Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo
- Trylogia Lando Calrissiana.02.Lando Calrissian i Ogniowicher Oseona
- Vinge Joan D Królowe 02 Królowa Lata Zmiana
- Carey Jacqueline [ Dziedzictwo Kusziela 02] Wybranka Kusziela
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Lindskold, Jane [Firekeeper 02] Wolf's Head, Wolf's Heart
- Kres Feliks W Krol Bezmiarow scr
- Saul Bellow Dar Humboldta
- Dzieła ÂŚw. Jan od Krzyża
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc zebrałem ludzi - wskazał bibliotekarza, który usiłował łapać go za rękę - i zacząłem organizować pracę.Piękny dzień, prawda? Powietrze jak wino.- Rincewindzie, postanowiłem.- Wiesz, chyba się reaktywuję - oznajmił radośnie Rincewind.— Myślę, że tym razem mi się uda.Wiem, że zdołam sobie poradzić z magią i na przyzwoitym poziomie skończyć studia.Mówią, że po dyplomie z wyróżnieniem życie jest proste.- To dobrze, ponieważ.- A w dodatku grube ryby będą teraz podpierać drzwi.Jest miejsce na szczycie dla.- Wracam do domu.-.bystrego chłopaka bywałego w świecie.co?- Uuk?- Powiedziałem, że wracam do domu - powtórzył Dwukwiat.Bardzo grzecznie próbował strząsnąć z siebie bibliotekarza, który usiłował go iskać.- Jakiego domu? - Rincewind był wstrząśnięty.- Domowego domu.Mojego domu.Tam, gdzie mieszkam - wyjaśnił zakłopotany Dwukwiat.- Za morzem.Wiesz przecież.Tam skąd przybyłem.Czy mógłbyś przestać?- Aha.- Uuk? Zapadła cisza.- Widzisz, przyszło mi to do głowy tej nocy - odezwał się w końcu Dwukwiat.- Pomyślałem.no wiesz.chodzi o to, że podróże i oglądanie jest-wspaniałe, ale przyjemność to także to, że się gdzieś było.Rozumiesz, układanie obrazków w albumie i wspominanie wszystkiego.- Naprawdę?- Uuk?- Tak.Najważniejsze we wspomnieniach jest to, żeby potem mieć się gdzie zatrzymać i tam je wspominać.Rozumiesz? Trzeba kiedyśprzestać.Człowiek nigdzie naprawdę nie był, póki nie wróci do domu.Chyba o to mi właśnie chodzi.Rincewind odtworzył w pamięci tę wypowiedź.Za drugim razem wcale nie stała się bardziej zrozumiała.- Aha - mruknął.- No, dobrze.Jeśli tak to widzisz.A zatem.kiedy odpływasz?-Jeszcze dzisiaj.Na pewno jakiś statek płynie we właściwą stronę, przynajmniej przez część drogi.- Chyba tak.Rincewind poczuł się skrępowany.Spojrzał na swoje stopy.Potem na niebo.Odchrząknął.- Sporo razem przeżyliśmy, co? - Dwukwiat szturchnął go pod żebro.- Taa.- Rincewind wykrzywił twarz w uśmiechu.- Nie jesteś zły, prawda?- Kto? Ja? Skąd! Mam sto jeden spraw do załatwienia.- Wiesz co? Zanim pójdę do portu, zjedzmy razem śniadanie.Rincewind smętnie pokiwał głową, wyjął z kieszeni banana i zwrócił się do swego asystenta.- Teraz już wiesz, na czym to polega.Przejmij dowodzenie.- Uuk.Szczerze mówiąc, żaden statek nie wypływał w stronę Imperium Agatejskiego, lecz był to problem czysto akademicki.Dwukwiat bowiem po prostu odliczał sztuki złota na wyciągniętą dłoń dowódcy pierwszego w miarę czystego statku tak długo, dopóki wilk morski nie dostrzegł konieczności zmiany planów.Rincewind czekał na nabrzeżu, aż turysta wypłaci kapitanowi mniej więcej czterdziestokrotną wartość statku.- Załatwione - oświadczył Dwukwiat.- Wysadzi mnie na Brunatnych Wyspach, a stamtąd bez trudu coś złapię.- Świetnie - mruknął Rincewind.Dwukwiat zamyślił się na chwilę.Potem otworzył Bagaż i wyjął worek złota.- Widziałeś Cohena i Bethan? - zapytał.- Poszli chyba wziąć ślub - odparł Rincewind.- Bethan mówiła, że teraz albo nigdy.- Kiedy się z nimi spotkasz, daj im to.- Turysta wręczył mu sakwę.- Wiem, jakie to koszty, kiedy pierwszy raz trzeba wyposażyć dom.Dwukwiat nigdy do końca nie pojął zawiłości kursów wymiany.Ten worek mógł bez trudu wyposażyć Cohena w niewielkie królestwo.- Przekażę im przy pierwszej okazji - obiecał Rincewind i ku własnemu zaskoczeniu uświadomił sobie, że istotnie ma ten zamiar.- Dobrze.Dla ciebie też mam prezent.- Nie, przecież.nie trzeba.Dwukwiat pogrzebał w Bagażu i wydobył duży wór.Zaczął napełniać go ubraniami, pieniędzmi i obrazkowym pudełkiem, aż wreszcie Bagaż był zupełnie pusty.Na końcu włożył do wora swoją starannie owiniętą w bibułkę pamiątkową papierośnicę z pozytywką i wieczkiem zdobionym muszelkami.- Jest twój - oświadczył, zatrzaskując wieko Bagażu.- Nie będzie mi już potrzebny, zresztą i tak nie zmieściłby się w szafie.- Co?- Nie chcesz go?- Wiesz, ja.oczywiście, ale.on jest twój.Biega za tobą, nie za mną.- Bagażu - rzekł Dwukwiat.- To jest Rincewind.Należysz do niego, jasne?Bagaż powoli wysunął nóżki, odwrócił się bardzo ostrożnie i spojrzał na Rincewinda.- Właściwie on chyba należy tylko do siebie - mruknął Dwukwiat.- Tak - przyznał niepewnie Rincewind.- No, to załatwione.- Dwukwiat wyciągnął rękę.- Żegnaj, Rincewindzie.Kiedy wrócę do domu, przyślę ci kartkę.Albo coś.- Tak.Jakbyś przejeżdżał, na pewno ktoś będzie wiedział, gdzie mnie szukać.- Jasne.Dobrze.To chyba wszystko.- Wszystko.Zgadza, się.- Pewnie.- Tak.Dwukwiat wszedł na pokład, a niecierpliwa załoga natychmiast wciągnęła trap.Zabrzmiał bęben wybijający rytm wioślarzom i statek wypłynął powoli na mętne wody Ankh, znowu głębokie jak dawniej.Tam pochwyciła go fala odpływu i skręcił na otwarte morze.Rincewind patrzył, póki statek nie zmalał do rozmiarów punktu.Potem zerknął na Bagaż.Ten odpowiedział pytającym spojrzeniem.- Posłuchaj - rzekł mag.- Idź sobie.Daję ci wolność, rozumiesz? Odwrócił się do niego plecami i odszedł.Po kilku sekundach usłyszał tupot małych stóp.Obejrzał się.- Powiedziałem już, że cię nie chcę! - zawołał i wymierzył Bagażowi kopniaka.Bagaż przysiadł.Rincewind ruszył do miasta.Kilka kroków dalej zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać.Nie dobiegał do niego żaden dźwięk.Odwrócił się; Bagaż leżał tam, gdzie go zostawił.Sprawiał wrażenie skulonego i nieszczęśliwego.Rincewind zastanowił się.- No, dobrze - mruknął.- Chodź.Pomaszerował w stronę Uniwersytetu.Po kilku minutach Bagaż jakby podjął decyzję, wysunął nóżki i podreptał za nim.Nie zorientował się, jak wiele miał możliwości.Szli nabrzeżem do miasta, dwa malejące punkciki w pejzażu.Perspektywa rozszerzała się, obejmując maleńki statek, który rozpoczynał rejs przez morze, które było tylko częścią wielkiego okrężnego oceanu na przesłoniętym chmurami Dysku, który spoczywał na grzbietach czterech słoni, które z kolei stały na skorupie gigantycznego żółwia.Który wkrótce stał się zaledwie iskierką wśród gwiazd, a potem i on zniknął.* * *[1] Nie będą tu opisywane, gdyż nawet najpiękniejsze wyglądają jak pomiot ośmiornicy i roweru.Doskonale wiadomo, że stwory z niepożądanych wszechświatów zawsze usiłują wtargnąć do naszego, gdyż stanowi on psychiczny mieszkaniowy odpowiednik bliskich sklepów i lepszych połączeń autobusowych.[2] Thaum jest podstawową jednostką mocy magicznej.Powszechnie uznaje się, że jest to ilość magii niezbędna do stworzenia jednego małego białego gołębia albo trzech standardowych kuł bilardowych.* Nie dokładnie tak, ma się rozumieć.Drzewa nie wybuchały płomieniem, ludzie nie stawali się nagle bardzo bogaci i zupełnie martwi, a morza nie zmieniały się w parę.Lepszym porównaniem byłoby więc powiedzenie „nie jak roztopione złoto".* Nikt nie wie dlaczego, ale większość obiektów prawdziwie tajemniczych i magicznych została kupiona w sklepach, które pojawiają się i rozwiewają jak dym po okresie działalności krót-szym nawet niż ekipy malarskiej, znikającej z zaliczką.Powstało na ten temat wiele teorii, żadna jednak nie tłumaczy wszystkich obserwowanych faktów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]