Podobne
- Strona startowa
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Brooks Terry Kapitan Hak scr
- 02 Terry Brooks Mroczne Widmo
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- 2014 konspekt rach finansowa
- De Sade D. A. F. Zbrodnie milosci (2)
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 2 (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlaczego ktoś miałby go zabić?WIDZISZ TEGO CZŁOWIEKA OBOK? Z MAŁYM WĄSIKIEM I JASZCZURCZYM UŚMIECHEM? Śmierć wskazał kosą.- Tak?TO JEGO KUZYN, DIUK STO HELIT.NIE JEST NAJMILSZYM Z LUDZI.ZAWSZE MA POD RĘKĄ BUTELKĘ TRUCIZNY.W ZESZŁYM ROKU JESZCZE PIĄTY W KOLEJCE DO TRONU, A TERAZ DRUGI.MOŻNA POWIEDZIEĆ, ŻE SZYBKO SIĘ WSPINA.Śmierć sięgnął pod szatę i wydobył klepsydrę, w której czarny piasek przesypywał się między uchwytami z żelaznych ostrzy.Potrząsnął nią na próbę.POŻYJE JESZCZE TRZYDZIEŚCI, NAWET TRZYDZIEŚCI PIĘĆ LAT.Westchnął smętnie.- I tak sobie zabija ludzi? - zdziwił się Mort.- Nie ma sprawiedliwości.Śmierć westchnął znowu.NIE, przyznał, wręczając kielich paziowi, który ze zdumieniem stwierdził, że trzyma nagle puste naczynie.JESTEM TYLKO JA.Wydobył miecz o ostrzu takim samym jak urzędowa kosa: błękitnym i cienkim niby cień.- Myślałem, że używa pan kosy - szepnął Mort.WŁADCOM PRZYSŁUGUJE MIECZ, wyjaśnił Śmierć.TO KRÓLEWSKA.JAK TO SIĘ.PREROGATYWA.Wsunął pod szatę kościste palce wolnej ręki i wyjął klepsydrę króla Olerve’a.W górnej części kuliło się do siebie tylko kilka ziarenek piasku.PATRZ UWAŻNIE, przykazał Śmierć.PO WSZYSTKIM ZADAM CI MOŻE PARĘ PYTAŃ.- Chwileczkę - odezwał się załamany Mort.- To niesprawiedliwe.Nie może pan tego powstrzymać?SPRAWIEDLIWE? A KTO MÓWIŁ O SPRAWIEDLIWOŚCI?- Jeżeli ten drugi jest taki.POSŁUCHAJ, rzekł Śmierć.SPRAWIEDLIWOŚĆ NIE MA TU NIC DO RZECZY NIE WOLNO STAWAĆ PO NICZYJEJ STRONIE.WIELKIE NIEBA! KIEDY CZAS NADEJDZIE, TO NADEJDZIE, MÓJ CHŁOPCZE.- Mort - jęknął Mort, wpatrując się w tłum.I wtedy ją zobaczył.Jakieś przypadkowe poruszenie otworzyło jakby tunel pomiędzy Mortem a smukłą, rudowłosą dziewczyną siedzącą w grupie starszych kobiet poza królem.Nie była właściwie piękna, trochę zbyt obficie zaopatrzona w dziale piegów i szczerze mówiąc odrobinę za chuda.Ale jej widok wywołał szok, który spowodował zwarcie w kresomózgowiu Morta i rechocząc złośliwie pognał je w okolice splotu słonecznego.JUŻ CZAS, oznajmił Śmierć i szturchnął Morta kanciastym łokciem.IDŹ ZA MNĄ.Ruszył w stronę króla, ważąc w dłoni miecz.Mort zamrugał i poszedł za nim.Przez moment patrzył dziewczynie prosto w oczy.Natychmiast odwróciła wzrok, po czym znów skierowała spojrzenie na Morta.Zaczęła otwierać usta do krzyku przerażenia.Mort poczuł, że mięknie mu kręgosłup.Puścił się biegiem do króla.- Uważajcie, panie! - wołał.- Grozi wam niebezpieczeństwo!Świat wypełnił się gęstym syropem.Przefrunęły niebieskie i fioletowe cienie, jak po udarze słonecznym.Dźwięki ucichły, gwar dworu stał się odległy i metaliczny niby muzyka w cudzych słuchawkach.Mort zobaczył, że Śmierć stoi przyjaźnie obok króla i spogląda na.galerię minstreli.Mort dostrzegł strzelca, kuszę, bełt sunący w powietrzu z prędkością chorego ślimaka.Lecz chociaż leciał tak wolno, chłopiec nie potrafił go doścignąć.Miał wrażenie, że minęły całe godziny, zanim opanował ciężkie jak ołów nogi, ale w końcu dotknął podłogi obiema stopami równocześnie i odbił się z szybkością dryfującego kontynentu.NIE UDA CI SIĘ, powiedział Śmierć, gdy chłopiec wirował powoli w powietrzu.TO NATURALNE, ŻE CHCIAŁEŚ SPRÓBOWAĆ, ALE NIE UDA SIĘ.Jak we śnie Mort dryfował przez ogarnięty ciszą świat.Bełt uderzył w cel.Śmierć ciął oburącz mieczem, ostrze bezgłośnie przeniknęło przez szyję króla.Nie pozostawiło żadnego śladu.Mortowi, wirującemu powoli w widmowym świecie, zdawało się, że upadł jakiś mglisty kształt.Nie mógł to być król, gdyż ten stał nieruchomo i wpatrywał się w Śmierć z wyrazem zdumienia na twarzy.To mgliste coś leżało u jego stóp, a gdzieś bardzo daleko podniosły się krzyki i wrzawa.ELEGANCKA, CZYSTA ROBOTA, odetchnął Śmierć.ARYSTOKRACJA ZAWSZE STWARZA PROBLEMY.ZWYKLE CHCĄ JESZCZE ZOSTAĆ.A TAKI PRZECIĘTNY CHŁOP NA OGÓŁ NIE MOŻE SIĘ DOCZEKAĆ.- Kim ty jesteś, do diabła? - zapytał król.- Co tu robisz? Straże!Natrętny przekaz oczu przebił się wreszcie do mózgu.Mort był pełen podziwu.Król Olerve od bardzo dawna zasiadał na tronie i nawet martwy potrafił się zachować.- Och - mruknął.- Rozumiem.Nie spodziewałem się, że zobaczę cię tak prędko.WASZA WYSOKOŚĆ.Śmierć skłonił się.NIEWIELU SIĘ SPODZIEWA.Król rozejrzał się.W widmowym świecie trwała cisza i półmrok, jednak na zewnątrz panowało spore zamieszanie.- To ja tam leżę, prawda?OBAWIAM SIĘ, ŻE TAK JEST W ISTOCIE, SIRE.- Czysta robota.Kusza, co?TAK A TERAZ, SIRE, GDYBYŚ ZECHCIAŁ.- Kto to zrobił? - chciał wiedzieć król.Śmierć zawahał się.WYNAJĘTY ZABÓJCA Z ANKH-MORPORK.- Hmm.Sprytne.Muszę to przyznać Sto Helitowi.A ja napychałem się odtrutkami.Nie istnieje antidotum na zimną stal, co?W RZECZY SAMEJ, SIRE.- Stary numer z drabinką sznurową i szybkim koniem czekającym przy zwodzonym moście?TAK TO WYGLĄDA, SIRE.Śmierć delikatnie ujął widmo króla pod ramię.JEŚLI MA TO POCIESZYĆ WASZĄ KRÓLEWSKĄ MOŚĆ, TO DODAM, ŻE KOŃ ISTOTNIE MUSI BYĆ SZYBKI.- Słucham?Nieruchomy uśmiech Śmierci stał się odrobinę szerszy.JUTRO W ANKH MAM SPOTKANIE Z JEŹDŹCEM.WIDZISZ, SIRE, POZWOLIŁ, BY DIUK DAŁ MU PROWIANT NA DROGĘ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]