Podobne
- Strona startowa
- Spellman Cathy Cash Malowane wiatrem 01
- Spellman Cathy Cash Malowane wiatrem 02
- Cathy Kelly Lekcje uczuć
- Kelly Cathy Sekrety z przeszłoci
- Lekcje uczuć Kelly Cathy
- Kelly Cathy Lekcje uczuć
- Kelly Cathy Czego ona chce
- Jablonski Witold Uczen czarnoksieznika
- Grisham John Wspolnik (2)
- Denning Troy Gwiazda po gwiezdzie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewelina111.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo chciała wyznać mu całą prawdę; tak, całowała się z Christym de Lacy,ale to nic takiego, naprawdę, to był błąd i nigdy więcej.- Co ty na to, Hope? Uważasz, że to dobry pomysł?- Wspaniały - odparła automatycznie.- Tak, wyjazd to świetna myśl, alezabierzmy dzieci ze sobą.- Przy Millie i Tobym nie będzie czasu ani na długierozważania, ani na rozmowy o stanie ich małżeństwa.Matt wyliczał, dokąd mogliby pojechać, ale Hope nie słuchała; wymyślała sobieod ostatnich.Tylko że niewłaściwie zinterpretował jej milczenie.261- Nie zachowuj się tak - poprosił.- Przykro mi, że nie przyjadę w ten weekend.Wiem, pewnie dzieci całkowicie mnie zapomniały, a ty z nudów wzięłaś sobiekochanka.- Roześmiał się z tego absurdalnego pomysłu.Hope zawtórowała nerwowo.- Bardzo śmieszne - powiedziała.Wcale nie miała zamiaru stroić się do pracy.Naprawdę nie miała takiegozamiaru.Poprzedniego wieczoru naszykowała sobie zwykłą białą koszulę i czarnespodnie; wygląda w tym jak podstarzała kelnerka i nikomu nie mogłaby siępodobać.W kółko sobie powtarzała, co powie, jeśli spotka Christy'ego: Jestemmężatką, Christy.Kocham mojego męża.To był błąd, za dużo wypiłam.Przepraszam, jeśli w związku z moim zachowaniem robiłeś sobie pewne plany.Jestem szczęśliwa w małżeństwie".Przećwiczyła to wiele razy.Za każdym rumieniła się ze wstydu; naprawdępowie to na głos? Christy pewnie się zdziwi, słysząc, że nie chciała, żeby ją całował.Pewnie teraz uważają za rozpustnicę, która zdradza męża na prawo i lewo.O Boże,nie! Przez tyle lat małżeństwa nawet nie spojrzała na innego mężczyznę, jeśli nieliczyć Mela Gibsona i paru innych aktorów, ale to się chyba nie liczy, prawda?W głębi duszy miała nadzieję, że może nigdy więcej nie spotka Christy'ego icała sprawa umrze śmiercią naturalną, będzie mogła udawać, że do niczego niedoszło.Z drugiej strony trochę naiwnie łudzić się, że Christy nagle stanie się ślepy,głuchy i niemy.I jeszcze w dodatku nieobecny.Koniec końców to Millie sprawiła, że Hope musiała przebrać się z uniformukelnerki; córeczka upiększyła go sporą ilością dżemu truskawkowego.- Millie, uwaga! - krzyknęła, ale było już za pózno.Millie i, co za tym idzie, wszystko dokoła było dokładnie umazane dżemem.Odcisk małej łapki na białej bluzce nie nadawał się do pokazania publicznie.Hopenajpierw przebrała Millie, która upaprała także swoją bluzę, potem pobiegła doswojego pokoju.Czy ma jeszcze coś białego? Tak, jedwabną bluzkę.Wisiała w roguszafy.W całym zamieszaniu Hope zapomniała, czemu nosi jątak rzadko.A nienosiła jej, bo bluzka, pozornie skromna i grzeczna, była z jedwabiu, elektryzowałasię błyskawicznie i przylegała do ciała jak druga skóra.Przypomniała sobie to wszystko, gdy zdejmowała płaszcz w hotelu.- O rany - mruknęła Una ze współczuciem.- Jedwab, tak? Mam taką spódnicę.Nie noszę jej, bo oblepia mi nogi, a nie są na tyle zgrabne, żeby je prezentować.262- Strasznie to wygląda, prawda? - jęknęła Hope.Koronkowy stanik przebijałprzez cienki jedwab.- Ale to nic, może uda mi się jakoś to znieść.Janet miała tego dnia wolne, więc siedziały w biurze we dwie, pracowały,słuchały radia i gawędziły.Ilekroć otwierały się drzwi, Hope podskakiwała nerwowo i modliła się, żeby tonie był Christy.Nie chciała go widzieć, wstydziła się, zwłaszcza teraz, kiedywyglądała, jakby się urwała z konkursu na miss mokrego podkoszulka.Ranek minął spokojnie.Pewnie Christy wyjechał, uspokajała się.Ulżyło jej dotego stopnia, że przestała się nawet przejmować przylegającą bluzką.Przy odrobinieszczęścia wyjdzie, zanim on się pojawi, a następnym razem oboje udadzą, że nic sięnie stało.Tak samo jest z aktorami, na planie flirtują jak szaleni, ale na planie się nie liczy,tłumaczyła sobie.Pózniej wszyscy zainteresowani zachowują się jak gdyby nigdynic, potulnie wracają do mężów i żon i nie ma sprawy.W hotelarstwie jest pewnietak samo.Za pięć pierwsza wyłączyła komputer i złapała płaszcz.- Jest jeszcze przed czasem, ale dzisiaj się spieszę - powiedziała do Uny.Możesię uda; Christy zawsze zjawiał się po pierwszej.- Nie ma sprawy - mruknęła Una.- Możesz to podrzucić na recepcję? - podała jejkopertę.Hope dyskretnie zerknęła w stronę recepcji.Horyzont czysty, ani śladuChristy'ego.Jak na skrzydłach podbiegła do recepcjonistki, wręczyła kopertę iwybiegła z budynku.Nawet nie włożyła płaszcza, nie chciała marnować czasu.Skręciła za róg, ostrożnie wyjrzała zza żywopłotu i brązowej statuetki seterairlandzkiego - droga wolna.Najszybciej jak się dało na wysokich obcasach, pobiegłana parking dla personelu.Christy pojawił się nie wiadomo skąd przy wejściu naparking.Wyglądał rewelacyjnie w ciemnym garniturze, z błyszczącymi oczami.Rewelacyjnie i niepokojąco.Jeszcze bardziej niepokojąco niż w snach Hope, choćtam był nagi i tym niskim, zmysłowym głosem mówił, jak bardzo jej pragnie.- Dzień dobry - odezwał się, szacując ją wzrokiem.- Zawsze się pani spieszy,pani Parker.Hope zaniemówiła.Choć tyle razy ćwiczyła swoją przemowę, nie była w staniewygłosić jej teraz, stojąc z nim oko w oko.- Muszę odebrać dzieci - powiedziała i zaraz tego pożałowała.Przecież wtedyodebrała je dopiero o czwartej.- Szkoda - rzucił lekko.- Moglibyśmy się wybrać na lunch.Podoba mi się twojabluzka - zauważył, muskając materiał jedną ręką.- Masz263interesujący gust.- Uśmiechał się szeroko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]