Podobne
- Strona startowa
- Spellman Cathy Cash Malowane wiatrem 01
- Spellman Cathy Cash Malowane wiatrem 02
- Cathy Kelly Lekcje uczuć
- Kelly Cathy Sekrety z przeszłoci
- Lekcje uczuć Kelly Cathy
- Kelly Cathy Lekcje uczuć
- § Kelly Cathy Czego ona chce
- Hannah Sophie Konstabl Simon Waterhouse 4 Druga połowa żyje dalej
- Access 2000 Księga eksperta (4)
- Joanna Chmielewska Wszystko czerwone
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Herbatka rumiankowa przed snem musi jej wystarczyć.Usiadła przed telewizorem i studiowała program telewizyjny.Tak wyglądaływszystkie jej wieczory, w każdym razie odkąd przy sprzątaniu znalazła paczkętamponów i uświadomiła sobie, że nie używała ich co najmniej od dwóch miesięcy.Wobec wydarzeń ostatnich tygodni uszły352jej uwagi niechybne symptomy ciąży: mdłości i dziwny metaliczny posmak wustach.Dokładnie tak samo czuła się, kiedy spodziewała się Millie i Toby'ego.Nie mogła się nadziwić ironii losu; zaszła w ciążę pamiętnej nocy w Kinsale,gdy Matt pytał, czy chciałaby mieć jeszcze jedno dziecko, a ją zżerały wyrzutysumienia w związku z Christym.Wiedziała jedno; bardzo pragnie tego dziecka, nieważne, jak trudno będzie jewychować bez ojca.Nadal nie mogła się pogodzić z myślą, że jej małżeństwo me istnieje.Umierała zrozpaczy na myśl, że Matt nigdy więcej jej nie obejmie, nie zażartuje, nie przytuli.Ale nie ma sensu użalać się nad sobą.Musi zając się dziećmi.Całą trójką.- Muszę się zobaczyć z dziećmi, Hope.Przylecę na weekend, zatrzymam się wKillarney.Mówił tak zimnym głosem, że zagryzła usta, żeby nie płakać.- Dobrze - powiedziała dzielnie.Ubierała Millie w piżamkę, gdy zadzwonił.Jużpodawała małej słuchawkę, gdy oznajmił, że chce z nią porozmawiać.- Tak? - zaczęła, jak zawsze pełna nadziei.-Zadzwonię, kiedy już będę w hotelu.Podrzucisz mi dzieci w sobotę rano Chybanie masz nic przeciwko temu, żeby u mnie nocowały? Przynajmniej będziesz mogłasię zabawić.- Sądząc po tym, z jaką goryczą to powiedział, uważa, że nadalromansuje z Christym de Lacy.- Oczywiście - zgodziła się.- Ale musimy porozmawiać i ustalić, coim powiemy.- Chyba tak - stwierdził ciężko.- Są jeszcze mali, ale już się zorientowali, że coś jest nie tak.Nie wiem, copowiedzieć - tłumaczyła.- Może: mam dla was nowego tatusia? - warknął.Znowu zagryzła usta.- Takie uwagi nie pomogą - zauważyła z udawanym spokojem.-Czy mampoprosić prawnika, żeby ustalił warunki twoich spotkań z dziećmi? - zapytała.Niechnie myśli, że tylko on może być wredny.Był w szoku.- Masz prawnika?- Jeśli nie zaczniesz zachowywać się przyzwoicie, chyba będę musiała sobiewziąć - syknęła.- Zadzwoń, kiedy już będziesz w hotelu.-Rzuciła słuchawką i zarazsię rozpłakała.353-Nie rozmawiałam z tatusiem - pożaliła się Millie.- Przez niego płaczesz?- Nie - chlipnęła Hope.- Tatuś jest najlepszym tatusiem na świecie i za nic niesprawiłby mamusi przykrości.Zaraz rozpłakał się i Toby.Po chwili cała trójka szlochała, przytulona do siebie u stóp schodów.- Chcę do tatusia! - ryczała Millie.- Chcę siusiu! - jęczał Toby.- Chcę cofnąć czas - łkała Hope.Pózniej Matt był uprzedzająco grzeczny, jakby rozmawiał z potencjalnymklientem.- Jak się masz - zapytał sztywno.- Bardzo dobrze.- Hope odpowiadała jak bohaterka Jane Austen na uroczystymprzyjęciu.Ustalili szczegóły sobotniego wyjazdu.Matt zatrzyma się w hotelu Europa,dużym przytulnym ośrodku z krytym basenem i stadniną.- Zapakuj im różne rzeczy, na każdą okazję, dobrze? - poprosił i przez momentmówił jak dawny Matt, który nigdy nie pojmował różnicy między starymiogrodniczkami do zabawy w piachu i najlepszym ubrankiem, którego nie wolnobrudzić.- Oczywiście - zgodziła się potulnie.Nie jego wina, że znalezli się w tej sytuacji.No, może troszeczkę, ale głównie to przez nią.W sobotę dzieci nie posiadały się z radości.- Tatuś! Tatuś! - co chwila piszczała Millie i przy akompaniamencie jej piskówjechali do Killarney.Hope denerwowała się coraz bardziej.Może to ich szansa na pojednanie.MożeMatt też tak uważa.Może czeka, aż ona go przeprosi, i wtedy zaraz wróci z nimi dodomu.Przez całą drogę powtarzała sobie w myślach, co mu powie: Tak mi przykro,Matt.Do niczego nie doszło.To moja wina, nie powinnam była pozwolić, żebymnie odwoził, rozumiem, czemu mi nie uwierzyłeś.Nie, nieprawda, tego właśnie nie pojmowała.Rozumiała, czemu wybiegł jakoparzony, ale dlaczego nie pomyślał potem, że może naprawdę nic się nie stało? Niekochał jej na tyle, by zaufać.Postąpił jak zawsze; nie poczekał, nie wysłuchał.Skręciła na drogę do hotelu.Była w rozpaczy.Nie może się ukorzyć przedMattem, bo on też jest winny.Powinien był wiedzieć, wierzyć, że go nie zdradziła.Jeśli teraz go przeprosi, będzie jak dawniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]