Podobne
- Strona startowa
- Brzezinska Anna, Winiewski Grzegorz Wielka Wojna 01 Za króla, Ojczyznę i garć złota
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Joseph P. Farrell Wojna nuklearna sprzed 5 tysięcy lat
- Clarke Arthur C 2001 odyseja kosmiczna (SCAN da (2)
- Pierscien z krwawnikiem Helena Sekula
- Chang Jung Dzikie łabędzie. Trzy c ory Chin
- Reichs Kathy Zapach smierci (SCAN dal 927)
- Homa Jan Antoni Ostatni koncert
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak ich wysłać do Krainy Zmierci.- Na wypadek, gdybyś to ty musiał rozprawić się z Hafyd-dem?- Nie, na wypadek, gdybym musiał rozprawić się z Alaanem.- Pwyll odwrócił się do Tama.- Nie pozwól,aby ta armia duchów zanadto skupiła twoją uwagę.Powinniśmy wystrzegać się przede wszystkim sługusówHafydda, lecz każdy podróżujący przez tę krainę może być niebezpieczny.Każdy.Kiwnął głową i zniknął na ścieżce wiodącej do obozu, stąpając tak lekko, że noc natychmiast pochłonęłaodgłos jego kroków.Tam spojrzał na rozlewające się w dole jezioro mgły.Księżyc podświetlał ją tu i ówdzie, wychodząc zzaszybko przesuwających się chmur.Gdy cień którejś z nich padał na stojącą w dole armię, światełka znikały, codowodziło, że Pwyll miał rację.Elise pojawiła się tak cicho, że aż podskoczył.- Pwyll mówi, że w dole na bagnach są duchy.Tam pokazał jej.Przyniosła ze sobą ciepło ogniska, tak że w chłodzie nocy wyczuwał bliskość jej ciała.-1co mówią o tym twoje nowe wspomnienia"? - zapytał.- Obawiam się, że niewiele.To dla mnie obca kraina i nie znam jej dziejów.Jednak Pwyll ma rację.Toarmia duchów, niegdyś bardzo liczna.Spójrz, ile ich jest!- Czy są dla nas niebezpieczne?- Nie, nie sądzę.Chyba że czekają na nas, co wydaje się mało prawdopodobne.- Dotknęła jego ramienia,jakby dodawała mu otuchy.- Znikną z nadejściem ranka.Jej dłoń przez chwilę pozostała na jego ramieniu, a potem poczuł, jak niechętnie je puściła.Odwrócił się, aby spojrzeć na nią w świetle księżyca.Zajrzał jej prosto w oczy, gdyż była prawie tak samowysoka jak on.Wydawała się badawczo oglądać jego twarz, jakby była mapą kryjącą jakiś sekret.Pochylilisię ku sobie, a gdy się pocałowali, znów lunął deszcz.W mgnieniu oka oboje byli przemoczeni.Tam poczuł,że rozchyliła mu koszulę - zimne krople deszczu spływały mu po plecach i piersi.Oderwał guzik, usiłującpospiesznie rozpiąć jej koszulę.Deszcz siekł go po twarzy i oczach.Jej skóra była jak lód - zimna i gładka.Nagle oderwała jego dłoń od swej miękkiej, mokrej piersi i pospiesznie zapięła rozchyloną koszulę.-Ktoś nadchodzi ścieżką - powiedziała, tłumiąc niemal dziewczęcy chichot.- Tam.? - zawołał Fynnol.- Cynddl twierdzi, że na południu doliny pali się ognisko.Wyczuł zapachdymu.Mówi, że palą cedrowe drewno.Twarz Fynnola zdawała się unosić w zacinającym deszczu niczym szary i bezkształtny obłoczek.W doleksiężyc wciąż oświetlał nizinę i pochodnie nadal płonęły we mgle.Potykając się, zeszli po pogrążonym w ciemnościach zboczu, po drodze poprawiając przemoczoneubrania.Cynddl czuwał, lecz pozostali spali.Ognisko dopaliło się, a zbieracz opowieści porozsuwał zwęglonepolana, żeby zupełnie zgasło.Ruchem głowy wskazał Tamowi i Elise drogę.Kiedy przechodzili przezpolankę, na której obozowali, dłoń Elise odnalazła rękę Tama i uścisnęła ją.Kiedy odeszli dostatecznie daleko, żeby nie zbudzić śpiących towarzyszy, Cynddl powiedział ściszonymgłosem: - Zszedłem kawałek ścieżką w kierunku strumienia i nasłuchiwałem, gdy wiatr zmienił kierunek.Wyraznie poczułem woń dymu palonego cedru.To bardzo charakterystyczny zapach.My tej nocy niepaliliśmy cedrowego drewna.Jak myślicie, czy to Hafydd? A może w tej dolinie ktoś mieszka?Elise wciągnęła powietrze nosem.- Nie mam pojęcia.- Może to Alaan - podsunął Tam.- Może.- Elise ponownie zaczęła węszyć.Tam wyobraził sobie, jak zamyka oczy, usiłując zwietrzyć dym.- Ktoś powinien wrócić na wartę na szczycie, żeby nie zaskoczono nas od tamtej strony.- Ja tam pójdę - rzekł Cynddl.- Nie przejmuj się ogniami na bagnach.To duchy, ale jestem pewien, że nic nie mogą nam zrobić.Cynddl zawahał się, po czym klepnął Tama w ramię i odszedł.- A ty, Fynnolu, kiedy pełnisz wartę? - zapytała Elise, z zadziwiającą łatwością przejmując dowodzenie.- Dopiero w następnej turze.- Zatem powinieneś się przespać.Ja chwilę posiedzę z Tamem i sprawdzę, czy wiatr wciąż przynosizapach tego dymu.Nawet jeśli tak, to do rana nic nie możemy zrobić.Odpocznij.Ponieważ wiatr wieje wnaszą stronę, jest mało prawdopodobne, żeby wyczuli dym naszego ogniska.Fynnola nie trzeba było długo namawiać.Natychmiast wrócił na swoje wilgotne posłanie.Przez momentTam miał nadzieję, że Elise odesłała tamtych, żeby mogli dokończyć to, co zaczęli, lecz ona stała w siąpiącymdeszczu i nie próbowała do niego podejść.- Nic nie czuję, Tam.A ty?- Tylko chwilami dym naszego ogniska, a może i to mi się zdaje.- Zejdzmy na chwilę nad strumień.Trzymając się za ręce, po ciemku zeszli ścieżką.Elise szła pierwsza, bo lepiej widziała w nocy.Księżycoświetlał cienką strugę płynącej wody, poza tym wszystko skrywał mrok.Przez chwilę stali, nasłuchując.Tam pomyślał, że tak się zachowywali ich zwierzęcy przodkowie.Elise przykucnęła i zastygła w tej pozycji.Deszcz znowu zaczął padać, bębniąc o liście i wodę, a księżyc wciąż świecił jasno.- Chyba rzeczywiście czuję dym - powiedziała.- Myślisz, że to Hafydd?- Lepiej się dowiedzieć, niż zastanawiać się przez całą noc.Elise wstała i zaczęła szeleścić wciemnościach.Tam dopiero po chwili zrozumiał, że zdejmuje ubranie.Zrobił krok w jej kierunku, aleusłyszał, jak z pluskiem zanurzyła się w wodzie.W następnej chwili ujrzał ją w cienkiej wstędze oświetlonejksiężycem wody.Tylko czy na pewno była to Elise? Jej ciało było blade jak tarcza księżyca, a włosy dłuższei splątane.Obejrzała się na niego i zanurkowała w mrok.Tam po ciemku odnalazł i podniósł z ziemi jej wilgotną odzież, zamierzając podsuszyć ją nieco, gdy Elisebędzie pływać.Wyżął ubranie, złożył i schował pod kurtkę, a wtedy niespodziewanie poczuł zapach jej ciała.Myślał o niej, mokrej od deszczu, i o jej wilgotnych wargach dotykających jego ust.Mężczyzni kochali Sianon, lecz ona nie kochała nikogo.*Elise odkryła, że rozbili obóz nad rzeką, spory kawałek dalej.Rozpalili niewielkie ognisko i wystawiliwarty.Nigdzie nie dostrzegła Hafydda.Pewnie śpi - pomyślała.Na samą myśl o tym, że on jest tak blisko, niemal sparaliżował ją strach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]