Podobne
- Strona startowa
- Norton Andre Lackey Mercedes Zguba elfow
- Andrzej Sapkowski 1. Krew Elfow
- Krew Elfow
- Pierumow Nik Adamant Henny 3
- Nik Pierumow Czarna w3ocznia
- Nik Pierumow Czarna Wlocznia
- Wojownicy Nocy t.2
- M. Weis, T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Prokopiusz Z Cezarei Historia Sekretna (2)
- Orwell George Rok 1984 (SCAN dal 755) (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postraszliwej zasadzce, urządzonej Rohirrimom przez ich wycinających żuchwywrogów, przyjaciele, jadąc dalej, nie doświadczyli przykrych wrażeń.Pewnego wieczora nad ich ogniskiem przemknął cień ogromnego puchacza,ale czy był to ten, który służył Radagastowi? Któż to mógł wiedzieć? Folko częstowypytywał Torina, co zamierza robić w Isengardzie; krasnolud wzruszał ramiona-mi i nieco zakłopotany odpowiadał, że na razie sam nie wie, ale ma nadzieję trafićna jakiś ślad owego Pana.Uważał, że powinni złapać jakiegoś tamtejszego orkai o wszystko wypytać. A potem wykończyć! niezmiennie dodawał w takichwypadkach Malec.Trzydziestego lipca hobbit obudził się w niezwykłym nastroju, którego do-świadczył po raz pierwszy w życiu.Jakby stał przy wypełnionej kryształową wodąstudni na pustyni, jakby zbliżał się do rogu szarej głuchej ściany, za którą rado-śnie płonie magiczna jasność; było to przeczucie czegoś promiennego, tak czy-stego, że cały otaczający świat wydawał się tylko mizerną oprawą wspaniałegoi tajemniczego brylantu.Coś lekko ogrzewało pierś hobbita, czuł ciepło, którymemanował sztylet.Folko poderwał się, jakby posłanie parzyło go w plecy.Krasno-ludy spokojnie spały; było jeszcze bardzo wcześnie, dopiero pierwsze promienie315świtu zajrzały pod zielone korony drzew.Coś ciągnęło hobbita w głąb bukowegolasu.Ruszył na chybił trafił, bez zastanowienia i natychmiast poczuł, że sztyletstaje się chłodny.Cofnął się nieco i sztylet ponownie zaczął wydzielać słabe cie-pło.Hobbit zadrżał w przeczuciu czegoś niezwykłego, i wolno, nie zdejmując rękiz cudownego prezentu Olmera, pomaszerował przez wysoki młody las, co chwi-la skręcając to w prawo, to w lewo, jak ślepiec; szukał tego jedynego kierunku,który wskazywał mu sztylet.Nie odczuwał strachu.Los prowadził go ku czemuśniezwykle ważnemu, a Folko się nie sprzeciwiał.Zarośla stawały się coraz gęstsze, a na dodatek grunt przechodził w głębokiparów.Folko odszedł już daleko od obozu i przelotnie pomyślał, że przyjacielebędą się niepokoić, ale w tym momencie gałęzie rozchyliły się na boki, a hobbitznalazł się na niewielkiej okrągłej polance na samym dnie wąwozu.Dno było za-rośnięte szmaragdowo czystą, zadziwiająco miękką trawą.Nad polanką, niczymkopuła namiotu, zamykały się rozłożyste korony drzew; leśną komnatę przenika-ło delikatne zielonkawe światło przez listowie promieni słońca.Pośrodku polanyhobbit zobaczył dwa stojące pionowo kamienie, otwierające się w jego stronę jakksięga; między stojącymi kamieniami na ziemi spoczywał trzeci płaski, prze-łamany na pół.Ze szczeliny wyrastał nieznany hobbitowi błękitny kwiatek.Jegokorona przypominała różę, ale wydawała się co najmniej dwukrotnie większa, po-szczególne zaś płatki tworzące kwiat były jakoś osobliwie zawinięte.Folko otwo-rzył usta, a potem chwycił sztylet.O pomyłce nie było mowy.Kwiaty na klindzebyły identyczne.Pochylił się nad rośliną.Kwiatek wydzielał mocny, niespotykanyaromat, którego gorycz dziwnie splatała się ze słodyczą.Od tego zapachu Folkowizakręciło się w głowie, zachwiał się i przysiadł na kamieniu.Dotychczas nieruchome gałęzie zaszeleściły lekko, po trawie przemknął wia-terek; błękitny kwiatek poruszył się, zadrżał, a jego płatki zaczęły odpadać jedenpo drugim.Wolno kołując, przelatywały obok hobbita, i gdy tylko dotykały zie-mi, nagle zajmowały się dziwnym przezroczystym płomieniem.Jak zaczarowanyśledził ich lot, ich wirowanie i trzepotanie.Z boku wydawało się, że są to bez-bronne żywe istoty, które ktoś wlecze na kazń.Aodyga kwiatka gięła się, jakbyusiłując utrzymać płatki, i hobbit, nagle przejęty chłodem, odczytał w jego ru-chach namiętne, bezgłośne błaganie, by nie dać mu umrzeć na ziemi, która taksię hobbitowi wydawało chciwie wyciągała swoje czarne wargi na spotkaniekolejnej ofiary.Poddając się owej prośbie, Folko wyciągnął rękę, i w tej wła-śnie chwili zwaliła się cała korona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]