Podobne
- Strona startowa
- Rey Pierre Sunset
- Zakładnik Pierre Lemaitre(1)
- Pelot Pierre Tranzyt (SCAN dal 1130)
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Photoshop 6 PL
- radzieckiego funkcjonariusza
- Potocki.Jan Rekopis.znaleziony.
- Greg Bear Koncert Nieskonczonosci
- Capp Colin Bron Chaosu (2)
- Dickens Charles Klub Pickwicka tom II (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewelina111.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Być może są także inni, Gaynes.i jeszcze żyją.- Może ja - powiedział ochryple.Lone w milczeniu przygryzła pobladłe wargi.Niskim i spokojnym głosem potwierdziła.- Może ty, Gaynes.Nerwowy skurcz ściągnął policzki Gaynesa.Wzruszył ramionami, wymamrotał jeszcze parę niewyraźnych zdań i rozejrzał się wokół wzrokiem tropionego zwierzęcia, które rozdrażnione szuka wyjścia z pułapki.- A dlaczego słowo “gaynes" ma mieć, jeśli chodzi o mnie, jakieś znaczenie? - zapytał.- Dlaczego miałoby to być moje imię?- Prawdopodobnie to nie jest twoje imię - rzekła Lone.- Postanowiliśmy “ochrzcić" cię Gaynesem nawiązując do tego, co powiedział przed śmiercią członek załogi.Nie znamy sensu tego słowa.Daliśmy ci to imię sądząc po prostu, że jeśli należałeś do załogi, może ono wywołać u ciebie jakieś reminiscencje, jakieś wspomnienia.Było to jak butelka wrzucona do morza.- Nie jestem z tego.z tego statku - stwierdził Gaynes.- Nie jestem rozbitkiem z tej załogi.Zresztą Thenday to udowodniła.Poznała mnie, uważa się za moją siostrę i ma moje zdjęcia.- Tak - przyznała Lone.- Jest dziewięć szans na dziesięć, że istotnie nazywasz się Derryan, jak mi się zdaje.Ale mimo wszystko chcieliśmy przyprowadzić cię tutaj, skonfrontować z tymi realiami w nadziei, że wywoła to wstrząs.Może Thenday jest rzeczywiście twoją siostrą, tak jak uważa, ale nic tego nie potwierdza w sposób niezbity.W tej kwestii, Gaynes, także nie ma żadnego dowodu.Sama Thenday.która chciała cię odnaleźć, może być przecież jedną z ocalałych osób.Fotografie są prawdziwe.albo sfałszowane.To jest możliwe.wbrew pozorom.Statek spadł w pobliżu Loccos, gdzie ponoć się urodziłeś.Thenday przyjechała z Loccos.Tak czy inaczej nie możemy z całą pewnością niczego twierdzić.Gaynes znów przesunął zmęczoną ręką po twarzy.Zdobywał się na ogromny wysiłek, by zachować zimną krew, by stłumić w sobie przemożną chęć ucieczki dokądkolwiek, byleby tylko poza ten oszalały rozchybotany świat, który złośliwie pulsował i starał się go wessać.Ten świat, w którym sama Lone, wbrew własnym zapewnieniom, była wrogiem, znajdowała się po drugiej stronie.- Nasuwa to przypuszczenie, że załoga liczyła kilkoro członków - powiedział dygocząc.- Może są rozproszeni po okolicy i usiłują się odnaleźć.Nasuwa to kolejne przypuszczenie, że stanowią oni niejako “opozycję" wobec zasad regulujących życie naszego Świata, ponieważ ukrywają się, a Thenday, przykładowo, chcąc mnie odzyskać, mogła ułożyć cały ten scenariusz, jeśli założymy, że była członkiem załogi.Lone przytaknęła.Zadrżała, jak gdyby zimny wiatr, który się zerwał, nagle przeniknął przez cienką warstwę jej kurtki.- Dlaczego myślicie, że jesteście zagrożeni? - zapytał Gaynes.- Zakładając, że przeżyli rozbitkowie z tej katastrofy, którzy się nie ujawniają.Sam ten fakt pozwala na.- A może oni się boją! - przerwał jej Gaynes.- Wasza postawa jest co najmniej dziwna! Mogą ich zbijać z tropu wasze obyczaje, wasz sposób życia.Teraz z kolei przerwała jego tyradę Lone.- To prawda, mogą być zdziwieni, zaskoczeni, zdezorientowani, czy jak - to jeszcze nazwiesz, Gaynes.Ale na pewno nie przestraszeni.Są członkami jakiegoś zespołu eksploracyjnego.Otrzaskani niestety z myślą, że u celu swych podróży zastaną rzeczy nieznane.Musisz przyznać, że tu, w naszym Świecie, bez względu na to, co odkryli, nic nie powinno by ich przerażać.O ile istnieją, Gaynes, to ukrywają się dlatego, że zależy im na tym, obyśmy ich nie rozpoznali.Nie dokończyła zdania, słowa zastąpiła sugestywną mimiką pozwalającą domyślić się dalszego ciągu.No i widzisz, Gaynes (ponieważ nadal nazywasz się Gaynes, prawda?).Ten łańcuch dedukcji, których prostota aż zbija z pantałyku, które świadczą o wyjątkowym braku zaufania.Nieufność, Gaynes.Główny motor tego, co w swej naiwności traktowałeś jako szczególne względy dla twojej osoby.- Nic nie wiemy - podjęła Lone, ona również niespokojna i szczerze przejęta.- Nic nie jest całkiem pewne.Może w tym, co ci powiedziałam, nie ma nic słusznego, uzasadnionego, ale musimy brać pod uwagę każdą ewentualność.Może nic tu nie jest prawdziwe z wyjątkiem tego wraku i znalezionych ciał.- Nie jestem z tego statku - szepnął Gaynes.- Mogliście się wcześniej o tym przekonać sprawdzając Thenday.Weryfikując jej słowa.- Zrobiliśmy to w miarę naszych możliwości.Jej twierdzenia wydawały się prawdziwe, pozostawała jeszcze możliwa wątpliwość, którą musieliśmy rozwiać.Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że ona mogła zdobyć rzeczywiste Informacje w wyniku introspekcji.To jest możliwe, Gaynes, i w czasie naszej podróży ty sam stałeś się przedmiotem pewnej dziwnej.próby.Przypomnij sobie, jak zemdlałeś w sali Postoju na przełęczy, i wszystko, co mi o tym powiedziałeś.Ta kobieta, która cię wzywała, Gaynes.Przypominał to sobie dokładnie (ale nie pamiętał, czy wydarzenie to opowiedział Lone ze szczegółami.), przypominał to sobie i fakt ten potęgował zamęt, w którego pulsującym centrum mógł lada chwila obrócić się w nicość.kim była ta kobieta, która go wzywała, w szarym płaszczu z kapturem? Jęknął mimo woli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]