Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Redhat Linux 7.2 Bible
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wymyślam ucztę tak olbrzymią, że aż absurdalną, i wreszcie w ogóle tracę apetyt.Mijają godziny i stopniowo zaczyna wypełniać mnie spokój, który jest pierwszym znakiem obecności Boga w pobliżu.Ale natrafiam na barierę.Zamiast zaakceptować po prostu Jego nadejście i pozwolić Mu ogarnąć mnie, zaczynam się niepotrzebnie trapić dociekliwymi pytaniami.Czy naprawdę Bóg zbliża się ku mnie, zastanawiam się.Czy też może to ja przenoszę się ku Niemu? Mówię sobie, że to tylko pozorny problem.Bóg jest wszędzie.To boska moc wprawia nas w ruch, prawda, ale On jest wcieleniem ruchu.Bez sensu jest rozważanie kwestii, czy to ja zbliżam się do Niego, czy On do mnie: to dwa różne sposoby opisu tego samego zjawiska.Ale podczas gdy rozważam te problemy, mój umysł nadal wstrzymuje mnie z dala od Boga.Wyobrażam sobie, że w małym statku płynę ku gwiazdom.Taka podróż nie jest moim pragnieniem; to jednak użyteczna metoda skupienia myśli.Ponieważ podróż ku gwiazdom i podróż ku Bogu to jedno i to samo.To podróż ku rzeczywistości.Wiem, że niegdyś widziano te rzeczy w zupełnie innym świetle.Ale kiedy rozpoczęliśmy penetrację głębin przestrzeni kosmicznej, stało się nieuniknione dostrzeżenie metafizycznego znaczenia zadania, które zaczęliśmy realizować.Gdybyśmy tego nie zrobili, nie moglibyśmy kontynuować.Krzywa myśli świeckiej rozciągała się tak daleko, jak była w stanie, sięgając od siedemnastego wieku po dwudziesty pierwszy, a potem zaczęła pękać pod wpływem własnego ciężaru; właśnie kiedy zaczęliśmy wierzyć, że to m y jesteśmy Bogiem, nagle ponownie odkryliśmy, że Nim nie jesteśmy.Wszechświat okazał się dla nas zbyt duży, abyśmy byli w stanie go sami udźwignąć.Ten nowy ocean był tak ogromny, a nasze stateczki takie małe.Pośpieszam moją małą rakietę.W końcu ustawiam żagiel na niezmierzoną przestrzeń Mroku.Podróż się rozpoczęła.Bóg obejmuje moją duszę.Wita mnie w swoim królestwie.Moje serce odczuwa ulgę.Pod wpływem Mistrza wszyscy zrozumieliśmy, że w naszym ziemskim życiu widzimy jedynie zniekształcenia - cienie na ścianie jaskini.Ale kiedy penetrujemy tajemnice Wszechświata, pozwala się nam postrzegać rzeczy takimi, jakie są one naprawdę.Wejście w Kosmos jest podróżą ku wzniosłości, dosłownym sięgnięciem niebios.To idea pochrześcijańska: należy podejmować podróże, nie wolno zaprzestać ruchu, zawsze musimy Go poszukiwać.Kto szuka, ten znajdzie.W miarę jak ponownie rozmyślam o tym wszystkim, stopniowo kończy się moje poszukiwanie, a zaczyna odnajdywanie i już jasno widzę swoją drogę.Nie będę stawiał oporu.Zaakceptuję wszystko.Jak zwykle zrobię dokładnie to, czego będą ode mnie oczekiwać.Jest już noc.Pokonałem głód i nie odczuwam potrzeby snu.Mam wrażenie, że ściany mojej izby są przezroczyste i mogę rozciągać swoje wizje na zewnątrz, na cały świat, na ciężko falujące morza i bliski kobierzec nieba, na góry i doliny, rzeki, pola.Czuję bliskość miliardów dusz.Każda ludzka dusza jest gwiazdą: świeci własnym, niepowtarzalnym ogniem, każda ma też swojego odpowiednika w niebie.Istnieje gwiazda, która jest Mistrzem; i taka, która jest Kastelem; i młodą uczoną, z którą dzieliłem łoże.Gdzieś znajduje się także gwiazda, która jest mną.W końcu mój umysł ruszył przed siebie, przecina odległą czerń, mknie coraz dalej, aż do krańców Wszechświata.Wzlatuję ponad Całość Całości.Patrzę na oblicze Boga.Kiedy na krótko przed świtem otrzymuję wezwanie do Mistrza, udaję się do niego natychmiast.Reszta mieszkańców Domu Sanktuarium śpi.Wszędzie panuje cisza.Idąc pod górę ogrodową ścieżką, doświadczam cudownej precyzji widzenia: jakby w dużym powiększeniu dostrzegam wgłębienia i kanaliki w każdej trawce, ślad pozostawiony przez ostrze kosiarki, która wbiła się, ścinając tę trawkę, lśniące kropelki porannej rosy na jadeitowej powierzchni.Kwiaty rozchylają się pod wpływem bladego światła, promieniującego ze wschodu, jakby przebudzały się ze snu.Na czerwonej glebie ścieżki, maszerują -jak dandysi na letniej paradzie - małe chrząszcze o szkarłatnych grzbietach i delikatnych czarnych nóżkach zakończonych zawile owłosionymi stopami.Nad ziemią unosi się cudowna mgiełka.W otaczającej mnie ciszy słyszę tysiąc różnych szmerów.j Z Mistrza zdaje się emanować młodzieńcza siła, i witalność, jakaś mistyczna energia.Siedzi bez ruchu, oczekując, aż przemówię.Mapa gwiazd za jego plecami jest ciemna, jak nieskończenie głęboka, hebanowa próżnia.Widzę delikatne zmarszczki wokół jego oczu i w kącikach ust.Skórę ma bladą jak u niemowlęcia.Równie dobrze mógłby mieć sześć tygodni, co i sześć tysięcy lat.Jego milczenie jest bezgraniczne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]