Podobne
- Strona startowa
- Harold J. Weiss, Jr. Yours to Command, The Life and Legend of Texas Ranger Captain Bill McDonald (2009)
- Resnick Mike Kły. Legenda z przeszłoœci i przyszłoœci
- brzozowski stanisław legenda młodej polski
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc.BLACK
- Kunzru Hari Impresjonista (2)
- ÂŚw. Jan Od Krzyża Dzieła
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Ripley Alexandra Scarlet
- Praktyczny komentarz do Nowego (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przedstawi³ tedy królowi i magistratowi koniecznoSæ obwarowania miasta.Wyjedna³ u króla rozkaz, aby ka¿dy obywatel dzielnicê, w której ma posiad³oSæ, muremobwiód³, za co na rok jeden by³ wolny od s³u¿by wojskowej i p³acenia podatku.Gdy w rokunastêpnym Tatarzy, spustoszywszy okolice Miñska i S³ucka, zdawali siê zmierzaæ ku Wilnu,przera¿eni mieszczanie szybko i gorliwie wziêli siê do roboty pod osobistym dozorem bisku-pa.Sêdziwy pasterz na czele uroczystej procesji, w asystencji ca³ego duchowieñstwa obszed³miasto, poSwiêcaj¹c i odprawuj¹c mod³y w miejscach, gdzie mia³y stan¹æ bramy.Dla wszyst-32kich robotników zastawiono kosztem biskupa sto³y z jad³em, po czym przyst¹piono do pracy.Kilka tysiêcy ludzi stanê³o na wyznaczonych miejscach.Nie tylko mieszczanie, kobiety i dzie-ci, ale równie¿ szlachta, magnaci i ksiê¿a nosili materia³ budowlany.Ka¿dy poczuwa³ siê doobowi¹zku i pragn¹³ bodaj choæ jedn¹ cegie³k¹ przyczyniæ siê do dzie³a, tote¿ mury ros³y z za-dziwiaj¹c¹ szybkoSci¹.Ale skarb magistratu nie by³ na tyle zasobny, ¿eby tak kosztownedzie³o do koñca móg³ doprowadziæ, co widz¹c biskup Tabor nie po¿a³owa³ w³asnej szkatu³y,oddaj¹c na prowadzenie budowy ca³kowity dochód z kilku majêtnoSci, dostarczaj¹c z w³a-snych dóbr robotnika i po¿ywienie dla pracuj¹cych.Olbrzymie musia³y to byæ wydatki, aleSwi¹tobliwy pasterz, powodowany skromnoSci¹, gdy mur ju¿ stan¹³, spali³ wszystkie sweksiêgi rachunkowe, aby nikt nigdy nie dowiedzia³ siê, ile na to grosza wy³o¿y³.I znowu uroczysta procesja zwolna siê posuwa³a wzd³u¿ nowo wzniesionych murów.Pro-wadzi³ j¹ biskup Tabor pontyfikalnie przybrany w asystencji kapitu³y.Za nim szed³ król Zyg-munt w otoczeniu senatorów i magnatów litewskich.W procesji wziê³y udzia³ wszystkie du-chowne zakony wileñskie, cechy z chor¹gwiami, wojsko i niezliczone t³umy odSwiêtnie przy-branego ludu.Domy upiêkszono kwieciem, z okien zwiesza³y siê drogie kobierce i makaty.Dzwony ze wszystkich koScio³Ã³w i uroczyste Spiewy wype³nia³y powietrze.Muzyka gra³a,strzelano z dzia³ i rusznic.Od czasu do czasu wstrz¹sa³ powietrzem huk wielkiego dzia³aWitoldowego, ustawionego oko³o cerkwi Pationki, czyli Piatnickiej przy ulicy Wielkiej.Przy-garbiony wiekiem biskup mia³ na twarzy wyraz szczêScia i radoSci.Gdy stawa³ przed ka¿d¹z piêciu bram, pada³ na twarz i ze ³zami dziêkowa³ Bogu Najwy¿szemu, i¿ mu dzie³a szczê-Sliwie dokonaæ pozwoli³.Z piêciu bram dot¹d przetrwa³a jedna tylko i zas³ynê³a w ca³ymSwiecie chrzeScijañskim.Jest to brama Miednicka, czyli Ostra z cudownym obrazem Naj-Swiêtszej Panny.Pracowity ¿ywot biskupa zbli¿a³ siê ku koñcowi.Pasterz spokojnie oczekiwa³ Smierci i ¿e-gna³ siê z otaczaj¹cymi go przyjació³mi, ksiê¿mi i kapitu³¹, gdy do komnaty wesz³o posel-stwo od króla i miasta z burmistrzem na czele.Na widok umieraj¹cego dobrodzieja wszyscy padli na kolana, a burmistrz dr¿¹cymi zewzruszenia s³owy dziêkowa³ pasterzowi w imieniu króla i miasta za wszystkie dobrodziej-stwa, jakie Wilnu Swiadczy³, po czym prosi³, by biskup pozwoli³ ku wiecznej o nim pami¹t-ce, wznieSæ jego pomnik na murach, którymi dziêki jego staraniom miasto zosta³o opasane.Nie zgodzi³ siê na to wielki w swej skromnoSci starzec i, dziêkuj¹c za dobre chêci, rzek³: Najlepszym dla mnie pomnikiem bêdzie mur, który aby by³ trwa³ym, wy i wasi potom-kowie broñcie go przed wrogiem i podtrzymujcie, by siê w gruzy nie rozsypa³.Proszê i ¿¹-dam, aby temu, kto po moim zgonie pierwszy wejdzie do miasta przez Miednick¹ bramê, by³owyp³acone z mojej szkatu³y 30 z³otych.Tej¿e nocy ¿a³obne dzwony z wie¿ wszystkich koScio³Ã³w wileñskich obwieSci³y miastu,¿e biskup Wojciech Tabor umar³.O wschodzie s³oñca, jak tylko otwarto bramy miejskie, pacho³kowie, trzymaj¹cy stra¿ przybramie Miednickiej, ujrzeli ¿ebraka, który drog¹ wiod¹c¹ z Miednik wlók³ siê na szczud³achdo miasta.Gdy tylko wszed³ pod sklepienie bramy, zosta³ ku wielkiemu swemu przera¿eniuprzez pacho³ków ujêty i do ratusza odstawiony.Tam jeden z rajców odczyta³ mu ostatni¹ wolêzmar³ego biskupa i po spisaniu aktu wrêczy³ 30 z³otych.¯ebrakiem tym by³ szlachcic Marcin Studzieñski.Ten, gdy mu przed laty kilku wskutekprzeci¹gu sparali¿owa³o obie nogi, pró¿no szuka³ ratunku u rozmaitych lekarzy.Nie pomogli33mu równie¿ alchemicy, zamawiacze i szarlatani, do których siê udawa³.Kalectwo nie ustêpo-wa³o, pomimo ¿e przeleczy³ znaczn¹ czêSæ fortuny i z cz³owieka zamo¿nego sta³ siê prawieubogim.Zas³yszawszy, ¿e w Oszmianie mieszka pewien ksi¹dz franciszkanin, s³awny ze sku-tecznego leczenia rozmaitych chorób, Studzieñski wyprzeda³ resztki tego, co jeszcze posia-da³ i pojecha³ do Oszmiany.Ale i tu czeka³ go bolesny zawód, poniewa¿ po kilku tygodniachkuracji zakonnik oSwiadczy³ mu, ¿e sztuka lekarska nic na jego cierpienie nie poradzi i tylkocud uzdrowiæ go mo¿e.Postanowi³ tedy nieszczêSliwy kaleka jechaæ do Czêstochowy i tamprzed cudownym obrazem Bogarodzicy b³agaæ o uzdrowienie.Wynaj¹³ wózek i wieczoremwyjecha³ z Oszmiany.W pó³ drogi do Wilna w lesie napadli go zbójcy, zabili woxnicê, a Stu-dzieñskiego mocno potrubowali i, zabrawszy wszystkie, jakie posiada³ pieni¹dze, porzuciligo na drodze.W ten sposób Studzieñski zosta³ ¿ebrakiem i na szczud³ach powlók³ siê doWilna, nie przeczuwaj¹c, co go tu czeka.Otrzymawszy tak niespodziewanie pieni¹dze, Studzieñski powlók³ siê podziêkowaæ swe-mu dobroczyñcy i pomodliæ siê u jego zw³ok.W pa³acu biskupim na niskim tapczanie, przykrytym czarnym suknem spoczywa³ snemwiecznym biskup Tabor, przybrany w ornat i infu³ê.Przy o³tarzu ksiê¿a kolejno odprawiali msze Swiête, zaS t³umy p³acz¹cego ludu, niczymfale przep³ywa³y przez komnatê ¿a³obn¹.Studzieñski pad³ na kolana i gor¹co siê modli³, a gdy potem zbli¿y³ siê, by uca³owaæ rêcezmar³ego, zda³o mu siê, i¿ od z³otych krzy¿y wyszytych na rêkawiczkach biskupa, bije nie-zwyk³a jasnoSæ.JednoczeSnie poczu³ w ca³ym ciele dziwne os³abienie, gor¹co i jakby pr¹dprzechodz¹cy przez plecy i koñczyny.S¹dz¹c, ¿e to duszne powietrze tak go os³abi³o, wy-szed³ na ganek i tu usiad³szy, wnet zasn¹³.Obudzi³ go stoj¹cy na stra¿y halabardnik, który zwymySla³ biedaka i brutalnie ze scho-dów zepchn¹³, tak ¿e Studzieñski stoczy³ siê na sam dó³.Zerwa³ siê przestraszony i, zapo-mniawszy szczude³, pocz¹³ co tchu uciekaæ, jakby mia³ zdrowe nogi.Doznawszy cudu uzdrowienia, Studzieñski uda³ siê do kapitu³y i tu spisano akt, do które-go do³¹czono Swiadectwo ksiêdza z Oszmiany o nieuleczalnej jego chorobie.Studzieñski zamieszka³ na Litwie i za trzydzieSci z³otych, otrzymanych od biskupa, roz-pocz¹³ handel, a tak mu siê we wszystkim wiod³o, i¿ wkrótce z ¿ebraka sta³ siê zamo¿nymcz³owiekiem.Jego powodzenie by³o tak zadziwiaj¹ce, ¿e osoby, rozpoczynaj¹ce jakiS interes,zaprasza³y Studzieñskiego do spó³ki, p³ac¹c za sam tylko jego udzia³ znaczne pieni¹dze, po-niewa¿ by³o wiadomym, ¿e ka¿de przedsiêwziêcie, do którego on nale¿a³, Swietnie siê rozwi-ja³o i przynosi³o ogromne zyski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]