Podobne
- Strona startowa
- Shepherd Joel Próba krwi i stali 02 Petrodor
- Glen Cook Sny o Stali
- Glen Cook Sny O Stali (2)
- Umberto Eco Imie Rozy
- Orwell George Rok 1984 (SCAN dal 755)
- Corel DRAW (3)
- Władysław Łoziński Pko proroka
- Opowiesci Pielgrzyma
- Duncan Dave Siódmy Miecz 1 Niechętny Szermierz
- Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i . Wyspa Zlocz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ayno.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pobłogosław Twoje wierne dzieci, które Cię ukochały" oraz “Przyjdź do mnie, O Matko Nocy, dopóki krew wciąż świeża na mym języku".- Śpiewać! - krzyknął Łabędź.- Śpiewać, szumowiny!Cały Łabędź - biegał dookoła, zmuszając niechętnych do padnięcia na klęczki, a milczących do śpiewu.Nie zachowywał się jak zdrowy na umyśle.Normalni ludzie nie przymuszają do niczego wroga, który ma przewagę liczebną tysiąc do jednego.Mogli rozerwać nas na strzępy.Ale im to nawet nie przyszło do głowy.- Jakimże jesteśmy słabym na umyśle gatunkiem - zauważył zachwycony Klinga.- Ale musisz eskalować całą sytuację, bo w przeciwnym razie zaczną wreszcie myśleć.- Przynieście mi wodę, dużo wody! - Podniosłam do góry głowę Wirującego Cienia i zażądałam ciszy.- Diabeł nie żyje! Władca Cienia został zniszczony.Jesteście wolni.Zdobyliście sobie łaskę bogini.Pobłogosławiła was, choć przez wieki odwracaliście się od niej, choć obracaliście i lżyliście ją.Ale wasze serca znają prawdę, a bogini was błogosławi.Wzmogłam natężenie moich błędnych ogników, aż zmieniły się w płomień, w którym ukazało się oblicze.- Bogini ofiarowuje wam wolność, ale żaden dar nie przychodzi za nic.Klinga przyniósł worek z wodą.- Potrzebuję również puchar - wyszeptałam.- Nie pokazuj im tej wody.Cały czas starałam się wzmagać panującą histerię.To było łatwiejsze, niżby się wydawało z punktu widzenia zdrowego rozsądku.Ludzie Cienia byli zmęczeni, przerażeni, nienawidzili swych panów.Narayan zaintonował kolejną pieśń.Klinga przyniósł mi puchar z namiotu Wirującego Cienia.Zajęłam się przygotowaniami.Zaklęcie było trudne, jednak kolejny raz udało mi się odnieść nieoczekiwany sukces.- Piję krew mego wroga.- Ja wiedziałam, że w pucharze jest tylko woda.Smakowała jak woda, kiedy pociągnęłam łyk.Dla ludzi Cienia wyglądała wszakże niczym krew, kiedy Narayan i jego zbrojni zaczęli mazać nią znaki na ich czołach.Znaki te wyposażyłam w moc niezatarcia.Ci ludzie do końca swego życia będą nosić na skórze krwawe piętno.Nawet to potrafili znieść.Przynajmniej spora część.Większość jednak postanowiła wziąć nogi za pas i uciec.Po tym, jak naznaczono najmniej kilkuset, rozkazałam oficerom, aby przyłączyli się do mnie.Kilku rzeczywiście tak zrobiło, ale większość wolała się wycofać.Byli znacznie bardziej oddani Władcom Cienia niż szeregowcy.Przemówiłam do tych, którzy zdecydowali się podejść:- Istnieje cena wolności, jak istnieje cena na wszystko.Teraz należycie do mnie.Jesteście coś winni Kinie.Ma dla was zadanie do wykonania.Nie pytali jakie.Zastanawiali się, czy nie postępują nierozsądnie, zostając.- Prowadźcie dalej oblężenie Dejagore, ale nie walczcie z ludźmi zamkniętymi w mieście.Bierzcie jeńców, kiedy spróbują uciekać, wyjąwszy tych, którzy zwą się Nar.Oni są wrogami bogini.Dowiedziałam się, że i tak właśnie w ten sposób postępowali.Powódź oznaczała katastrofę dla zapasów żywności, jakie jeszcze pozostały mieście.Mogaba racjonował resztki, ale nie obejmowało to tubylców.Szerzyły się choroby.Rodowici mieszkańcy podnieśli protest.Mogaba zrzucił kilka setek buntowników z murów miasta.Jezioro zaroiło się od ciał.Tak drakońskie środki kosztowały Mogabę utratę poparcia wielu własnych żołnierzy.Zaczęli dezerterować.Stąd wzięli się jeńcy za palisadą obozu.Wewnątrz panowała cisza.Być może jeńcy nie wiedzieli, co się dzieje.Może obawiali się, że zwrócą na siebie uwagę.Posłałam Klingę, by ich wypuścił i poinformował, jak dotrzeć do Mathera.Jeżeli nie powstrzymają mnie ludzie Cienia, będę musiała potraktować ten absurdalny zwrot sytuacji jako rzeczywistość.Nie podniósł się nawet szmer.O świcie wymaszerowali, aby zająć swe pozycje wśród wzgórz.Narayan podszedł do mnie; na twarzy miał najszerszy ze swoich uśmiechów.- Masz jeszcze wątpliwości, Pani?- Wątpliwości? Co do czego?- Kiny.Mamy jej błogosławieństwo czy nie?- Czyjeś na pewno mamy.Niech będzie, że Kiny.Nie widziałam czegoś takiego, od kiedy mój mąż.Nie uwierzyłabym, gdyby mnie tam nie było.- Od pokolenia żyli pod panowaniem Władców Cienia.Nie pozwalano im robić niczego poza wypełnianiem rozkazów.Kary za nieposłuszeństwo były straszne.To częściowo tłumaczyło całą sytuację.Podobnie jak pragnienie zrzucenia jarzma.Być może Kina miała z tym również coś wspólnego.Nie miałam zamiaru zaglądać darowanemu koniowi w zęby.Większość jeńców już odeszła.Dwóch kazałam przyprowadzić do siebie.- Teraz spotkamy się z Sindhu i Murgenem - poinformowałam Narayana.Przyszli.Sindhu pozostał sobą, barczysty, mocny i milczący.Opowiedział mi o tym, co widział.Że mamy przyjaciół za murami miasta.Pozostaną na miejscu, gotowi służyć swej bogini.Powiedział mi, że Mogaba jest uparty, gotów się bronić do ostatniego żołnierza, nie dbając o to, że zmienia Dejagore w piekło chorób i głodu.- Mogaba - dodał Murgen - chce sobie zasłużyć na miejsce w Kronikach.Zachowuje się jak Konował; bez przerwy wspomina czasy, gdy Kompanii powodziło się jeszcze gorzej.Murgen miał około trzydziestki.Przypominał mi Konowała.Wysoki, szczupły, wiecznie smutny.Był chorążym Kompanii, terminował u Konowała jako kronikarz.Gdyby sprawy szły normalnie, za dwadzieścia lat mógłby zostać Kapitanem.- Dlaczego zdezerterowałeś? - Nie było to coś, na co by się zdobył w normalnych warunkach, niezależnie od opinii na temat swego dowódcy.- Nie zrobiłem tego.Jednooki i Goblin wysłali mnie, żebym cię poszukał.Sądzili, że uda mi się przedostać.Mylili się.Nie otrzymałem od nich wystarczającej pomocy.Jednooki i Goblin byli pomniejszymi czarownikami, starymi niczym grzech; wciąż się ze sobą wadzili.Razem z Murgenem stanowili resztę składu Kompanii, która walczyła na północy; ostatni z tych, którzy wybrali Konowała Kapitanem, a mnie uczynili jego Porucznikiem.Rozmawialiśmy.Poinformował mnie, że ludzie, którzy się zaciągnęli, kiedy szliśmy na południe, są źle usposobieni względem Mogaby.- On się stara zamienić Kompanię w oddział krzyżowców.Nie traktuje jej jako wojskowego bractwa banitów.Chce, żebyśmy się stali bandą świętych rycerzy.- Oni czczą boginię, Pani - wtrącił Sindhu.- Tak im się przynajmniej wydaje.Ale ich herezje są wywrotowe.Gorsze niż otwarta niewiara.Dlaczego był tak rozdrażniony? Jego dłuższe wyjaśnienia nie zdołały mnie oświecić.Żaden bezbożnik nie potrafi zrozumieć tych nieznacznych różnic w doktrynie, które dla prawdziwie wierzących są wystarczającym pretekstem do niszczenia heretyków.Już i tak trudno zaakceptować to, że naprawdę i szczerze wierzą nonsensom swoich religii.W ich obecności zawsze miałam wrażenie, że z kamienną twarzą próbują wprowadzić mnie w błąd.Ci dwaj dali mi dużo do przemyślenia.Starałam się więc, złożyć wszystko w całość.Był już jednak ranek.Spałam czy nie spałam, przyszedł czas na chorobę.I, oczywiście, byłam chora.LIXNiewidzialni posłańcy Długiego Cienia ostrzegli go o przybyciu Wyjca na długo przedtem, zanim tamten się pokazał.Poszedł więc na lądowisko, by tam zaczekać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]