Podobne
- Strona startowa
- Roman Blahut, 2016
- Lumley Brian Nekroskop II (2)
- Vonnegut Kurt Galapagos
- Dean R. Koontz Odwieczny Wrog
- Zywe kamienie BERENT
- Tara Sivec W sieci. Igrając z ogniem
- Nurowska Maria Wiek samotnosci
- Figes Orlando Taniec Nataszy. Z dziejów kultury rosyjskiej
- Charles Bukowski Pulp
- Word Studies in the New Testament Vol 1 & 2 (Marvin R Vincent)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale co ja teraz, przecie fryzjer zamkni ty.- Cz owiekowi trz sie si r ka, którbeznadziejnym gestem g adzi podbródek.- Bardzo przepraszam, ale pan jest nie ogolony - powtarza pó szeptem portier i odgradzaj cgo r k od wej cia, g boko pochyla si przed Jerzym.Pierwszy raz kto k ania si im w tensposób.S w rodku.- Cholera - mruczy Kolumb - jeszcze si przyczepi, e mam spodnie nie wyprasowane.Szatnia.Obaj przyg adzaj w osy przed lustrem.Jerzy patrzy na blad , zaci t twarzprzyjaciela.S tu sami.Tylko we dwóch.Id.Po czerwonym, szerokim chodniku.Za jakimnienagannie ubranym panem, który towarzyszy niebywa ej kobiecie w wieczorowej sukni.- Uwa aj, trzeba wzi sztony - szturcha go Kolumb, do czaj c swoje dwie cie z otych.Razem maj pi setek.Czarny Olo obiecywa cho par stów jeszcze dzi rano.Biega do Junoszypo zwrot kosztów jakiej s u bowej podró y.Wróci kln c, bez niczego.Pi setek to ma o, alestarzy gracze te wymieniaj po trochu, eby och on , nie cisn wszystkiego na stó.Obaj, jakprzed wej ciem na maturaln sal , zatrzymuj si w progu dla zaczerpni cia oddechu.Jerzy mapraw r k w kieszeni.Ch odny, uspokajaj cy dotyk.Kolumb brz ka sztonami.S wilgotne od potu.W pierwszej sali skupiona cisza.Panowie przy stolikach.Grupki obserwuj cych.- Jak mecz szachowy - szepce Kolumb.- Bakarat.- Jerzy chcia jeszcze co mówi , ale nagle prze kn lin.Na stoliku, podokciem ubranego w smoking pana, le y taki plik banknotów, e pan wygl da jak garbaty.Jednorami ma wyra nie wy sze.- Rolskiemu leci.- s ysz jaki szept obok.- Ba! - odpowiada kto wyduszonym z g bi serca szeptem.Znany jubiler kupuje kart i niepatrzy, co wyci gn.Jego partner ma w osy zwichrzone, wpatruje si w d o , któr Rolski zakrykarty, jakby z niej po wró biarsku odczyta chcia swój los.- Chod - Kolumb szturcha Jerzego, ale ten przecz co kr ci g ow.Kolumb widzi w k ciesali aboklickiego, ubranego w lokajski kubraczek szasera.Odchodzi, jest ju prawie w progu153Roman Bratny - Kolumbowie Rocznik 20drugiej sali, gdy dolatuje go jakie westchnienie.Widzi st d, e partner Kolskiego wstaje od stolika.Chwieje si , jakby by pijany.W sali rulety t ok.Z trudem docisn si do sto u.Obserwowa krupierów i drapie nelegancj zach annych grabek, którym ci gali stawki.Sprowadzili ich z W och.Fachowo - nie donabycia w Polsce.Maj bro.S i kobiety.Naprzeciwko, przy stole, siedzi m oda i adna z wyrazemudr czenia.Na stole ruch wiruj cej tarczy s abnie.Nagle twarz tamtej t eje w jakim nieomal bólui.wybucha biel z bów.mieje si.Grabki krupiera ci gn w jej stron du , po yskliw awicsrebrnego po owu.Wygra a.Stukaj rzucane na stó sztony.- Rien ne va plus - g os krupiera nad zakr conym ju ko em rulety.Obok Kolumbadystyngowany starszy pan.wiat o yrandola rozpala mu po yski na ciemnych przetykanychsiwizn skroniach.Przed zawo aniem krupiera rzuci dwa sztony na czerwone.Kolumb czuje zawrótg owy patrz c na kr c cy si stó.Przegra.Bogactwo srebrnej lawiny sunie znów do tamtej kobiety.Teraz za ni t umek.Kilku notuje.To owcy systemu.Kolumb panuje nad wyobra ni do chwili, gdy pami nie podpowiada muwidoku ciemnego okcia wspartego na górze banknotów przy stole bakarata.Ta awica oznacza tosamo.A mo e wi cej? Ga ka pada znowu na g adki brzeg tocz cego si , podzielonego na dzia kiko a.Kolumb czuje ch odny dotyk metalu w kieszeni.Rozgl da si.Wyci ga r k z pojedynczymsztonem.Szybko sylabizuje imi Ba ki.Pi liter.Jeden szton na pi tk.Wie, e go straci.Pani zprzeciwka rzuca gar na czerwon.Nagle:- Cinq.Grabki krupiera ci gn w jego stron.Kolumb czuje g ucho bij ce serce. Dwie cie pi dziesi t tysi cy.Musz mie dwie cie pi dziesi t tysi cy. - Basik - szepce ijeszcze raz zaczyna liczy litery imienia.Ma ju miejsce przy rogu sto u.Ust pi mu ten szpakowatypan.Byli bezbronni, z go ymi r kami.W t umie trz s cych si , chciwych r k.Jeszcze wczorajomawiali z Junosz Plan Kasyno.Rozszyfrowany system alarmowy.Lista funkcjonariuszy, którzymaj bro.Przewidziane, jak unikn ryzyka strzelaniny z jednym, drugim agenciakiem.Ubezpieczenie od strony Alei Szucha.Warunek: pieni dze odebrane w sali bakarata b d spaloneostentacyjnie na sto ach.Wystarczy aby kasa, gdzie wymieniano sztony.A palenie? Spali oby sitak, eby troszk uratowa.Junosz postarza y po wsypie Zygmunta, z rozmowy ze Starym przyszed blady: zakaz akcji.Ryzyko Alei Szucha.U miechn si do nich krzywo:- Tylko adnych skoków samodzielnych.Ostrzegam.154Roman Bratny - Kolumbowie Rocznik 20Hiena postawi a wtedy w kawiarni warunek: wier miliona z ostatecznym terminem dojutra.A przecie spotkanie Basika - ywego! ywego! - znaczy o, e ona, ta hiena, robi co , nie blefu je.Zdj a j z listy. Jutro wier miliona - powtarza w my lach Kolumb.- Pochylony nad sto em, szybko liczysztony.- Osiemna cie.- Numer stanowi cy liczb lat Basika obstawia po ow wygranych sztonów.- Rien ne va plus.Ga ka si toczy.Kolumb s yszy za sob czyj oddech.To siwiej cy postawi za nim- naosiemna cie. Rozbije mi wygran - my li jeszcze Kolumb i nie mo e poj g osu krupiera.- Jak to, trzyna cie? - szepce blady.Teraz gra ostro nie.Po jednym odp ywaj srebrne znaki.- To przecie niemo liwe? - mówi g o no do siebie, szukaj c po kieszeniach.Jest.Jest.Zapl ta si w chustk do nosa.Rzuca numer na zero i szybko odwraca siplecami do sto u.Ju przepycha si przez t um, gdy dobieg o go jakie francuskie s ówko krupiera,jak kamie grobowy.- Cinquante - powtarza a o nie.Odtr caj c ludzi idzie do drugiej sali.Tu, na progu, ubranyw strój lokajczyka aboklicki mocuje si z jakim wysokim m czyzn o pomi tej, ponurej g bie.- Jest pan nietrze wy, prosz natychmiast.- Tamten, nieruchomy, przygl da si gorliwejruchliwo ci szasera.aboklicki na widok Kolumba puszcza rami tamtego.Ch opak ju go ma ko osiebie.- S uchajcie.S uchajcie, przecie.- aboklickiemu trz s si r ce.- Nic nie b dzie - u miecha si Kolumb i odsuwa go r k.Jego wygl d ( Wygl dam tak jakinni zgrani tutaj - u wiadamia sobie ch opak) uspokaja szasera.- Przecie rozumiecie, e ja tu na rozkaz.Prowadz list tych, co wbrew zakazowi.Znaniludzie.O, cho by ten - gest w kierunku m czyzny opuszczonego przed chwil - to literatLinkiewicz.Co wieczór tutaj.Dzi pijany.Listy takich b dziemy publikowa.Ci ki posterunek.S owa z trudem dochodz do Kolumba.Przecie nie wierzy , e naprawd wygra.Ze te wier miliona wygra od losu. Tu zresztpewnie wszyscy tacy, co niby nie wierzyli.Zgubi tego lokaja.Kolumb staje przy znajomym stoliku bakarata.Nic si nie zmieni o.Plik banknotówprzyci ni tych, okciem.Nagle Kolumb boi si podnie wy ej wzrok.Przecie to szary garniturJerzego.Patrzy wci na grubo przyci ni tej masy pieni dzy.- Sto tysi cy.Sto pi dziesi t.- Ostro nie, jakby si ba co zgubi , podnosi wzrok.Jerzy.To Jerzy ma te pieni dze.Naoko o t um.Teraz wzmocnione szepty o szalonej passie.Kolski stoi za155Roman Bratny - Kolumbowie Rocznik 20czyim fotelem.Wygl da inaczej ni przed pó godzin.Czy to nie do ? Mo e to ju wiermiliona?- Ma ze dwie cie tysi cy - s yszy za sob czyj szept.Kolumb staje za krzes em.Jerzego.- Bij - s yszy jego g os.- Jeszcze.- Bakarat - zrywa si czyj st umiony okrzyk.Jerzy przysuwa do siebie plik pieni dzy.Tamten wstaje.Partner wstaje.- Ile? - szepcze Kolumb pochylony nad 'ramieniem przyjaciela.- Jeszcze troch , poczekaj.- Jerzy ma chrypk.Naprzeciwko siada kto nowy.Aha, Linkiewicz.Wyjmuje pieni dze.Rolski luzuje drugiego zprzegranych.- Ju zd y po yczy - s yszy czyj komentarz.- Ostatnie rozdanie - mruczy Jerzy do Kolumba zwil aj c j zykiem wargi. Basik.Basik.Basik. - powtarza sobie Kolumb.Wie, e Jerzy musi wygra.Rozdaje.Kolumb, stoj c za krzes em Jerzego, nawet nie zagl da w karty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]