Podobne
- Strona startowa
- Savage Felicity Pokora Garden (3)
- Savage Felicity Pokora Garden (2)
- dg
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna (2)
- H.P. Lovecraft Cos na progu (2)
- praca magisterska emil baba
- Tolkien J.R.R Wyprawa (2)
- Buchanan Edna Nie igra sie z Miami
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- T. Zelenski Boy Slowka (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jakie to piękne! - zawołała Kora mimowolnie.- To istna skarbnica piękna - zgodziła się Goda.Szczyt kopuły znajdował się niżej niż dach, widoczny tylko ze strychów przyległych domów.W środku metalowe wsporniki wyrastały ze ścian, aby podtrzymać niewiarygodnie ciężką bryłę szkła; dzięki nim kopuła wyglądała, jakby nic nie ważyła.Szkło było podzielone na trójkąty, każdy w innym kolorze, przez co zdawały się za każdym razem przybierać różne kształty.Wokół rosły ciemnozielone paprocie, a z ich liści skapywały krople wody.Kora miała trudności z oddychaniem w ciężkim powietrzu.Na środku podłogi zauważyła ciemną sadzawkę.Chociaż nie dotykały powierzchni, pokryła się ona drobnymi zmarszczkami.- Atmosfera jest dobra - szepnęła Goda.- Im więcej ludzi, tym jest gorsza.- Uklękła i włożyła rękę do wody, mącąc odbicie kopuły.- Szybko! Ty też.Obramowanie sadzawki było gładkie, wypolerowane przez lala setkami rąk i kolan.Palec Kory zniknął w lodowatej wodzie.Coś szybkiego i małego przemknęło pod powierzchnią i przepłynęło tuż obok palców Kory.Westchnęła.- Dotknął cię? Dobrze.Nie boją się.Jeśli efly za pierwszym razem boją się dotknąć ucznia, znaczy to, że zawsze będzie się zmagał z zadaniami, które go przerastają.Na przykład taki Owen.Spotkałaś go.Mój pierwszy uczeń, Hem Lakestone, też ich nie poczuł.Ale teraz nie obchodzą go zadania twórcy.Być może to tylko przesądy.- Goda zamilkła i wodziła dłonią w sadzawce.- Tutaj.Tutaj, Telitha.To najpiękniejszy duch, jakiego miałam przywilej stworzyć.Ma więcej niż dziesięć lat.Telitha.achhh.Goda wyciągnęła coś z sadzawki.Kiedy uniosła to nad powierzchnię.Kora poczuła nagłe uderzenie zła, niesamowity bezruch, jakiego nigdy wcześniej nie znała, jakby znalazła się w jadalni, zastawionej od lat tymi samymi półmiskami, komnacie wypełnionej pajęczynami i nawiedzanej przez starych, wysuszonych, błądzących bez celu ludzi.Rzecz w dłoni Gody podskakiwała.Goda zacisnęła palce.- Witaj, Telitho.Jak ci się wiodło? - Przez chwilę wyglądała, jakby słuchała odpowiedzi.- Och, skończ z tym.Przez moment Kora wyczuwała desperację inwalidy, który, unieruchomiony, skarży się rodzinie na znęcającą się nad nim pielęgniarkę, od której nic może uciec.Nie może uciec.Zdusiła wątpliwości.- Mogę ją potrzymać?- Lepiej nie.Czyż nie jest piękna? - Goda podniosła stworzenie do twarzy Kory.Miało srebrne łuski i długi, przezroczysty ogon welonki.I kobiecą twarz.Kora straciła dech i szarpnęła się w tył.Chociaż nie słyszała, aby drzwi się otwierały, twórcy stali wokół niej.Łusza złapała ją, nim upadła.- Wyrzuć to! - nakazała Godzie.- Ma ponad dekadę, pewnie już gnije!- To czuć.- Parni przyklęknęła i wyjęła efta z zaciśniętych palców Gody.Odchyliła jedną z łusek i Kora znów poczuła odór gnijącego mięsa.- Fuj.Godo, na litość boską.- Wrzuciła efta z powrotem do wody.Po sadzawce rozeszły się fale.- Szybko, Koro, zawołaj swego kuzyna - powiedziała Goda.- Piękny.Po prostu powiedz „Piękny”.- Trochę to niebezpieczne, nic sądzisz? - wtrąciła Ryta.- Bogowie wiedzą, ilu rolników nadaje dzieciom imiona od ich wyglądu i ile tych dzieci znalazło się w tej.- Ryto, nic bądź śmieszna - skontrowała Goda.- Efty wiedzą, o kogo chodzi.- Piękny, Piękny - szepnęła Kora.- Beau! Tutaj!- To za cicho! - powiedział Ziniquel czystym, donośnym głosem.- Nie wiesz, jak trudno coś usłyszeć pod wodą?- Wczoraj wywołałam mojego ducha.Szczęście - mruknęła Ryta.- W życiu nie zgadniesz, co przyszło.Wzięłam to w rękę i podniosłam do światła: trzymałam szkielet.Oczy wypadły mu z orbit, ale jednak wciąż na mnie patrzył.Musiał być stary jak bóg.- Ryto, na bogów.- Beau! - Krople wody opryskały Korze twarz.- Beau! Skoczył w jej rękę, pełen energii.Ich oczy się spotkały.Jego twarz i włosy tkwiły na rybiej głowie jak maska.Poraziło ją przemożne poczucie winy.- Przepraszam, Beau! - szepnęła.- Albo oboje z nas, albo jedno! Proszę, wybacz mi.Nic na tym nie zyskałam.Nie wiem, co tu robię wśród tych ludzi.Chciałam zobaczyć świat.Chciałam mieszkać w Mieście Delta.Ale myślę, że dostałam coś, o co nie prosiłam.- Nie mogła powstrzymać łez.- Chcę uciec.Koro, urodziłaś się, żeby zostać twórczynią.Wydało jej się, że słyszy jego głos, pełen wiedzy, której ona jeszcze nic zgłębiła.Jak ja urodziłem się, aby być duchem.Postąpiłaś dobrze, ukochana.- Co mówisz?Jesteś bez winy.To było moje przeznaczenie.- Siostrzyczka ci to wmówiła!Przeznaczenie to przeznaczenie.Nie wierz mi, jeśli nie chcesz.Chciałem cię uspokoić.- To jest moje przeznaczenie? Mam nauczyć się żyć bez ciebie? Czy nie mogę po prostu.- przełknęła łzy.- Chcę wrócić do domu.Musisz żyć beze mnie.Nic tego nie zmieni.Byłabyś głupia, gdvbyś wróciła do Beaulieu, nawet gdybyś mogła.Przez chwilę był dawnym Beau, wyśmiewającym się z jej głupoty.Koro, tego pragnęłaś całe życie! Czy teraz, kiedy trzymasz szansę w garści, pozwolisz się jej wymknąć?- Trzymam tylko ciebie - szepnęła.To gra dusz.Czy zapomniałaś, jaki dreszcz cię przeszedł, kiedy ujrzałaś mego ducha w promieniach słońca? Władzę, jaką czułaś, gdy uchodziło ze mnie życie? Nie chcesz więcej tej władzy? Więcej i jeszcze więcej?Wyskoczył z jej dłoni jak delfin.- Beau! Zniknął pod wodą.Przeznaczenie? Wyobraźnia? Wpływ Siostrzyczki? Czy mógł trwać po śmierci?Ryta postawiła Korę na nogi.Powietrze pod kopułą drżało.- Dobrze się czujesz?- Ja.- przełknęła.- Wiem, kochanie.- Nie rozumiesz.- „Muszę tu zostać.Zostać z tobą”.Kora załkała i przytuliła się do piersi Ryty.Ta odepchnęła ją delikatnie, lecz stanowczo.- Godo - westchnęła Ryta.- Ona jest twoja.Najwidoczniej obiecałaś, że się nią zajmiesz.Zrób to.- Nie patrząc na Korę, zajęła miejsce w kręgu wokół sadzawki.Szczęsny wszedł i stanął obok niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]