Podobne
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Wszystkie Weyry Pernu
- w. Jan od Krzyża DZIEŁA WSZYSTKIE
- Clancy Tom Suma wszystkich strachow t.2
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.2
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.2 (2
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.1 (3
- Clancy Tom Suma wszystkich strachow t.1
- Gray Martin Wszystkim, ktorych kochalem
- M. Keane, D. Chase Dieta w chorobach nowotworowych
- Photoshop 6 PL
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zuzanka005.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie dotarłam.– Czy przyszło pani do głowy – zaczął ostrożnie – że być może należałoby nie przeciążać tej nogi?– Prawdę mówiąc, przyszło.Uniósł brwi ze zdziwieniem.– Duma?Z ponurą miną skinęła głową.– Stanowczo nadmiar dumy.– I co teraz zrobimy?Spojrzała na swą zdradziecką kostkę.– Chyba muszę znaleźć kogoś, kto mnie tam zaniesie.Zapadło milczenie; na tyle długie, że podniosła wzrok.Lecz on zdążył się już odwrócić, więc zobaczyła tylko jego profil.W końcu chrząknął z zakłopotaniem i spytał:– Czy chciałaby pani pożyczyć moją laskę?Otworzyła usta ze zdumieniem.– Ale czy pan jej nie będzie potrzebował?– Nie na krótkim dystansie.Pomaga – dodał, zanim zdążyła zauważyć, że nigdy nie widziała go bez laski – ale nie jest mi niezbędna.Już miała przystać na jego propozycję; sięgnęła nawet po laskę, lecz cofnęła rękę, ponieważ uświadomiła sobie, że jest on człowiekiem, po którym można się spodziewać popełnienia każdego głupstwa w imię rycerskości.– Może pan chodzić bez laski – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy – ale czy przez to potem noga nie będzie pana bardziej bo=lała?Zamarł na chwilę, po czym odparł:– Prawdopodobnie.– Dziękuję za to, że mnie pan nie okłamał.– Byłem tego bliski – przyznał.Pozwoliła sobie na blady uśmiech.– Wiem.– Ale teraz musi ją pani wziąć.Wie pani o tym? – Chwycił laskę pośrodku i podał jej.–Moja szczerość powinna zostać nagrodzona.Sarah wiedziała, że nie powinna mu na to pozwolić.Teraz chce jej pomóc, ale później będzie go bolała noga.Niepotrzebnie.A jednak czuła, że odmawiając, sprawi mu o wiele większy ból niż ten, jaki mógł cierpieć z powodu nogi.Uświadomiła sobie, że on chce jej pomóc.On chciał jej pomóc bardziej, niż ona potrzebowała pomocy.Przez chwilę nie była w stanie nic powiedzieć.– Lady Saro?Spojrzała na niego.Przeglądał się jej z wyrazem zainteresowania na twarzy, a jego oczy… Jak to możliwe, że jego oczy były piękniejsze za każdym razem, kiedy go spotykała? Nie uśmiechał się; prawdę mówiąc, w ogóle nieczęsto się uśmiechał.Ale zobaczyła to w jego oczach.Iskrę ciepła, szczęścia.Nie było jej tamtego pierwszego dnia w Fensmore.I wstrząsnęło nią do głębi, gdy zdała sobie sprawę, że nie chciałaby, żeby ta iskra kiedykolwiek zniknęła.– Dziękuję panu – powiedziała stanowczo, lecz zamiast po laskę, sięgnęła po jego rękę.–Pomoże mi pan wstać?Żadne z nich nie miało rękawiczek i nagłe ciepło jego dotyku przyprawiło ją o dreszcz.Chwycił ją mocno za rękę i lekkim szarpnięciem postawił na nogach.A właściwie na nodze.Sarah starała się utrzymać równowagę, balansując na jednej stopie.– Dziękuję – powiedziała po raz drugi, nieco zaniepokojona tym, jak bardzo zdławiony głos z siebie wydobyła.Bez słowa podał jej laskę, a ona ją przyjęła, zaciskając palce na gładkiej rękojeści.Tobyło niemal intymne wrażenie, trzymać przedmiot, który stał się praktycznie przedłużeniem jego ciała.– Jest trochę za długa dla pani – zauważył.– Poradzę sobie – zrobiła ostrożny krok.– Nie, nie – powiedział.– Musi pani trochę bardziej się na niej oprzeć.O tak – stanął za nią i położył dłoń na jej zaciśniętej na lasce dłoni.Sarah przestała oddychać.Był tak blisko, że czuła jego oddech, gorący i łaskoczący w ucho.– Saro? – szepnął.Skinęła głową; minęła chwila, nim odzyskała oddech.– Ja… myślę, że już wiem, o co chodzi.Odsunął się i przez moment czuła tylko brak jego obecności.To było zaskakujące, niepokojące i…I było zimno.– Saro?Otrząsnęła się z tej dziwnej zadumy.– Przepraszam – mruknęła.– Bujałam w obłokach.Uśmiechnął się.Być może znacząco.Przyjaźnie, ale znacząco.– O co chodzi? – nigdy nie widziała, żeby się tak uśmiechał.– Zastanawiałem się, gdzie były obłoki.Myślała przez chwilę – była pewna, że zrozumiałaby żart natychmiast, gdyby nie była tak rozkojarzona – zanim odpowiedziała uśmiechem.– Zwrócił się pan do mnie po imieniu.Zawahał się.– To prawda.Przepraszam.Zrobiłem to nieświadomie.– Ależ nie – rzekła pospiesznie, wchodząc mu w ostatnie słowa.– Nic nie szkodzi.Myślę, że mi się podobało.– Tak pani myśli?– Tak – rzekła stanowczo.– Myślę, że jesteśmy teraz przyjaciółmi.– Tak pani myśli – tym razem niewątpliwie uśmiechał się znacząco.Posłała mu sarkastyczne spojrzenie.– Nie mógł się pan oprzeć, prawda?– Nie – odparł cicho.– Myślę, że nie.– To było tak okropne, że aż niemal dobre – powiedziała.– To zaś była taka obelga, że aż poczułem się niemal skomplementowany.Poczuła napięcie w kącikach ust.Starała się nie uśmiechnąć; to była bitwa na żarty, a intuicja podpowiadała jej, że przegra, jeśli się uśmiechnie.A jednocześnie perspektywa przegranej wcale jej nie przerażała.Nie w tym wypadku.– Chodźmy – powiedział, udając powagę.– Zobaczymy, czy dotrze pani do biblioteki.I poszła.Nie było łatwo i nie było bezboleśnie.Prawdę mówiąc, nie powinna była jeszcze wstawać – ale udało się jej.– Bardzo dobrze pani sobie radzi – stwierdził, gdy zbliżali się do celu.– Dziękuję – odparła, dziwnie zadowolona z tej pochwały.– To cudowne.Takaniezależność.Nie mogłam już znieść tego, że byłam uzależniona od kogoś, kto musiał mnie nosić.– Zerknęła na niego przez ramię.– Czy tak właśnie się pan czuje?Jego wargi wygięły się w ironicznym grymasie.– Nie całkiem.– Naprawdę? Ponieważ… – Poczuła ucisk w gardle.– Mniejsza z tym.Zachowała się jak idiotka.To oczywiste, że on nie czuł się tak samo.Ona używała laski tylko dzisiaj.On nigdy się jej nie pozbędzie.Od tej chwili już nie będzie się zastanawiała, dlaczego on rzadko się uśmiecha.Teraz będzie podziwiała to, że w ogóle to robi.13Ósma wieczoremSalon błękitny Whipple HillCo do spotkań towarzyskich, Hugh nigdy nie wiedział, co jest gorsze: przyjść za wcześnie i zmęczyć się, musząc wstawać za każdym razem, gdy wchodzi dama, czy też przyjść za późno i znaleźć się w centrum uwagi, gdy kulejąc, wkracza się do pokoju.Tego wieczoru jednak jego kalectwo podjęło decyzję za niego.Nie kłamał, kiedy powiedział Sarah, że najprawdopodobniej wieczorem będzie go bolała noga.Ale cieszył się, że przyjęła laskę.Było to – pomyślał, ku swemu zaskoczeniu, bez cienia goryczy – najbliższe wzięciu jej w ramiona i zaniesieniu w bezpieczne miejsce, jedyne, na co mógł liczyć.Żałosne, ale mężczyzna musi się cieszyć takimi triumfami, jakimi może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]