Podobne
- Strona startowa
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 02 W piercieniu ognia
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja
- Young Samantha On Dublin Street 04 Sztuka uwodzenia
- King Stephen TO
- Goddart Kennetch Alchemik (2)
- Przysiega otchlani Grange Jean Christophe
- Larry.Niven Pierscien
- Md6
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moje ciało nadaldrżało pod wpływem krążącej w żyłach adrenaliny, ale w głębi duszy czułam się fatalnie, jakbym spadała w mroczną otchłań.Wszystko mnie bolało.– Realm, o czym ona mówiła? Czym jest lekarstwo?Michael, nim się odezwał, starł ramieniem krew z podbródka.– Ta niewielka pomarańczowa tabletka, którą tak pieczołowicie przechowujesz, jest odtrutką na działanie Programu.Nazywają ją lekarstwem.Stworzono tylko kilka prototypowych pigułek.Kiedy jednak ludzie z Programu dowiedzieli się o ich istnieniu, zniszczyli laboratorium, w którym prowadzono badania nad nimi.Zamor-dowali też naukowca, który opracował recepturę.Została tylko jedna pigułka.Wiedziałam, że nie zasługuję na taki dar.Dallas, James i wiele innych osób odda-łoby wszystko, by wejść w posiadanie lekarstwa.– Dlaczego mi ją oddałeś?– Ponieważ jej potrzebowałaś – padła krótka odpowiedź.– Sloane, zerwałaś się ze smyczy Programu, postąpiłaś wbrew narzuconym przez niego zasadom.DlategoProgram chce cię dopaść.Podarowanie ci tej pigułki było jedynym sposobem, w jaki mogłem ratować to, co z ciebie pozostało.– Ale jak…Nie dokończyłam jednak, ponieważ w drzwiach stanął Cas.Włosy związałw kucyk, miał nieogolony podbródek.– Wybaczcie, że przeszkadzam – powiedział, wodząc zdumionym spojrzeniem popokoju, który przypominał krajobraz po bitwie.– Ale mamy gościa.Realm natychmiast chwycił mnie za łokieć i pociągnął za siebie, by mnie chro-nić.– Kto to? Jak nas znalazł?– Cóż, wygląda na to, że Dallas w końcu zdołała odnaleźć lekarza.Realm wymamrotał pod nosem przekleństwo, a ja poczułam, że ogarnia mnieprzerażenie – słowo „lekarz” budziło najmroczniejsze skojarzenia.– Mówił cokolwiek? – dopytywał Realm, wycierając zakrwawione dłoniew koszulkę, tak jakby miało to sprawić, że będzie prezentował się znów nienagan-nie.– Wspomniał tylko, że chce porozmawiać.Chce się zobaczyć z nimi – poinfor-mował Cas, wskazując mnie.Przerażona wydałam z siebie zduszony jęk.– Tylko nie to – szepnęłam.– Realm, zabiorą mnie do Programu?– Nie, skarbie.Dallas od dłuższego czasu poszukiwała tego człowieka, zresztą wbrew moim zastrzeżeniom.– Zirytowany potrząsnął głową.– Raczej nie musimysię go obawiać.Nie należy do Programu.Realm i Cas wymienili spojrzenia, po czym Michael skierował się ku drzwiom.Nim wyszedł, pod nosem wymamrotał jeszcze:– Już nie należy do Programu.* * *Gdy schodziłam na dół, byłam w rozsypce.Bałam się spotkania z tajemniczym lekarzem, czułam się winna w stosunku do Jamesa i zawstydzona, że dar Realma potraktowałam jak rzecz zupełnie naturalną.Reakcja Dallas dowodziła, że postąpi-łam głupio.Po wejściu do jadalni przywitało mnie jej nienawistne spojrzenie.Sie-działa na kanapie, wyglądając, jakby chciała mnie zabić.Wyminęłam ją i stanęłamz boku.Realm dołączył do nas, gdy przemył twarz w łazience.Cas skierował się prosto do kuchni, gdzie zapewne oczekiwał nas lekarz.Liczyłam, że James też się pojawi, jednak na próżno.W pewnym momencie rzu-ciłam krótkie spojrzenie w kierunku Dallas, ale nieobecność Jamesa chyba nie robiła na niej wrażenia.Ja za to zaczynałam popadać w panikę.W końcu nie wytrzymałam i spytałam szeptem Realma:– A gdzie James?Wzruszył ramionami, wyraźnie zirytowany, że w ogóle go o to pytam.Miałam już zwrócić się z tym samym pytaniem do Dallas, gdy wtem kątem oka zarejestro-wałam jakiś ruch w korytarzu.Po chwili, nie czekając na pozwolenie Casa, do pokoju zdecydowanym krokiem wszedł mężczyzna.Przybysz, odziany w kruczoczarny garnitur, był wysoki i szczupły.Jego twarz pokrywał szpakowaty zarost.Mógł się kojarzyć z czyimś zamożnym dziadkiem.Kiedy jednak zaczął mówić, głos miał ostry i zdecydowany.– Nie jesteście tu bezpieczni – oznajmił, a gdy odszukał wzrokiem Dallas, spytał:– A co byście zrobili, gdybym okazał się agentem?– Ubierałbyś się na biało.Dowcip chybił celu.Twarz mężczyzny pozostała poważna.– Panno Stone, dobrze pani wie, o czym mówię.Wy wszyscy – potoczył spojrze-niem po pokoju, prześlizgując się po naszych twarzach – jesteście wspólnikami w przestępstwie.Wystarczy, że któremuś z was powinie się noga, i wszyscy traficie za kratki.Albo skończycie jeszcze gorzej: w ośrodku Programu.Radzę, byście mieli się na baczności.Jeśli dacie się schwytać, nie będę w stanie wam pomóc.Widziałam, jakie wrażenie jego słowa wywarły na Dallas.W jednej chwili opa-dła z niej maska twardzielki, zaczęła w zamyśleniu nerwowo obgryzać paznokcie,unikając patrzenia w oczy gościa.Mężczyzna stał naprzeciwko nas niczymdowódca, a wszyscy z wyjątkiem Dallas zachowywali spokój.Brakowało tylko Jamesa.Nagle poczułam się osamotniona.– Kim pan jest? – spytałam w końcu przybysza.Lekarz wsunął dłonie do kieszeni marynarki i zrobił skruszoną minę.– Przepraszam, że musiało upłynąć tyle czasu, nim mogliśmy się poznać.Oddawna studiuję pani przypadek, panno Barstow – rzekł ponuro, wyciągając rękę w moim kierunku.– Nazywam się dr Arthur Pritchard.Jestem twórcą Programu.Część IIThe Treatment 11.Tytuł piosenki Sepultury.↩PROGRAM WZMACNIA KONTROLĘWraz z wprowadzeniem przez Program dalszych obostrzeń nastolatkowie zwrócili się ku nowym formom ekspresji.Na terenie całego kraju, jak grzyby po deszczu, wyrastają Kluby Samobójców, nielegalne pod-ziemne imprezy, na których zażywa się narkotyki i pije alkohol.Nikt nie kryje się tam ze swoją depresją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]