Podobne
- Strona startowa
- Farmer Philip Jose wiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt
- Pullman Philip Mroczne materi Zorza polnocna (Zloty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materie 01 Złoty kompas
- Pullman Philip Mroczne materi Zloty kompas
- Farmer Philip Jose Ciala wiele cial
- Pullman Philip Mroczne materie 3 Bursztynowa luneta
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (S
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu (2)
- Dziewanowski Kazimierz Brzemię białego człowieka. Jak zbudowano Imperium Brytyjskie
- Anne McCaffrey Piesn krysztalu (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za pomocą monety, którą otrzymał był od kogoś —nie pamiętał już dokładnie, czy była to Pat, czy Al — otworzył jei wszedł do środka.W living roomie unosił się lekki zapach przypalonego tłusz-czu — woń, której nie czuł od czasów swego dzieciństwa.Wszedłszy do kuchni odkrył przyczynę tego zjawiska.Kuchenkacofnęła się w czasie, zamieniając się w starodawny piecyk gazowyfirmy Buck o zatkanych palnikach, zaskorupiałych i nie domyka-jących się drzwiczkach piekarnika.Tępo wpatrywał się przezchwilę w stary, zużyty piecyk — potem zaś spostrzegł, że podobnąmetamorfozę przeszły też inne sprzęty kuchenne.Aparat dostar-czający gazety do domu znikł całkowicie.Maszynka do robieniagrzanek rozsypała się w ciągu jednego dnia i zamieniła sięw dziwaczny, tandetny, nieautomatyczny sprzęt, z którego tostynie wyskakiwały nawet same —jak zauważył przyglądając mu sięponuro.Lodówka była teraz ogromnym, napędzanym za pomocąpasów urządzeniem; reliktem, który wynurzył się z Bóg wie jakodległej przeszłości.Ten model był jeszcze bardziej przestarzałyniż stary sprzęt produkcji General Electric, który widział w re-klamówce telewizyjnej.Najmniej zmieniła się maszynka do parze-nia kawy, w gruncie rzeczy pod jednym względem nawet nakorzyść: nie było już w niej otworu na monety i można było jejużywać bezpłatnie.To samo dotyczyło — jak zauważył —wszystkich pozostałych urządzeń.W każdym razie tych, którenadal znajdowały się na miejscu.Podobnie jak aparat gazetowy,całkowicie znikło urządzenie do usuwania śmieci.Próbował sobieprzypomnieć, jakie miał jeszcze sprzęty, ale wspomnienie o nichstało się już mgliste; zrezygnował więc i wrócił do living roomu.Telewizor cofnął się daleko; przed oczyma Joego stał terazstarodawny odbiornik radiowy firmy Atwater-Kent w obudowiez ciemnego drzewa, z zakresem fal krótkich, średnich i długich.Miał antenę oraz przewód uziemienia.— Boże święty — powiedział Joe z niesmakiem.Ale dlaczego telewizor nie zmienił się raczej w bezładny stosplastykowych i metalowych części? Były to przecież jego elementyskładowe; zbudowany był z nich, a nie z dawnego radioodbiornika.Być może fakt ten potwierdzał w jakiś dziwny sposób zarzuconyjuż dawno pogląd filozoficzny: koncepcję platońską, w myślktórej ogólne pojęcia rzeczy były — w każdej kategorii — realne.Odbiornik telewizyjny był formą wprowadzoną na miejsce innychform; kolejne formy następowały po sobie jak klatki na kawałkutaśmy filmowej.W każdym przedmiocie — rozmyślał Joe — muszą żyćw jakiś szczątkowy sposób jego formy poprzednie.Przeszłość —choć ukryta pod powierzchnią, zatajona — tkwi tam w dalszymciągu i może wynurzyć się na światło dzienne, gdy tylkonarosłe później formy znikną w jakiś niefortunny i nieprze-widziany sposób.Mężczyzna nie zawiera w sobie młodegochłopca, lecz wcześniej żyjących mężczyzn — myślał Joe.—Historia zaczęła się dawno temu.Odwodnione szczątki Wendy.Ustało tu normalnie funkc-jonujące następstwo form.Ostatnia forma dobiegła kresu i nic nienastąpiło po niej; ani żadna nowa forma, ani następna faza tego,co nazywamy rozwojem.Na tym chyba polega starość: braknowych form prowadzi do degeneracji i zgrzybiałości.Tylko żew tym wypadku nastąpiło to nagle — było kwestią zaledwiegodzin,Ale jeśli chodzi o tę dawną doktrynę — czyż Platon nietwierdził, że coś musi przetrwać rozpad, że jakiś element wewnę-trzny nie podlega mu? Ten dawny dualizm, w myśl którego ciałoi dusza były elementami odrębnymi? Ciało dobiegło kresu życia —jak w wypadku Wendy — dusza zaś wyfruwała jak ptak z gniazda,kierując się gdzie indziej.Możliwe — pomyślał.— Aby narodzićsię na nowo zgodnie z tym, co mówi tybetańska księga zmarłych.To istotnie prawda.Chryste Panie — pomyślał — mam nadzieję,że to prawda.W takim bowiem razie będziemy mogli wszyscyspotkać się znowu.Tak jak w Kubusiu Puchatku: istnieje innaczęść lasu, w której chłopiec i jego miś zawsze będą mogli siębawić.Oto niezniszczalna kategoria — pomyślał.— Tak samomy wszyscy.Każdy z nas, razem ze swym misiem, odnajdzie sięw nowym, jaśniejszym, trwalszym świecie.Z czystej ciekawości włączył prehistoryczny odbiornik radiowy.Żółta celuloidowa tarcza zaświeciła się, radio wydało z siebiegłośny pomruk, a potem wśród zakłóceń i gwizdów odezwała sięjakaś stacja.— Czas na program: Rodzina Pepper Younga — mówił spiker.Rozległ się bulgot muzyki organowej.— Przygotowany zostałprzez firmę produkującą mydło Camay — mydło pięknych kobiet.Wczoraj Pepper dowiedział się, że jego trwająca od wielu miesięcypraca dobiegła niespodziewanie końca, w związku z.— W tymmomencie Joe wyłączył radio.Opera mydlana sprzed drugiejwojny światowej — pomyślał zdumiony.— No cóż — jest tozgodne z czasowym cofaniem się zjawisk, występujących w tymświecie, w zamierającym quasi-świecie, czy jakkolwiek można tookreślić.Rozglądając się po pokoju spostrzegł stolik do kawy zeszklanym blatem opartym na barokowych nóżkach.Leżał na nimnumer pisma “Liberty", również pochodzący sprzed drugiej wojnyświatowej.Zawierał on kolejny odcinek fantastyczno-futurobgicz-nej powieści Nocna błyskawica, w której mowa była o przyszłejwojnie atomowej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]