając na przekleństwa paru kobiet, które trwały jeszcze w półśnie, Dorota znalazła to, czego szukała.Był to egzemplarz „Pippin's Weekly", podarowany jej przez Nobby'ego przed tygodniem.Wyniosła go na zewnątrz, uklękła i rozpostarła w świetle ogniska.Na pierwszej stronie widniała fotografia i trzy wielkie tytuły.Tak! To było to!DRAMAT NAMIĘTNOŚCI W POWIATOWYM PROBOSTWIECÓRKA DUCHOWNEGO I PODSTARZAŁY UWODZICIELPOSIWIAŁY OJCIEC ZDRUZGOTANY ROZPACZĄ(„Pippin's Weekly", wydanie specjalne)„Wolałbym raczej ujrzeć ją w grobie!" tak brzmiał wzruszający lament Wielebnego Charlesa Hare, proboszcza z Knype Hill, hrabstwo Suffolk, kiedy stwierdził, że jego dwudziestoośmioletnia córka została porwana przez starzejącego się kawalera nazwiskiem Warburton, podającego się za artystę malarza.Panna Hare, która opuściła miasto nocą dwudziestego pierwszego sierpnia, nadal pozostaje zaginiona, a wszystkie próby trafienia na jej ślad zawiodły.(rozstrzelonym drukiem) Pogłoska, na razie nie potwierdzona, mówi, że widziano ją ostatnio w męskim towarzystwie w hotelu o podłej reputacji, w Wiedniu.Czytelnicy „Pippin's Weekly" zapewne pamiętają, że porwanie miało miejsce w okolicznościach dramatycznych.Nieco przed północą dwudziestego pierwszego sierpnia, pani Ewelina Semprill, owdowiała dama zamieszkująca dom sąsiadujący z panem Warburtonem, ujrzała przypadkowo pana Warburtona stojącego przed bramą i rozmawiającego z młodą kobietą.Ponieważ była to jasna noc księżycowa, pani Semprill mogła rozpoznać w tej młodej kobieciepannę Hare, córkę proboszcza.Para pozostawała przed bramą kilka minut, a przed wejściem do środka wymieniła uściski, które pani Semprill uznała za namiętne.Około pół godziny później pojawili się znowu w samochodzie pana Warburtona, trzymanym za frontową bramą i odjechali w stronę drogi do Ipswich.Panna Hare miała na sobie strój niekompletny i sprawiała wrażenie, że znajduje się pod wpływem alkoholu.Dowiadujemy się, że od pewnego czasu panna Hare miała zwyczaj potajemnego odwiedzania domu pana Warburtona.Pani Semprill, którą z wielkim trudem udało się nakłonić do mówienia o tym przykrym wydarzeniu - ujawniła potem."Dorota zmięła wściekle „Pippin's Weekly" obiema dłońmi i cisnęła w ognisko, przewracając przy tym dzbanek z wodą.Podniosła się chmura popiołu i siarczanego dymu.Niemal w tej samej chwili Dorota wyrwała gazetę, jeszcze nie nadpaloną przez ogień.Nic po tchórzostwie, lepiej dowiedzieć się najgorszego.Czytała z przerażającą fascynacją.Nie była to miła lektura: historia o sobie samej.Dziwne, ale nie miała już cienia wątpliwości, że dziewczyna, o której czyta, to właśnie ona.Przyjrzała się fotografii.Była poplamiona, zamazana, ale nie pozostawiała wątpliwości.Nie potrzebowała nawet tej fotografii, żeby sobie przypomnieć.W pamięci ożyło wszystko - każdy szczegół życia, aż do owego wieczora, kiedy wróciła z domu pana Warburtona zmęczona i, przypuszczalnie, usnęła w cieplarni.Widziała to teraz tak wyraźnie, wydawało się niemożliwe, że kiedykolwiek mogła o tym zapomnieć.Tego dnia nie zjadła śniadania i nie pomyślała o przygotowaniu czegokolwiek na posiłek południowy.Kiedy nadeszła pora, siłą nawyku poszła z innymi zbieraczami na plantację chmielu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]