Podobne
- Strona startowa
- Kass Fleisher The Bear River Massacre and the Making of History (2004)
- Homa Jan Antoni Ostatni koncert
- Bear Greg Wiecznosc (SCAN dal 1073)
- Bear Greg Wiecznosc
- Stephen King TO
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci
- Savage Felicity Pokora Garden (2)
- Peters Ellis Kroniki brata Cadfaela (Mnich) 18 Lato Duńczyków
- Alistair Maclean Szatanski Wirus
- Zbigniew Nienacki Raz w roku w Skiroławkach
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- letscook2011.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W chwilach, jakie mija³y miêdzy kamieniami, s³ysza³ g³osy zajête rozmow¹.Nie mia³ siê nigdy dowiedzieæ, czy rozmowê tê zaaran¿owano jako ostrze¿enie.G³osy omawia³y jego pozycjê w Inyas Trai, jego stosunki z Kap³ank¹ Godzin, po³o¿enie ludzi w Królestwie - wspomnia³y te¿ o Radzie Eleu i o Malnie.Wynurzy³ siê w ciep³e s³oneczne œwiat³o.Na kamieniu obok niego nie by³o ani Niko³aja; ani Beka.W ¿wirowym krêgu otaczaj¹cym kamieñ oczekiwa³a go Ulath z czterema Sidhami w per³owoszarych szatach.Twarz Ulath by³a napiêta, ponura.Czu³, jak pulsuje z³oœci¹ jej aura, wyczuwa³ jej spêtan¹ moc.Sidhowie byli jeŸdŸcami z Irall.Tyle zdo³a³ wysondowaæ; zanim uœwiadomili sobie jego mo¿liwoœci i zablokowali swe umys³y.- Przypominam wam odezwa³a siê Ulath - ¿e on znajdujesiê pod ochron¹ Kap³anki Godzin.Najni¿szy z jeŸdŸców wyst¹pi³ przed pozosta³ych i wyci¹gn¹³ rêkê, ¿eby pomóc Michaelowi zejœæ z kamienia.Michael zawaha³ siê, ale po chwili przyj¹³ tê pomoc, zdaj¹c sobie sprawê, ¿e inaczej zdradzi³by siê ze swym strachem.Nie mia³ pojêcia, co dalej robiæ.W¹tpi³, czy po takich krótkich przygotowaniach i w otoczerriu tylu czujnych Sidhów, uda³oby mu siê z powodzeniem rzuciæ cieñ.- Jestem Gwinat - odezwa³ siê Sidh, który poda³ mu rêkê.Przyszed³em po ciebie.Znajdujesz siê w posiadaniu konia nale¿¹cego do hall.- Podarowano mi go - zastrzeg³ siê Michael.- To nie ma znaczenia.Nikt, a zw³aszcza cz³owiek, nie mo¿e znajdowaæ siê w posiadaniu konia ze stajni œwi¹tyni Adonny.323- To by³ koñ Alyonsa - wtr¹ci³a Ulath zerkaj¹c to na Gwinata, to na Michaela.- Dobrze o tym wiecie.- I za kradzie¿ tego konia Alyons zosta³ zes³any na Przeklêt¹ Równinê.W ten sposób go ukarano.Nie mogliœmy odzyskaæ tego konia - wycisn¹³ na nim swoje piêtno i dla œwi¹tyni zwierzê sta³o siê bezu¿yteczne.Zreszt¹ prawo Sidhów nie przewiduje zwrotu zagrabionej w³asnoœci - a zw³aszcza koni.Ulath dotknê³a policzka Michaela.- Cieñ Alyonsa zemœci³ siê na tobie - powiedzia³a.- Po œmierci Alyonsa koñ musia³ wróciæ do Irall albo zdechn¹æ.- Da³ mi go - powtórzy³ g³ucho Michael.I nagle dorzuci³ w przeb³ysku olœnienia: - A ja przyby³em tu, ¿eby go zwróciæ.Gwinat uœmiechn¹³ siê z uznaniem i potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Ty by³eœ jego wrogiem i ty go zabi³eœ, prawda?- Nie chcia³em byæ jego wrogiem.Nie ja go zabi³em._- ChodŸ.- JeŸdŸcy otoczyli go ko³em rozwiewaj¹c wszelk¹ nadziejê na ucieczkê.Ulath cofnê³a rêkê i odst¹pi³a od nich.Wysondowa³ j¹ szybko i natrafi³ na ¿al, ale nie znalaz³ tam g³êbokiego smutku.- Irall nie pochwala postêpowania Kap³anki w odniesieniu do ludzi - rzuci³ do niej Gwinat.- Irall nie ma ¿adnej w³adzy nad Kap³ank¹.Zosta³a powo³ana przez Adonnê.Co mówi Adonna?Gwinat uœmiechn¹³ siê przebiegle i sk³oni³ g³owê.- Zabieramy go.Takie jest prawo.Michaelu Co? Kto to? IdŸ z nimiSpojrza³ na Ulath, ale ona nie przesy³a³a ¿adnych komunikatów.Nie rozpozna³ te¿ Kap³anki.ani Radia Œmierci.A zatem kto?Wszed³ z jeŸdŸcami na kamieñ przejœciowy prowadz¹cy na ulice w dole, a potem ulicami tymi dotarli do miejsca, gdzie czeka³y konie ich - i Alyonsa.Grupka kobiet Sidhów przypatrywa³a siê, jak jeŸdŸcy pozwolili Michaelowi dosi¹œæ b³êkitnego jak niebo wierzchowca, jak dosiedli swoich koni i odjechali z nim przez pó³nocn¹ bramê Inyas Trai.Gwinat, uœmiechaj¹csiê wci¹¿, odwróci³ siê, ¿eby spojrzeæ za siebie przez bramê.- Nie mogê siê nadziwiæ, co nawet ludzie widz¹ w tym wartoœciowego - mrukn¹³ pod nosem.- Buduj¹c to, Spryggle zemœcili siê na nas, tak jak Alyons zemœci³ siê na tobie, co?Michael patrzy³ prosto przed siebie, na szeroki kamienny goœciniec biegn¹cy jak strzeli³ miêdzy szpalerem kolumn z czarnego kamienia i dalej, do bram œwi¹tyni Adonny.Zabierali go do Irall.Rozdzia³ trzydziesty pi¹tyPrzed nimi majaczy³o Irall.Jego czarna wie¿a centralna, g³adka, okr¹g³a i nijaka, zwê¿a³a siê ku górze w anonimowe ostrze iglicy.Wokó³ jej podstawy t³oczy³y siê nieregularne skupiska mniejszych wie¿, z których wszystkie pochyla³y siê ku centrum.Wie¿e wyrasta³y z g³adkiej kopu³y jedwabiœcie szarej ska³y.Gwinat i jeŸdŸcy prowadzili Michaela mroczn¹ kamienn¹ drog¹ biegn¹c¹ miêdzy kolumnami lœni¹cymi jak polerowany metal, a przy tym czarnymi jak noc; w ich g³êbiach p³onê³y rozb³yski niczym oczy syc¹ce siê jego niepokojem, jego strachem.Nic z nauk ¯urawic nie mog³o go do tego przygotowaæ.Wjazd by³ zadziwiaj¹co ma³y, szeroki tylko na tyle, aby mog³y siê nim przecisn¹æ trzy st¹paj¹ce obok siebie konie i mo¿e o dwie g³owy wy¿szy od jeŸdŸców posuwaj¹cych siê po obu stronach Michaela.Œciany tunelu by³y wklês³e jak œciany lodowej jaskini, a po pod³odze wala³y siê œmieci wygl¹daj¹ce na uschniête kwiaty.W powietrzu unosi³ siê s³odki zapach kurzu; nie by³ przykry, ale i nie za przyjemny.By³ sugestywny, niepokoj¹cy, jak zapachró¿ wiêdn¹cych w kubku d³oni skrytych gdzie nie siêga s³oñce p³atki sypi¹ siê pachn¹ce czarne w wiekuistych mrokachKomunikat nadszed³ z o wiele wiêksz¹ si³¹ ni¿ kiedykolwiek przedtem, gdy tylko œwiat³o wjazdu do tunelu zniknê³o za zakrêtem drogi.JeŸdŸcy parli naprzód; im niepotrzebne by³o ¿adne œwiat³o.Michael nas³uchiwa³ dalej tego g³osu.Jak przez mg³ê dotar³y do niego s³owa Gwinata: - Mamy doprowadziæ ciê do Testamentu.· Prze³o¿y³ £ukasz Nicpan.Gdy oczy przywyk³y do ciemnoœci, Michael zauwa¿y³, ¿e tunel rozszerzy³ siê i ¿e wype³nia go s³aba zielonkawa poœwiata.Przed nimi, po chodnikach biegn¹cych pod obiema œcianami, noga za nog¹ porusza³y siê gêsiego dwa d³ugie szeregi postaci z oczyma skierowanymi na wprost.Byli to Mieszañcy, a ka¿dy niós³ zielon¹ ceramiczn¹ misê nape³nion¹ czarn¹ ciecz¹.Michael stara³ siê przygl¹daæ ka¿dej mijanej twarzy, wypatruj¹c Lirga, ale by³o ich o wiele za du¿o, a do tego nie mia³ pewnoœci, czy potrafi³by sobie przypomnieæ, jak wygl¹da³ Lirg.Tunel wychodzi³ na ogromn¹, okopcon¹ salê, której sklepienie tonê³o w mroku.W œcianach, po obu jej stronach, widnia³y otwory o œrednicy od dziewiêciu do dwunastu metrów, o dolnych krawêdziach zaœniedzia³ych rdz¹ od nieprzerwanie skapuj¹cych z góry kropli.Konie brodzi³y z pluskiem w g³êbokiej na kilkanaœcie centymetrów warstwie mêtnej cieczy pokrywaj¹cej pod³ogê.Koñ Alyonsa - a raczej Adonny - niespokojnie strzyg³ uszami i zarzuca³ zadem.Nastêpna sala przypomina³a wnêtrze kartonowego ula; skonstruowano j¹ z okr¹g³ych poziomych ¿eber u³o¿onych warstwami, jedno na drugim, tak ¿e tworzy³y kopu³ê.Poœrodku sali znajdowa³ siê wpuszczony w pod³ogê amfiteatr o wysokich na metr stopniach prowadz¹cych w dó³, ku stawowi rdzawej wody.Michael czu³ teraz tylko stêch³y odór stoj¹cej wody.JeŸdŸcy eskortuj¹cy Michaela objechali z nim amfiteatr i wprowadzili do bocznego korytarza.Mijali teraz szereg maszeruj¹cych Sidhów odzianych tylko w szare kilty.Wszyscy s³udzy Adonny byli najwyraŸniej p³ci mêskiej; Irall by³o sanktuarium mê¿czyzn.- Co to jest Testament? - spyta³ Michael.Gwinat odwróci³ siê do niego.- Sala rozpraw s¹du Adonny.Miejsce spotkañ Malnu.- Nie musia³ sondowaæ aury Michaela, ¿eby dobrze mówiæ po angielsku.- Myœla³em, ¿e to w górach - zdziwi³ siê Michael
[ Pobierz całość w formacie PDF ]