Podobne
- Strona startowa
- Pelot Pierre Tranzyt (SCAN dal 1130)
- Rey Pierre Sunset
- Pelot Pierre Tranzyt
- Anne McCaffrey Planeta Dinozaurow
- Daw
- Chłopi
- Encyclopedia of networking
- Nora Roberts GoÂścinne występy [Książę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- Douglas R. Porter Managing Growth in America's Communities (1997)
- Joseph P. Farrell Wojna nuklearna sprzed 5 tysięcy lat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mizuyashi.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko, co o takich sprawach wiem, wyniosÅ‚em zkina.Przypuszczam, że owa wypukÅ‚ość to broÅ„.Mężczyznapowoli siÄ™ga rÄ™kÄ… do prawej kieszeni, wyjmuje gumÄ™ do żucia i,spokojnie rozpakowujÄ…c jÄ… z papierka, rozglÄ…da siÄ™ dookoÅ‚a.PoczuÅ‚, że ktoÅ› mu siÄ™ przypatruje.RozglÄ…da siÄ™ i jegospojrzeli ie na mikrosekundÄ™ zatrzymuje siÄ™ na mnie.Potemchowa papierek po gumie do kieszeni i odchodzi w stronÄ™stacji metra.Ta krótka chwila mnie zmroziÅ‚a.Facet może być kimkolwiek, ale wystarczyÅ‚ uÅ‚amek sekundy,żebym nabraÅ‚ pewnoÅ›ci, że z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… byle kim nie jest.PrzetrzÄ…sam swojÄ… pamięć zawodowÄ… w poszukiwaniujakiegoÅ› odpowiednika tego faceta z twarzÄ… bez wyrazu,oszczÄ™dnego w ruchach, z krótkimi szpakowatymi wÅ‚osami ipodobnym sposobem poruszania siÄ™.Z zakamarków mojego umysÅ‚u wyÅ‚ania siÄ™ model: byÅ‚ywojskowy.A oczko wyżej - kto? Odpowiedz jest szokujÄ…ca:najemnik.O ile siÄ™ nie mylÄ™, Lacoste do zorganizowania akcji z zakÅ‚ad-nikami zatrudniÅ‚ zawodowca.OdchodzÄ™.Czas zadzwonić do radcy prawnego.W zeszycie zanotowaÅ‚em z grubsza, co mu powiem.Mój zega-rek wskazuje punkt piÄ™tnastÄ… trzydzieÅ›ci, kiedy sÅ‚yszÄ™ zdecydo-wany gÅ‚os dziewczyny:- Pan Delambre? Mecenas Stéphanie Gilson.W czym mogÄ™pomóc?Dziewczyna jest mÅ‚oda.Jakbym sÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚os stażystki z BLC--Consulting.Przez moment wyobrażam sobie mojÄ… córkÄ™ Luciew uniformie adwokatki, zwracajÄ…cÄ… siÄ™ do bezrobotnegomojego pokroju takim samym nieznoszÄ…cym sprzeciwu tonem,z takÄ… samÄ… irytacjÄ….Dlaczego wszyscy ci mÅ‚odzi ludzie sÄ… ażtak do siebie podobni? Może dlatego, że wszyscy nieudacznicymojego pokroju też sÄ… do siebie podobni.Z miejsca potwierdza, że skutkiem wykroczenia firma mniezwolniÅ‚a.- Jakiego wykroczenia? - pytam.- UderzyÅ‚ pan swojego zwierzchnika, panie Delambre.KażdeprzedsiÄ™biorstwo by pana za coÅ› podobnego zwolniÅ‚o.- I w każdym przedsiÄ™biorstwie zwierzchnikowi wolnobyÅ‚oby skopać pracownikowi tyÅ‚ek?- A tak, czytaÅ‚am o tym w paÅ„skim oÅ›wiadczeniu.Niestety,sprawy wyglÄ…daÅ‚y inaczej.- SkÄ…d pani wie? Skopano mi tyÅ‚ek o piÄ…tej rano; a co panirobiÅ‚a o tej porze?PoniosÅ‚o mnie.Krótka cisza, która zapada po moich sÅ‚owach,upewnia mnie, że rozmowa szybko siÄ™ skoÅ„czy.MuszÄ™ to na-prawić, muszÄ™ koniecznie znalezć do niej dojÅ›cie.Zerkam wnotatki.- Pani mecenas Gilson, wybaczy pani, ale., czy mogÄ™zapytać, ile pani ma lat?- Nie widzÄ™ zwiÄ…zku ze sprawÄ….- To mi wÅ‚aÅ›nie nie daje spokoju.Bo widzi pani, mampięćdziesiÄ…t siedem Å‚at, od czterech lat jestem bezrobotny i.- Panie Delambre, to nie chwila, żeby siÄ™ skarżyć.-.i tracÄ™ jedynÄ… pracÄ™, jakÄ… mam.Pozywa mnie pani dosÄ…du i.Znowu podniosÅ‚em gÅ‚os.- Nie mnie należy to powiedzieć.-.i żąda ode mnie odszkodowania w wysokoÅ›ci mojejczteroletniej i jedynej pensji! Chce mnie pani zabić?Nie wiem, czy dziewczyna mnie sÅ‚ucha, ale przechodzÄ™ doplanu B.- Jestem gotowy zÅ‚ożyć przeprosiny.Krótka cisza.- Przeprosiny na piÅ›mie?ZainteresowaÅ‚a siÄ™, jestem na dobrej drodze.- Jak najbardziej.Oto co pani proponujÄ™.ZdarzeniewyglÄ…daÅ‚o zupeÅ‚nie inaczej, ale nieważne.SkÅ‚adamprzeprosiny.Nie proszÄ™ nawet o ponowne przyjÄ™cie mnie dopracy.Jedyne, czego chcÄ™, to żeby na tym skoÅ„czyć.Rozumiemnie pani? %7Å‚eby nie byÅ‚o procesu.Dziewczyna szybko siÄ™ zastanawia.- MyÅ›lÄ™, że możemy przyjąć paÅ„skie przeprosiny.Czy możepan odpowiednie pismo dostarczyć nam jak najszybciej?- Choćby jutro.Nie ma sprawy.A pani wstrzymapostÄ™powanie karne.- Wszystko w swoim czasie, panie Delambre.Przeprosi panPehlivana, jak również swojego byÅ‚ego pracodawcÄ™, i potemzobaczymy.Trzeba bÄ™dzie siÄ™ nad wszystkim zastanowić, ale zyskaÅ‚em naczasie.Już mam siÄ™ rozÅ‚Ä…czyć, ale w koÅ„cu ciekawość przeważa.- Jeszcze jedno, pani mecenas.SkÄ…d pani pewność, żezdarzenie wyglÄ…daÅ‚o tak, jak je opisaÅ‚ pan Pehlivan?Dziewczyna rozważa, czy opÅ‚aca siÄ™ puÅ›cić farbÄ™.Już samo jejmilczenie jest wymowne.Wreszcie siÄ™ decyduje.- Posiadamy pewne zeznanie.Jeden z paÅ„skich kolegów,obecny przy zajÅ›ciu, zapewnia, że pan Pehlivan tylko siÄ™ opana otarÅ‚ i że.Romain.Dobrze, dobrze, zostawmy to.Przekażę pani pismo z prze-prosinami i na tym skoÅ„czymy.Zgoda?Czekam na paÅ„ski list, panie Delambre.NiecaÅ‚e dziesięć minut pózniej siedzÄ™ już w metrze.Kilka miesiÄ™cy temu Romain pożyczyÅ‚ mi twardy dysk dokomputera i pojechaÅ‚em do niego go odebrać.Nie pamiÄ™tamdokÅ‚adnie adresu, ale myÅ›lÄ™, że trafiÄ™.Dość dobrze pamiÄ™tamalejÄ™, na rogu jest apteka, a jego dom nieco dalej po prawej, manumer, który mgliÅ›cie mi siÄ™ z czymÅ› kojarzy, nie bardzo wiemz czym, a potem przypominam sobie, mój wiek, pięćdziesiÄ…tsiedem, naciskam guzik pod nazwiskiem Romain Alquier , wdomofonie sÅ‚yszÄ™ zaspany gÅ‚os.W rzeczywistoÅ›ci Romain bynajmniej nie wyglÄ…da nazaspanego.Jest blady, niespokojny, lekko drżą mu palce.ZapomniaÅ‚em już, jak u niego ciasno.Klitka.Przesuwane drzwizasÅ‚aniajÄ… częściowo aneks kuchenny, pół metra kwadratowegoz szafkami upchanymi nad zlewem wielkoÅ›ci dÅ‚oni.PoÅ‚owÄ™powierzchni pokoju zajmuje biurko pod Å›cianÄ…, caÅ‚e zastawionesprzÄ™tem komputerowym.DrugÄ… poÅ‚owÄ™ - kanapa, rozkÅ‚adanana noc.To na niej siedzi Romain, który wskazuje mibezksztaÅ‚tnÄ… masÄ™ czerwonego plastiku na podÅ‚odze,przypuszczalnie coÅ› w rodzaju pufa.WolÄ™ stać.RaptemRomain też siÄ™ podnosi.- SÅ‚uchaj - zaczyna - wszystko ci wytÅ‚umaczÄ™.PowstrzymujÄ™ go szybkim gestem.Stoimy naprzeciwko sie-bie w tym ciasnym pokoiku jak dwa hodowlane króliki wklatce.Romain przerywa i mrugajÄ…c oczami, patrzy na mnie.Boi siÄ™ tego, co zaraz nastÄ…pi, i sÅ‚usznie, bo muszÄ™ absolutnieuzyskać to, po co przyszedÅ‚em.Wszystko zależy od niego iwÅ‚aÅ›nie ów fakt przyprawia mnie o nerwowość.Na jego czole,pod liniÄ… wÅ‚osów dostrzegam kilka kropli potu.KrÄ™cÄ™przeczÄ…co gÅ‚owÄ….Staram siÄ™ zachować spokój.Wiem, że caÅ‚anasza maÅ‚a historia, jego i moja, jest wpisana w wielkÄ…historiÄ™ naszego życia.Jego historiÄ™ Å‚atwo zrozumieć.JestchÅ‚opskim synem, co okreÅ›la mentalne ramy wszelkich jegopoczynaÅ„ i reakcji.NauczyÅ‚ siÄ™ zachowywać to, co ma.ZazdroÅ›nie.Zarówno pracÄ™, jak i caÅ‚Ä… resztÄ™.Wszystko - czy tolubi, czy nie - należy do niego, jest jego wÅ‚asnoÅ›ciÄ….WiÄ™ckrÄ™cÄ™ przeczÄ…co gÅ‚owÄ…, choć przeciwnie, w peÅ‚ni siÄ™ z tymzgadzam.I żeby pokazać, do jakiego stopnia jestem wyluzowany, zpeÅ‚nÄ… podziwu minÄ… odwracam siÄ™ do biurka, na którymkróluje ogromny pÅ‚aski monitor komputera.Taka technologianie pasuje do tej króliczej klatki.Z powrotem przenoszÄ™ wzrokna niego.Mruga oczami.Jego wielkie Å‚apy handlarza bydÅ‚azwisajÄ… bezwÅ‚adnie po bokach.PrÄ™dzej da siÄ™ zabić, niż ustÄ…piw czymÅ›, co tak naprawdÄ™ jest zupeÅ‚nie bez znaczenia.Gwiżdżęna to.Mam inne pilne sprawy.- Zachowanie roboty, Romain, to sprawa Å›wiÄ™ta.RozumiemciÄ™.I nie mam do ciebie pretensji.Na twoim miejscupostÄ…piÅ‚bym dokÅ‚adnie tak samo.Ale chcÄ™ ciÄ™ poprosić opewnÄ… przysÅ‚ugÄ™.Nieufnie marszczy brwi, jakbym mu zaproponowaÅ‚ cielaka ponienormalnie niskiej cenie.Kciukiem wskazujÄ™ na wielki ekrankomputera:- Chodzi wÅ‚aÅ›nie o pracÄ™.Mam coÅ› na oku.GdybyÅ› mógÅ‚ mijednej rzeczy poszukać.Twarz mu siÄ™ rozjaÅ›nia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]