Podobne
- Strona startowa
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- Pyle Howard Wesole przygody Robin Hooda (SC
- Cook Robin Dopuszczalne ryzyko by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Templariusze
- Pokuta Gabriela (2)
- Cook Robin Zaraza by sneer
- Nova Testamento (Esperanto)
- Niziurski Edmund Opowiadania.BLACK
- Target Organ Toxicity in Marine and Freshwater Teleosts. Vol. 1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wnętrze statku także oblano morską wodą i wyszorowano, niestety nie sposób było doczyścić nasyconego moczem drewna i usunąć fetoru z okrętowego ścieku.Smród amoniaku tak drażnił oczy, że po policzkach pirackiego kapitana potoczyły się łzy.Zignorował je i miał nadzieję, że nie są widoczne w półmroku.Nie Zakrztusił się tylko dzięki temu, że zaciskał zęby i płytko oddychał.Niczego bardziej nie pragnął, jak tylko wyjść stąd, ale zmusił się do przejścia całej długości ładowni.Po drodze nieszczęśnicy podczołgiwali się do niego i mamrotali.Kennitowi zjeżyły się włoski na karku, starał się wszakże nie patrzeć za siebie i nie sprawdzać, w jak bliskiej odległości idą za nim.Nagle stanęła przed nim jedna z kobiet - śmielsza bądź głupsza od reszty grupy - i podsunęła mu pod oczy szmaciane zawiniątko, które trzymała kurczowo przy sobie.Wbrew woli zajrzał do środka i zobaczył dziecko.- Urodzone na tym statku - oświadczyła zachrypłe.- Urodzone w niewolnictwie, lecz uwolnione przez ciebie, panie.- Jej palec dotknął niebieskawego znaku “X”, które nadgorliwy handlarz zdążył już wytatuować przy nosku dziecka.Kobieta ponownie podniosła wzrok na swego wybawcę.W jej oczach dostrzegł dzikość.- Co mogłabym ci ofiarować w podzięce?Kennit starał się zapanować nad mdłościami.Na myśl o jedynej rzeczy, którą mogłaby mu ofiarować kobieta, ścierpła mu skóra na całym ciele.Z ust niewolnicy pachniało zepsutymi zębami w gnijących dziąsłach.Wykrzywił usta w parodii uśmiechu.- Nazwij to dziecko Sorcor.Na moją cześć - podsunął zdławionym głosem.Kobieta nie dostrzegła sarkazmu w jego tonie, ponieważ wypowiedziała pod jego adresem błogosławieństwo, po czym rozpromieniona wycofała się, kurczowo przyciskając do piersi chude niemowlę.Reszta tłumu przysuwała się coraz bliżej.Wiele osób krzyczało:- Kapitanie Kennit, kapitanie Kennit!Z całych sił starał się powstrzymać przed ucieczką z tego miejsca.Machnął tylko marynarzowi ręką z latarnią i rozkazał charkliwie:- Wystarczy.Widziałem już dość.Nie potrafił ukryć w głosie rozpaczy.Trzymając ściśle przy twarzy perfumowaną chusteczkę, wspiął się szybko po najbliższej drabince.Na pokładzie jeszcze chwilę panował nad ogarniającymi go nudnościami.Ze stężałą twarzą tak długo wpatrywał się w horyzont, aż był pewny, że nie zhańbi się pokazem słabości.Zmusił się do zastanowienia nad tą nagrodą, którą zdobył dla niego Sorcor.Statek wydawał się dość solidny, ale Kennit wiedział, że nie dostanie za niego przyzwoitej ceny, jeśli kupiec będzie miał dobry węch.- Stracony trud - warknął wściekle.- Zmarnowany czas! Wsiadł na giga i rozkazał, by go zawieziono z powrotem na “Mariettę”.Wtedy właśnie postanowił, że odwiedzi Krzywe.Skoro statek i tak nie przyniesie mu zysku, niech się go przynajmniej szybko pozbędzie i wreszcie zajmie innymi sprawami.Popłynął jednak do osady dopiero późnym popołudniem.Pomyślał, że zabawnie będzie poobserwować, jak oswobodzeni niewolnicy reagują na miasto i jak ono wita nagły napływ ludności.Może do tej pory Sorcor dostrzegł już szaleństwo swej dobroczynności.Wydał rozkaz chłopcu pokładowemu, który pospiesznie powiadomił kogo trzeba.Gdy Kennit przygładził włosy, włożył kapelusz i wyszedł z kajuty, gig już na niego czekał.Marynarze, których wyznaczył, by mu towarzyszyli, okazali się chętni jak zaproszone na spacer psy.Każda osada, każde zejście na ląd stanowiło dla nich pożądaną odmianę.Mimo iż kapitan nie dał im zbyt wiele czasu na przygotowania, wszyscy zdążyli wdziać czystsze koszule.Z kotwicowiska do doków Krzywego ludzie Kennita wiosłowali pilnie zaledwie kilka minut.Piracki kapitan milcząco ignorował uśmiechy mężczyzn.Przywiązali gig do podstawy doku.Kennit wspiął się pierwszy po chwiejnej drabince, a potem czekał na brzegu na swoich ludzi, wycierając w chusteczkę brudne palce.Pogrzebał w kieszeniach okrycia i wyjął garść małych monet.Wystarczy po małym piwku dla każdego.Wyznaczył to zadanie jednemu ze swoich ludzi.- Bądźcie jednakże przygotowani na mój powrót - ostrzegł go mgliście.- Nie każcie mi czekać.Piraci zebrali się wokół nich dwóch.Za wszystkich przemówił Gankis.- Kapitanie, nie musisz nic mówić.Po tym, co zrobiłeś, będziemy tu na ciebie czekali, choćby cię goniły wszystkie demony z głębin.Nagły potok takich słów z ust starego pirata zdumiał Kennita.Nie spodziewał się tak wielkiej lojalności.Szczególnie że nie przypominał sobie żadnego czynu z ostatnich dni, którym mógłby sobie zasłużyć na tyle uczucia.Z niezrozumiałych względów stwierdzenie starca raczej go dotknęło niż rozbawiło.- No dobrze.Pozwalam przepłukać gardła, chłopcy.Tylko bądźcie tu, kiedy wrócę.- Nie, panie kapitanie, nigdzie nie pójdziemy.Obiecujemy, że będziemy tu czekać, każdy z nas.- Mężczyzna, który to powiedział, uśmiechnął się szeroko i jego stary tatuaż rozciągnął się na całą twarz.Kennit, odwróciwszy się plecami do swoich piratów, pospieszył ku wyjściu doków, a następnie do centrum miasta.Za sobą słyszał głośną dyskusję swoich marynarzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]