Podobne
- Strona startowa
- Rice Anne Dar wilka
- Dav
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)(2)
- Andrzej Pilipiuk Czarownik Iwanow(2)
- Goddart Kennetch Alchemik (2)
- Jordan Robert Oko swiata cz 2
- Walerian Lukasinski Pamietnik (2)
- Dickens Charles Klub Pickwicka tom II (2)
- Lumley Brian Nekroskop III
- Cook Glen Biala Roza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc może Ameryka śpi i śni o powszechnejsprawiedliwości i o miłości? Tak czy inaczej, nie jestem tu po to, żeby dyskutować na temat młodzieńczychamerykańskich mitów o miłości tak przemawiał Humboldt.A jednak, mówił, chciałbym, żeby pan tegoposłuchał.Potem zaczynał opowiadać swoim oryginalnym stylem.Opisywał, haftował zawiłe wzory.WplatałMiltona, kiedy była mowa o rozwodach, i poglądy Johna Stuarta Milla na temat kobiet.Wtedy następowałoodsłonięcie tajemnicy, wyznanie.Oskarżał, piorunował, jąkał się, perorował, wykrzykiwał.Przemierzałwszechświat niczym promień świetlny.Produkował rentgenowskie zdjęcia prawdziwych faktów.Słabość,kłamstwa, zdrada, haniebne załganie, obłąkana lubieżność, przewrotność pewnych miliarderów (zwymienianiem nazwisk).Prawda! I cały ten melodramat nieczystości, wszystkie te sterczące i szkarłatne sutki,obnażone zęby, jęki, ejakulacje! Adwokaci słyszeli to tysiące razy, ale chcieli usłyszeć jeszcze raz, odczłowieka genialnego.Czy stał się ich pornografem?Ach, Humboldt był kiedyś wielki przystojny, pogodny, pełen optymizmu, dowcipny, elektryzujący,szlachetny.Obcowanie z nim pozwalało odczuć słodycz życia.Roztrząsaliśmy najwznioślejsze sprawy coDeotyma mówiła Sokratesowi o miłości, co rozumiał Spinoza przez amor dei intellectualis.Rozmowa z nimpodtrzymywała na duchu, działała ożywczo.Ale często myślałem sobie, kiedy wymieniał ludzi, którzy byliniegdyś jego przyjaciółmi, że jest to tylko kwestia czasu, a puści kantem i mnie.Nie miał starych przyjaciół,jedynie byłych przyjaciół.Kiedy włączał wsteczny bieg bez uprzedzenia, mógł być grozny.Wtedy człowiekczuł się tak, jakby był w tunelu, gdy nadjeżdża ekspres.Można było przylgnąć do ściany albo położyć się naszynach i modlić.Na to, żeby medytować i przedrzeć się przez barierę pozorów, trzeba spokoju.Nie czułem się spokojny potym podsumowaniu Humboldta, ale pomyślałem o czymś, co on sam lubił wspominać, kiedy po skończonejkolacji był w dobrym humorze i stosy talerzy i butelek piętrzyły się między nami na stole.Niedawno zmarłyfilozof Morris R.Cohen, profesor nowojorskiego City College, usłyszał raz następujące pytanie od studenta wczasie wykładu metafizyki: Panie profesorze, skąd mam wiedzieć, że istnieję? Stary, chytry profesor odparł: A kto mnie o to pyta?Użyłem tego przeciw samemu sobie.Skoro wniknąłem tak głęboko w charakter i karierę Humboldta, byłorzeczą co najmniej słuszną, żebym spojrzał nieco głębiej także na samego siebie, żebym nie osądzał człowiekazmarłego, który nie mógł niczego zmienić, ale dotrzymywał mu kroku, jak śmiertelnik przy śmiertelniku, jeżelirozumiecie, o co mi chodzi.Chodzi mi o to, że go kochałem.No więc dobrze, Von Trenck okazał się sukcesem(wzdrygałem się ze wstydu na myśl o tym), a ja byłem znakomitością.Humboldt był teraz tylko obłąkanymsankiulotą pikietującym teatr po pijanemu, z wymalowanym czerwoną farbą napisem, ku radości złośliwychkoleżków.Pod Białym Koniem na Hudson Street Humboldt wygrywał bez najmniejszego wysiłku.Alenazwisko, które widniało w gazetach, które Humboldt, dławiąc się z zazdrości, czytał w stałej rubryceLeonarda Lyonsa, brzmiało Citrine.Teraz ja z kolei byłem sławny i zbijałem majątek, to ja dostawałemolbrzymią pocztę, byłem uznawany przez wpływowe osobistości i podejmowany bankietami u Sardiego, tomnie oświadczały się w restauracyjnych lożach kobiety, które spryskiwały się piżmem, ja teraz kupowałemkalesony z najlepszego gatunku bawełny i skórzane walizki, ja przeżywałem nieznośne podniecenie, jakie dajeudowadnianie własnej słuszności (cały czas miałem słuszność).Porażało mnie wysokie napięcie rozgłosu.Byłoto tak, jak gdyby ktoś podniósł niebezpieczny przewód, zabijający zwykłych ludzi.Było tak, jak z tymigrzechotnikami, bezkarnie dotykanymi przez mieszkańców zapadłych górskich wsi, kiedy są w stanie religijnejekstazy.Demmie Vonghel, która pomagała mi cały czas, teraz mną kierowała, występując jako mój trener, mójimpresario, moja kucharka, moja kochanka i moja prawa ręka.Miała ręce pełne roboty i była strasznie zajęta.Nie pozwalała mi odwiedzić Humboldta w Bellevue.Kłóciliśmy się o to.Potrzebowała w tym wszystkimjakiejś pomocy i uważała, że nie byłoby zle, gdybym ja też poradził się psychiatry.Powiedziała: Jeżeli ktoś wydaje się na zewnątrz tak opanowany, chociaż wiem, że się po prostu rozpada i umiera zezdenerwowania, to jest niedobrze. Posłała mnie do człowieka nazwiskiem Ellenbogen, który sam byłznakomitością, brał udział w wielu dyskusjach w telewizji i pisał wyzwalające z kompleksów książki o seksie.Ellenbogen miał suchą, chudą długą twarz o głębokich zmarszczkach od uśmiechu, indiańskich kościachpoliczkowych i zębach jak u przerazliwie rżącego konia na Guernice Picassa.Walił pacjenta mocno po to,żeby go wyzwolić.Jego ideologicznym młotem była racjonalność rozkoszy.Był twardy, po nowojorskutwardy, ale się uśmiechał i z nowojorską emfazą mówił pacjentowi, do czego się to wszystko sprowadza.Naszczas jest krótki i musimy wynagrodzić sobie krótkość ludzkiego dnia częstym, intensywnym zaspokajaniempopędu płciowego.Nigdy nie był rozdrażniony, nigdy się nie obrażał, nie uznawał gniewu czy napastliwości,niewoli sumienia et cetera.Wszystko to jest niedobre dla kopulacji.Brązowe statuetki par miłosnych służyłymu za podpórki do książek.Powietrze w jego gabinecie było duszne.Ciemne boazerie, wygoda głębokichskórzanych foteli.W czasie przyjęć leżał wyciągnięty, stopy bez butów oparte były na podnóżku, długa dłońwsunięta za pasek.Czy pieszczotliwie bawił się własnym przyrodzeniem? Całkowicie rozprężony, puszczałmnóstwo gazów, które rozchodziły się i przesycały ciężkie powietrze.Jego rośliny w każdym razie dobrze sięw nim rozwijały.Wygłosił mi następujące kazanie: Jest pan człowiekiem trapionym poczuciem winy, pełnym niepokoju.Skłonnym do depresji.Mrówką,która pragnie być konikiem polnym.Nie może pan znieść sukcesu.Melancholia, powiedziałbym, przerywanaatakami humoru.Kobiety muszą szaleć za panem.Chciałbym mieć pańskie możliwości.Aktorki.Cóż, niechpan da kobietom szansę ofiarowania panu rozkoszy, one w gruncie rzeczy tego właśnie chcą.Sam akt jest dlanich znacznie mniej ważny niż szansa okazania czułości. Może po to, żeby wzmóc moją wiarę w siebie,opowiedział mi o własnych wspaniałych przeżyciach.Jakaś kobieta na dalekim Południu zobaczyła go kiedyśw telewizji i przyjechała zaraz na północ, żeby się z nią przespał, a otrzymawszy to, czego chciała, oświadczyłaz westchnieniem rozkoszy: Jak zobaczyłam pana w tej skrzynce, zaraz wiedziałam, że pan będzie świetny.Ijest pan świetny. Ellenbogen nie wyrażał się życzliwie o Demmie Vonghel, kiedy usłyszał, jak się zachowuje.Wciągnął ze świstem powietrze i oznajmił: Niedobrze, to kiepski przypadek.Biedna mała.Za wszelką cenęchce się wydać za mąż.Niedojrzałość rozwoju.Aadne dziecko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]