Podobne
- Strona startowa
- Jason McC. Smith Elemental Design Patterns Addison Wesley Professional(2012)
- Smith Lisa Jane Pamiętniki wampirów 07 Północ [ofic]
- Smith Lisa Jane Wizje w mroku Opętany
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- Smith Scott Prosty Plan
- Smith Wilbur Katanga (SCAN dal 875)
- Wilbur Smith Gdy Poluje Lew
- Madeline Hunter 01 Zachwyca w czerwieni
- Card Orson Scott Zadomowienie (2)
- Winnetou t.3 May K
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jan Paulus obrócił się do najbliższych ludzi.- Vat hulle weg! Zabierzcie ich! - Gest, który towarzyszył tym słowom, był aż nadto wymowny.- Nie ma mowy, sir! - Acheson rzucił mu wściekłe spojrzenie i wydał własne rozkazy.- Wszyscy cofnąć się i uformować w szyku wraz z oddziałem Devonshire.Szybciej, ludzie.Ruszajcie się.- Hej! - Jan Paulus złapał go za rękę.- To moi.- Szukał przez chwilę słowa.- To moi jeńcy.- Sir.- Acheson puścił ramię Saula, wyprostował się i patrzył w oczy przeciwnikowi.- Daję panu pięć minut na opuszczenie okopu.W przeciwnym wypadku stanie się pan moim jeńcem.Żegnam pana.- Odwrócił się i pokuśtykał wzdłuż rowu.Jan Paulus patrzył z niedowierzaniem, jak pięćdziesiąt kroków dalej Acheson odwrócił się, założył ręce na piersiach i czekał, aż minie pięć minut.Przy nim zebrała się garstka żołnierzy i było jasne, że brytyjski oficer z tymi nielicznymi ludźmi ma zamiar spełnić swoją pogróżkę.Jan Paulus chciał się roześmiać ze zdenerwowania.Stary cap.Zauważył ze zdziwieniem, że większość jeńców zaczyna uciekać do Achesona.Musi coś zrobić, ale co? Cała sprawa coraz bardziej przypominała farsę.- Zatrzymajcie ich! - krzyknął na swoich ludzi.- Trzymajcie ich.Poddali się już.Nie mogą się teraz wycofać.Nagle jego pozycja się zmieniła.Wokół Achesona i jego małej grupki zaczęli wyrastać nowi ludzie w mundurach khaki.Trzy bataliony posiłków wysłanych przez Sir Charlesa Warrena wreszcie wdrapały się na Spion Kop.Acheson spojrzał przez ramię i zobaczył, jak cały stok za nim wypełnia się żołnierzami.Jego twarz rozpromienił okrutny uśmiech.- Założyć bagnety! - krzyknął, wyciągając szablę.- Bugler, odtrąb sygnał do ataku.Naprzód, ludzie! Do ataku!Skacząc i potykając się na zwichniętej nodze poprowadził ich do boju.Za nim biegła wzdłuż rowu fala żołnierzy z pochylonymi bagnetami.Ludzie Jana Paulusa niczego tak się nie bali jak nagiej stali.Było ich tylko pięciuset przeciw dwóm tysiącom żołnierzy.Burowie rzucili się do ucieczki, a ich niedawni jeńcy rzucili się za nimi w pogoń.Jan Paulus dobiegł do szczytu i padł za głazem, za którym schowało się już trzech ludzi.- Zatrzymajcie ich! Nadchodzą! - krzyknął, łapiąc powietrze otwartymi ustami.Podczas gdy fala Brytyjczyków zwolniła atak przygnieciona strzałami z mauzerów, Jan Paulus patrzył na padających na ziemię wrogów, trafianych szrapnelami i wiedział, że już nie postawi nogi w brytyjskich okopach.Wyczuwał zwątpienie, które ogarnęło ludzi.Wiedział dobrze, że mniej odważni biegli z powrotem do swoich koni u podnóża góry.Nie miał żadnych wątpliwości, że stracił Spion Kop.Och, diabli nadali! Anglicy zapłacili wysoką cenę: na szczycie leżało co najmniej tysiąc pięciuset rannych i zabitych.Liczyło się jednak tylko to, że zdołali zrobić wyrwę w jego linii.Stracił Spion Kop i przez tę szczelinę wleje się dwadzieścia pięć tysięcy żołnierzy, którzy ruszą na odsiecz Ladysmith i przepędzą ich z Natalu do Transwalu.Przegrali.To koniec.John Acheson starał się z całych sił zignorować ból w opuchniętej kostce.Usiłował zamknąć uszy na jęki rannych, którzy błagali o wodę.Na szczycie nie było źródeł.Odwrócił wzrok od rowu, w którym wyczerpani żołnierze spali na ciałach zabitych i umierających towarzyszy.Spojrzał w krwawą tarczę słońca przesłoniętego przez dym unoszący się nad polem bitwy.Za godzinę zapadnie zmierzch.Wiedział, że przegrał.Trzymana w ręku instrukcja potwierdzała jego obawy.Groteskowe stosy ciał zalegających okop były pewnym dowodem Przeczytał rozkaz ponownie, z wyraźną trudnością, gdyż wzrok miał zamglony i niepewny.“Jeśli nie może się pan utrzymać do jutra, to niech się pan wycofa.Buller.”Jutro.Co jutro przyniesie, jeśli nie taką samą masakrę? Przegrali.Muszą opuścić górę.Przegrali.Zamknął oczy i oparł głowę o parapet.Nerw w oku zaczął drgać i generał nie mógł go opanować.31.Ilu ich zostało? Może połowa.Nie wiem.Połowa moich ludzi uciekła.Słyszałem całą noc galopujące konie i stukot kół i nie mogłem ich powstrzymać.Jan Paulus patrzył na górę oświetloną wstającym słońcem.- Spion Kop.- Wymówił nazwę z nienawiścią.Jej zarys był niewyraźny, gdyż zmęczone oczy nie chciały się skoncentrować.Powieki były czerwone od gniewu, a w kącikach zebrał się żółty brud.Jego ciało skurczyło się niczym zwłoki starożytnej mumii.Siedział bezwładnie w siodle, a każdy mięsień i nerw krzyczał o chwilę spoczynku Gdyby mógł się choć trochę przespać.O Boże, choć odrobinę snu.Wraz z kilkunastoma wiernymi oficerami walczył przez całą noc z wykrwawiającym armię strumieniem dezerterów.Jeździł od obozu do obozu sypiąc pogróżkami, prosząc, próbując ich zawstydzić W wielu wypadkach mu się udało, ale w równie wielu przegrał.Raz sam został zawstydzony.Przypomniał sobie z bólem starego człowieka z długą białą brodą, która zakrywała pożółkłą, wychudzoną twarz.Pamiętał także oczy błyszczące od łez w świetle ogniska.- Janie Paulusie Leroux, dałem ci dzisiaj trzech synów.Moi bracia wspięli się na tę przeklętą górę, żeby błagać Anglików o ich ciała.Trzech synów! Trzech wspaniałych synów! Czego jeszcze chcesz ode mnie? - Starzec podniósł się z trudem z ziemi, opatulony kocem.- Nazywasz mnie tchórzem, Leroux.Mówisz, że się boję.- Zamilkł łapiąc oddech.Kiedy się odezwał, jego głos przypominał krakanie.- Mam siedemdziesiąt osiem lat i jesteś pierwszym człowiekiem, który tak mnie nazwał.Jeśli Bóg jest łaskawy, to będziesz także ostatnim.- Znowu zamilkł.- Siedemdziesiąt osiem lat.Siedemdziesiąt osiem! A ty mnie nazywasz tchórzem! Spójrz, Leroux.Przyjrzyj się dobrze! - Odrzucił koc i Jan Paulus zesztywniał w siodle na widok pokrwawionych bandaży zakrywających piersi mężczyzny.- Jutro rano będę z moimi synami.Czekam na nich.Napisz to na naszym grobie, Leroux! Napisz “Tchórze” na naszym grobie! - Na pomarszczone usta wystąpiła czerwona ślina.Jan Paulus patrzył nieruchomym wzrokiem na górę.Ślady zmęczenia, wstydu i porażki wyostrzyły rysy jego twarzy.Kiedy podniesie się mgła, zobaczą na szczycie Anglików, a on uderzy na nich wraz z połową ludzi.Dotknął konia ostrogami i zaczął wspinać się na stok.Słońce pozłociło mgłę, która lekko wirowała i zaczynała się unosić.Wiatr przyniósł krzyki radości i Jan Paulus zmarszczył brwi.Anglicy cieszą się przedwcześnie, pomyślał.Czy sądzą, że nie zaatakujemy ich jeszcze raz? Popędził konia, który w tej samej chwili potknął się na luźnym kawałku skały.Jan Paulus zatoczył się jak pijany w siodle i przytrzymał łęku.Krzyki się natężyły.Leroux spojrzał na szczyt nic nie rozumiejąc.Na tle nieba widać było skaczące i machające kapeluszami postacie.Otoczyły go podniecone głosy.- Uciekli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]