Podobne
- Strona startowa
- PoematBogaCzlowieka k.6z7
- PoematBogaCzlowieka k.4z7
- PoematBogaCzlowieka k.3z7
- Poematy Slowacki
- PoematBogaCzlowieka k.2z7
- Rok1794 t. 3 Reymont
- Testament Mataresea 2GARSMF4QNC
- Grochola Katarzyna Upowaznienie do szczescia (3)
- Faustyna Kowalska, DZIENNICZEK DUCHOWY
- Podpalacze ludzi t.2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.»«Od miesięcy grzeszył i żadne Moje słowo, żadne Moje zachowanie nie miały [dla niego] takiej wartości, żeby go powstrzymać, tak silną miał wolę grzeszenia.Jednak nie mów jej o tym.»«Nie powiem!.Panie! Kiedy Ananiasz uciekł z Jerozolimy w piątek, w samą noc Przygotowania, nie skończywszy nawet Paschy, wszedł krzycząc: „Twój syn zdradził Nauczyciela i wydał Go nieprzyjaciołom! Pocałunkiem Go zdradził.Widziałem Nauczyciela bitego, oplwanego, biczowanego, ukoronowanego cierniem, obarczonego krzyżem, ukrzyżowanego i martwego z powodu tego, co uczynił twój syn.Nieprzyjaciele Nauczyciela wykrzykują nasze imię w zuchwałym tryumfie i opowiadają o wyczynach twego syna, który za cenę niższą od tej, jaką się płaci za baranka, sprzedał Mesjasza.Zdradził Go pocałunkiem, przez który wskazał Go strażnikom!”Pod takim ciosem Maria upadła na ziemię, sczerniała.Medyk powiedział, że rozlała się w niej żółć, pękła wątroba i całą krew ma zepsutą.A.świat jest zły.Ona ma rację.Musiałam ją tu przenieść, bo w Kariocie ludzie podchodzili pod dom, krzycząc: „Twój syn jest bogobójcą i samobójcą! Powiesił się! Belzebub zabrał jego duszę, a potem szatan przyszedł wziąć jego ciało”.Czy prawdą jest ta niezwykła okropność?»«Nie, niewiasto.Znaleziono go nieżywego, wiszącego na oliwnym drzewie.» [– odpowiada Jezus.]«Ach! Oni krzyczeli: „Chrystus zmartwychwstał i jest Bogiem! Twój syn zdradził Boga.Jesteś matką zdrajcy Boga! Jesteś matką Judasza”.W nocy, wraz z Ananiaszem i wiernym sługą, jedynym który mi pozostał, bo nikt nie chciał zostać przy niej.przeniosłam ją tu.Jednak Maria słyszy wciąż te okrzyki w każdym powiewie wiatru, w każdym dźwięku na ziemi, we wszystkim.»«Biedna matka! Tak, to straszne» [– mówi Jezus.]«Ale czy ten demon nie pomyślał o tym, Panie?»«To był jeden z argumentów, jakimi się posługiwałem, żeby go powstrzymać.Ale bezskutecznie.Judasz doszedł do znienawidzenia Boga.Nigdy też nie kochał prawdziwie ani ojca, ani matki, ani żadnego bliźniego.»«To prawda!» [– potwierdza Anna.]«Żegnaj, niewiasto! Niech Moje błogosławieństwo umocni cię w znoszeniu pogardy świata z powodu twej litości dla Marii.Ucałuj Moją dłoń.Tobie mogę ją pokazać.Jej sprawiłoby zbyt wiele bólu ujrzenie jej.»Jezus podciąga rękaw, odkrywając przebity nadgarstek.Anna wydaje jęk i ledwie dotyka wargami końca palców.Słychać hałas otwieranych drzwi i stłumiony okrzyk [Ananiasza]:«Pan!» Starzec rzuca się na ziemię i trwa w tej postawie.«Ananiaszu, Pan jest dobry.Przyszedł, żeby pocieszyć twoją krewną i także nas pokrzepić» – mówi Anna dla ośmielenia wzruszonego starca.Jednak mężczyzna nie śmie się poruszyć.Mówi płacząc:«Nasza krew jest zhańbiona.Nie mogę spojrzeć na Pana.»Jezus podchodzi do niego.Dotyka jego głowy i mówi te same słowa, jakie wypowiedział do Marii, małżonki Szymona:«Spełniający swą powinność krewni nie powinni uważać siebie za odpowiedzialnych za grzech krewnego.Bądź dzielny, mężu! Bóg jest sprawiedliwy.Pokój tobie i temu domowi.Przyszedłem tu, ty zaś pójdziesz tam, dokąd cię poślę.Uczniowie przyjdą do Betanii na uzupełniającą Paschę.Pójdziesz do nich i powiesz im, że dwunastego dnia od śmierci widziałeś Pana w Kariocie, żywego i prawdziwego, z Ciałem, Duszą i Bóstwem.Uwierzą ci, bo długo już przebywałem z nimi.Utwierdzi ich to jednak w wierze w Moją Boską Naturę, gdy się dowiedzą, że byłem w różnych miejscach tego samego dnia.Przedtem, jeszcze dziś, pójdziesz do Kariotu.Poprosisz przełożonego synagogi o zgromadzenie ludu.W obecności wszystkich powiesz, że tu przyszedłem.Niech przypomną sobie słowa Mego pożegnania.Z pewnością ci odpowiedzą: „Dlaczego nie przyszedł do nas?”.Ty zaś odpowiesz: „Pan kazał mi powiedzieć, że gdybyście uczynili dla niewinnej matki to, co wam polecił, ukazałby się wam również.Wy jednak uchybiliście miłości, dlatego Pan nie ukazał się wam”.Zrobisz to?»«To trudne, Panie! To trudne do wykonania! Oni wszyscy uważają, że mamy trędowate serca.Przełożony synagogi nie posłucha mnie i nie pozwoli mi przemówić do ludu.Może mnie pobiją.Ale zrobię to, bo Ty tego chcesz» – mówi starzec, nie podnosząc głowy, pochylony ku ziemi w głębokim pokłonie.«Spójrz na Mnie, Ananiaszu!» [– prosi Jezus.]Mężczyzna podnosi głowę, cały drżący z bojaźni.Jezus jaśnieje.Jest piękny jak na górze Tabor.Potem ogarnia Go światło, zakrywa Jego postać i uśmiech.Zostaje po Nim pustka w korytarzu, choć żadne drzwi się nie otwarły, żeby mógł wyjść.Oni wciąż trwają w postawie uwielbienia wobec Boga, który im się objawił.III.W Jutcie.To sad przy domu Sary.Dzieci bawią się w cieniu liściastych drzew.Najmłodsze tarza się w trawie, w pobliżu winorośli.Inne dzieci, większe, biegają z krzykiem wesołych jaskółek, bawiąc się w chowanego za parkanami z winnych krzewów.Oto zjawia się Jezus obok małego, któremu nadano Jego imię.O, święta prostoto niewinnych! Jesai nie dziwi się, że zobaczył Go tak znienacka.Wyciąga do Niego ręce, żeby Jezus go wziął w ramiona, i Jezus to czyni.Obydwaj zachowują się w sposób jak najbardziej naturalny.Pozostałe dzieci nadbiegają i.jeszcze raz powtarzam: o błogosławiona dziecięca prostoto!.Dzieci zbliżają się do Jezusa, uszczęśliwione, bez zdziwienia.Zdaje się, że dla nich nic się nie zmieniło.Może nic nie wiedzą.Jednak po otrzymanej od Jezusa pieszczocie Maria, najstarsza i najroztropniejsza, mówi:«Już nie cierpisz, Panie, teraz kiedy zmartwychwstałeś? Tak strasznie cierpiałeś!.»«Już nie cierpię.Przyszedłem was pobłogosławić, zanim wstąpię do Mojego i waszego Ojca w Niebie.Jednak stamtąd będę was także zawsze błogosławił, jeżeli tylko będziecie dobre.Powiedzcie tym, którzy Mnie kochają, że zostawiłem wam dziś Moje błogosławieństwo.Zapamiętajcie ten dzień.»«Czy nie wejdziesz do domu? Mama tam jest.Nie uwierzą nam.» – mówi jeszcze Maria.Jej brat nie zadaje pytań, tylko woła:«Mamo, mamo, Pan tu jest!.»Biegnie do domu, powtarzając wołanie.Przybiega Sara.Ukazuje się w samą porę, żeby zobaczyć jeszcze Jezusa, tak bardzo pięknego, znikającego na granicy sadu we wchłaniającym Go świetle.«Pan! Czemuś mnie nie zawołał wcześniej?.– pyta Sara, gdy już potrafi przemówić.– Ale kiedy?.Skąd przyszedł?.Był sam?.Jakie z was głuptaski!.»«Tu zobaczyliśmy Pana.Minutę przedtem Go tu nie było.Nie przyszedł ani z drogi, ani z ogrodu.Miał Jesaia w ramionach.i powiedział nam, że przyszedł, żeby nas pobłogosławić i dać nam błogosławieństwo dla tych w Jutcie, którzy Go kochają, i żebyśmy zapamiętali ten dzień.Teraz idzie do Nieba, ale będzie nas kochał, jeśli będziemy dobre.Jaki był śliczny!.Miał ręce zranione, ale Go już nie bolały.Stopy także miał zranione.Widziałem je w trawie.Ten kwiat dotykał samej rany Jego stopy.Zerwę go.»[Dzieci] mówią wszystkie naraz, ogarnięte wzruszeniem.Są całe spocone w tym uniesieniu.Sara głaszcze je, szepcząc: «Bóg jest wielki! Dalej! Chodźmy! Chodźmy opowiedzieć to wszystkim.Mówcie wy, niewinne dzieci.Wy możecie mówić o Bogu.»IV.U młodzieńca Jajasza w Pelli.Jakiś chłopiec pracuje gorliwie przy wózku.Ładuje z zapałem jarzyny zebrane w pobliskim ogrodzie.Osioł uderza kopytem w twardy grunt wiejskiej drogi.Odwracając się po kosz z sałatą, zauważa Jezusa, który uśmiecha się do niego.Kosz wypada mu z ręki.Klęka, przeciera oczy, nie wierząc temu, co widzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]