Podobne
- Strona startowa
- Laurens Stephanie Czarna Kobra 03 Zuchwała narzeczona(1)(1)
- Jordan Robert Czarna Wieza (SCAN dal 930)
- Agatha Christie Czarna kawa
- Jordan Robert Czarna wieza
- Agatha Christie Czarna kawa (3)
- P.D. James Czarna wieza
- James P.D Czarna wieza
- Clancy Tom Suma wszystkich strachow t.1
- Terry Pratchett 10 Ruchome Ob
- Watson Ian Lowca Smierci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W bezładnej nocnej potyczce ród Hamula stracił wielu najlepszych wojowników, został odparty, a rano jego wodzowie zobaczyli przed sobą nieporównanie liczebniejsze siły Olmera - Hazgów, Easterlingów, oddziały mieszkańców Murów Mordoru, o których hobbit usłyszał po raz pierwszy.Ale szaleńcy odrzucili proponowany im pokój i zaczęli beznadziejną, z góry skazaną na niepowodzenie walkę, w której zostali rozbici.Jednakże Wódz wspaniałomyślnie potraktował swych przeciwników: uwięziony Blaw, wódz rodu Hamula, został uwolniony i sowicie obdarowany, ranni otrzymali pomoc, wojownikom buntowniczego ludu nie odebrano broni.Cały step sławił mądrość i wielkoduszność Wodza; zewsząd nadchodziły wieści o wciąż nowych rodach, które przyłączały się do niego.A Wódz już nie czekał, już pędził dalej - na wschód przez ziemie Hazgów.Niech mu sprzyja powodzenie we wszystkich jego trudach i dziełach! Tak przemawiali Easterlingowie, a członkom oddziału Otona płonęły oczy, gdy słuchali tych opowieści, natomiast Folko i krasnoludy musieli udawać radość.Następnego dnia Oton pożegnał się z koczownikami.Podniesiona na duchu drużyna, pełna zapału jak po solidnym wypoczynku, z pieśnią na ustach ruszyła w drogę, a prowadziła ona, jak dowiedział się Folko, prosto przez strażnice Heggów do włości Nocnej Włodarki.Minął jeszcze tydzień.Jesień ogłosiła wszem i wobec swoje prawa, chociaż tutaj, w Dor Feaforot, utrzymywało się jeszcze napływające z południa ciepło.Nad głowami ciągnęły na południe ptasie stada, koronami drzew stopniowo zaczynała władać żółta barwa.- Dobrze wypatruj - instruował hobbita sam Oton, gdy na niego przypadła nocna warta.- Las elfów blisko, wszystko się może zdarzyć.Jeśli się zdrzemniesz, sam wiesz, co się stanie.Dla nadania wagi swoim słowom pokazał mu ciężki buzdygan.- Czyżby napadali? - zapytał hobbit niedbale, łącząc w głosie szacunek dla dowódcy, pogardę dla nieznanych wrogów-elfów i pewność co do swoich sił.- Zdarza się - skinął głową Oton.- Dlatego nie próbuj nawet podnosić przyłbicy! Ci Nieśmiertelni trafiają na sto kroków, celując w blask księżyca w oczach! Dobra, o północy przyjdę sprawdzić, a o drugiej będzie zmiana.Nie martw się, halflingu!Oton rozpłynął się w mroku; Folko został sam.Oczywiście, to było niezupełnie tak - przyjaciele krasnoludy znajdowały się jak zwykle w pobliżu.Ale jeśli ci pisana śmierć z ręki sojusznika, który uzna cię za wroga, nawet krasnoludy tu nie pomogą!Płynął czas, obóz dawno ucichł.Hobbit leżał w krzewach na szczycie wzgórka, od czasu do czasu rzucając spojrzenia na kruczoczarny masyw Lasu Przeznaczenia; w niecce na dole spał oddział, nieopodal wpatrywali się w mrok inni wartownicy.Noc była gwiaździsta, lśniła Ścieżka Earendila, ku której jak zwykle kierowały się myśli hobbita, jeśli był sam.I nagle, jak niespodziewane dotknięcie, do świadomości Folka dotarło przekonanie, że ktoś się w niego uważnie wpatruje spojrzeniem niosącym w sobie odblask nieśmiertelności.Nie musiał wytężać pamięci, by rozpoznać patrzącego - to mógł być tylko elf.I natychmiast, jakby mnóstwo niezwykle jaskrawych obrazów pojawiło się w jego świadomości, hobbit wyczuł znajdującego się przed nim Pierworodnego.Wyczuł też jego pogardę do niego, Folka, małego wartownika, który znalazł się w oddziale śmiertelnych wrogów Starszej Rasy.Jakieś mroczne wspomnienia o niesłychanie okrutnych walkach zamgliły myśli elfa gniewem, ale dołączyła do nich także i radość - mógł wziąć jeńca z rozkazu swego władcy.Folko natychmiast odturlał się o łokieć, dwa w bok i odezwał się do niewidzialnego rozmówcy w starym języku Noldoru.Oczywiście, Avari mógł nie znać tego narzecza, ale słowa z sindariańskiego hobbit pamiętał znacznie gorzej.- Poczekaj, zaklinam cię na imię Eru Iluvatara! W imię Vardy Elentari, Wielkiej Elbereth!W ciemnościach błysnęło i zgasło zdziwienie niewidzialnego elfa, zmieniło się w radość, jakby ciepły wiatr w zimny wilgotny wieczór owiał hobbita.Folko przez chwilę pozwolił sobie na rozkoszowanie się tym uczuciem, a potem, otrząsnąwszy się, szeptem powiedział, że chce porozmawiać i wszystko wyjaśnić.- Przygotuj się więc do drogi, nieznany! - padła odpowiedź.- Musisz wyjaśnić, ale nie mnie, lecz tym, którzy widzą lepiej niż ja.- A.czy to daleko? - zapytał Folko.- O drugiej przyjdzie zmiana, nie mogą zauważyć, że mnie nie ma!- Przemówiłeś do mnie w imieniu Wielkich Mocy - odpowiedział elf, pozostając w mroku.- Czuję, a zatem i wiem, że nie jesteś wrogiem.Ale co robisz w takim razie wśród nieprzyjaciół? Dlaczego tu jesteś? Dlaczego nie chcesz odejść ze mną?- Muszę tu być.To trudno szybko wytłumaczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]