Podobne
- Strona startowa
- Evanovich Janet Seven Up
- Sw. Jan Od Krzyza Dziela (2)
- Brzezinska Anna, WiÂśniewski Grzegorz Wielka Wojna 02 Na ziemi niczyjej
- Eddings Dav
- King Stephen Lsnienie
- Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (SC
- Mielniczek Anna Lalunia
- Zola Germinal
- wojna zabiera szczesliwa mlodos (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gorsze niż oszalały beł-kot spienionych na wiosnę wód rozkapryszonej Platy, gdy jednym chluśnięciem żółtej wodyzabiera cały dobytek biednego cowboy a; gorsze niż susza, rzucająca zarazę na stada!. Po co tu przyszłaś, Miss.po co stanęłaś na mej drodze, skoro twe serce nie może nale-żeć do cowboy a?.Jack umilkł i szli teraz wolno obok siebie, odgrodzeni olbrzymim bukietem pąsowychkwiatów.Wzruszona do głębi Anita, widząc beznadziejność wynurzeń cowboy a nie mogła znalezćw sobie nawet jednego wyrazu pociechy.W milczeniu więc, niemal bezwiednie, posuwała sięobok niego, choć ta cisza, jaka zawisła między nimi, ciążyła jej niepomiernie jakby w prze-czuciu czegoś strasznego, co nieuchronnie musi nastąpić.A kiedy w chwilę pózniej posły-szała trzask płonącego ogniska i uniosła zwieszoną głowę, dostrzegła nadmiernie rozszerzone,pałające wprost żywiołową nienawiścią, złe oczy metyski Ariki.Dziewczyna pod wpływem tego spojrzenia zadrżała całym ciałem, przed oczyma zamigo-tały jej miliony srebrzystych pyłków i bezwolnie osunęła się w ramiona Jack a cowboy a.64ROZDZIAA XIVZEMSTA ARIKIPo strasznym niemal podzwrotnikowym upale, zapadł cichy pogodny wieczór.Olbrzymia,słoneczna kula, niemal biała za dnia, a teraz przechodząca wyraznie z barwy roztopionegozłota w odcień nasyconej czerwieni, powoli opuszczała się za odległe wierzchołki Gór Skali-stych.I kiedy niżej u podnóża wierzchołków górskich czaiły się jeszcze sino-fioletowe, jakbynieśmiało wypełzające mroki, szczyty zdawały się płonąć wszystkimi odcieniami rozedrga-nych kolorów.Po bezchmurnym, gdzie niegdzie tylko utkanym białymi barankami, niebie, rozwłóczyłysię purpurowo-złote smugi wieczornej zorzy, znaczącej prawie każdy szlak słonecznej wę-drówki.A kiedy słońce rzuciwszy na szczyt gór ostatni pęk gołych promieni, utonęło w spie-nionych wieczornym przypływem wodach Pacyfiku, nocny tuman jął szybko zasnuwać zie-mię czarnym woalem.Step odetchnął po dziwnym skwarze.Skulone dotąd zioła, przypominające raczej zeschłe,martwe badyle, podnosiły teraz swe małe, okrągłe główki, odrzucające nektarem, kwiaty.Wślad za tym step począł ożywiać się z każdą chwilą.Zrazu jakby nieśmiałe pojedyncze głosy,nawołującego się ptactwa przeszły w zapamiętałe pogwizdywania, kwilenie i szczebioty, zle-wając się z ćwierkaniem ukrytych w trawie owadów, tworząc jakąś dziwną tęskną melodię;którą jedynie muzyką stepu nazwać można.Trwało to jednak krótko.Bo kiedy ostatnie wieczorne zorze i granatowy strop nieba roz-iskrzył się miliardem gwiazd, a od niskich, gęsto zarosłych łozą brzegów szerokiej Platy, po-czął leniwie pełznąć tuman silnych oparów, nasycając powietrze chłodem wilgoci, muzykastepu poczęła rwać się, przechodzić w pojedyncze, coraz słabsze odgłosy, aż wreszcie ucichłyzupełnie, tylko lekki szelest zeschłych badyli, potrącanych słabym podmuchem wschodniegowiatru, kołysał do snu przyrodę stepu.Ale ten błogi spokój, jaki zdawał się wokół rozpływać, nie zdołał przeniknąć do duszyAnity.Przeciwnie: rodził jakieś bolesne, chwilami przerażające uczucia i myśli, jakby ta ciszaco rozsiadła się wokół, miała być ową złowieszczą ciszą przed burzą.Leżąc na wznak na miękkim, pachnącym, posianiu w namiocie Jacka, przebiegała w my-ślach te niezwykłe zdarzenia ubiegłego dnia, które miały decydujący wpływ na niezłomnepostanowienie, jakie uczyniła przed chwilą.Najwięcej jednak bolało ją a zarazem napawało jakimś lękiem to, że Jack, kiedy popadła womdlenie pod wpływem spojrzenia złych oczu Ariki, wypędził tę dziewczynę z obozu, abyswoim widokiem nie zakłócała jej spokoju.Arika odeszła, ale kto wie, czy w jej sercu niezrodziła się straszna myśl o zemście nad tą, która wtargnąwszy w ciche, sielskie życie tychdwojga ludzi, pozbawiła ją pieszczot ukochanego chłopca.Kto wie, czy w tej chwili zagubio-na pośród bezkresnych obszarów stepu, nie knuje zdradzieckich planów, byle pomścić okrut-ną krzywdę, jakiej doznała od bladej, tajemniczej Miss, która zabrała jej Jacka bezpowrotnie.Na tę myśl zimny dreszcz wstrząsa ciałem Anity.Chciałaby zerwać się i biec za tą dziew-czyną, wyznać jej wszystko i sprowadzić na powrót do obozu.Boi się jednak, że tym razemjuż jedno spojrzenie metyski potrafi ją zabić.A zresztą czy ta mściwa, zamknięta w sobie65dziewczyna zechce dać wiarę jej słowom; czy zechce zrozumieć, że Anita nie kocha Jacka,który jest jedynym celem życia Ariki?Leżąc tak, Anita przypominała sobie ostatnią rozmowę z Jackiem, jaką przeprowadziła nawiadomość o wypędzeniu z obozu młodej metyski.I wtedy dopiero dowiedziała się bliższychszczegółów o niej.Była to bowiem, według opowiadania Jacka, zwykła przybłęda, która rzu-ciwszy ciężką służbę u jednego z farmerów w stanie Illinois, przywędrowała tutaj pieszo, pra-gnąc w ten sposób dotrzeć do Montehili, gdzie rzekomo posiadała bogatą rodzinę.Wychudłą iwyczerpaną, ledwo trzymająca się na nogach dziewczynę, Jack przygarnął w swoim obozie,tym więcej, że brak rąk roboczych, a zwłaszcza, jeśli chodzi o gospodarskie czynności kobie-ce, dawno dawał się mocno odczuwać na koczowisku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]