Podobne
- Strona startowa
- Andrzej.Sapkowski. .Czas.Pogardy.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Pani.Jeziora.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Wieza.jaskolki.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Narrenturm.[www.osiolek.com].1
- Sapkowski Andrzej narrenturm XQWZ57GOZN73DR2QO7HI
- Strugaccy A. i B Poniedzialek zaczyna sie w sobo (2)
- Flawiusz Jozef Dawne dzieje Izraela
- Dickson Gordon R Smoczy Rycerz T1 Smok i jerzy
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jemu nic nie będzie, on się ułożył.Tfu! Czas jakiśpanowała cisza.Przerwał ją karczmarz z Górki.- Spod Strzegomia - powiedział - ruszylihusyci na zachód.Jawor minęli, nie napadając.Ale Zwierzawę złupili i puścili z dymem.Docna splądrowali i spalili Dobków, folwark mnichów lubiąskich.I poszli dalej, na Złotoryję.Adzisiam na gościńcu znajomka spotkał.Gadał, że Złotoryja spalona.Pechowe miasto.Jużdrugi raz je husyci palą.A Prokop i Sierotki ciągną pono na Lwówek.- Nieaktualne towieści - wtrącił cyrulik z Sobótki.Ja też uciekinierów wypytywałem.Husyci doszli podLwówek tydzień temu, we czwartek, ale Bobru nie przekroczyli.Aużyckie zaś rycerstwo,żelazni panowie, co na Zląsk z odsieczą mieli iść, zlękli się, tchórzliwie zemknęli na lewybrzeg, jak myszy pod miotłą tam siedzą.Nie przybędą nam Aużyczanie z pomocą.Samiśmy,dzieci.Biedna ziemia śląska! - Przeklęta ziemia śląska.Zaryczał wół, rozszczekał się pies.Zapłakało kolejne dziecko.Elencza odwróciła głowę, aleiść nie mogła.Kilkuletniego chłopca właśnie uspokajała na ręku, niewiele starszadziewczynka czepiała się jej spódnicy.Elencza westchnęła, pociągnęła nosem.Dzierżkaprzypatrywała się jej spod rzęs.Nigdy nie rodziła, nigdy nie miała własnych dzieci, ale nigdytego nie żałowała, nigdy nie stanowiło to problemu.Do dziś nigdy, pomyślała w nagłymprzestrachu, chłodem obejmującym pierś i ściskającym gardło.- Cała nadzieja w tym -odezwał się wrocławianin że rejza trwa już a trwa.Husyci umęczeni muszą być, obciążeniłupem nabranym.- Nuży jeno klęska - rzekł rycerz.- Nogi mdleją pod tymi, co uciekają,tylko unoszony w ucieczce dobytek do ziemi przygina.Wiktoria sił dodaje, zdobycz jakpiórko jest lekką! Kto zwycięża, temu płuży! Ich konie jedzą pszenne ziarno z naszychspichrzy, nasze popiół wąchają.Ale prawdać, że wojują już czas jakiś.Znad Bobru blisko dokarkonoskich przełęczy, blisko do Czech.Da Bóg, odejdą.- Na jak długo? - uniósł sięmłynarz z Marcinkowic.Wszak uznali, żeśmy słabi, że im w polu nie dostoim.%7łe ducha wnas nie ma! %7łe nie ma nas kto w bój wieść! %7łe śląscy rycerze na sam widok husytów nogi zapas biorą, jak zające pierzchają! Ba, pierzchają książęta! Co uczynił Ludwik Brzeski? Bronićmu było miasta, ludzi bezbronnych, poddanych swych.Gdy ich daninami uciskał, mówili:"Nic to, płacim krwawicą, ale za to obroni nas dobry nasz pan, gdy przyjdą termina".A codobry pan uczynił? Uciekł tchórzliwie, wydał Brzeg na pastwę najezdzcy.Splądrowali gródhusyci do cna, kościół farny spalili, a kolegiatę Zwiętej Jadwigi w stajnię zamienili,bluzniercy! - I za coś takiego - pokręcił głową cyrulik z Sobótki nie razi ich piorun z jasnegonieba, nie spada na nich gniew Boży.I jak tu nie wątpić.Hmm.Chciałem rzec: ciężko nasBóg doświadcza.- Trzeba panom będzie - odezwał się niespodzianie %7łyd - do tegodoświadczania przywyknąć.Aj, ja panom mówię, że to tylko z początku trudne.Z czasemsię przywyka.Czas jakiś panowała cisza.Przerwał ją rycerz.- Wracając - powiedział - do księcia Ludwika, to iście prawda, nie po rycersku postąpił, Brzegwydając husytom na łaskę i niełaskę.Nie po rycersku i nie po książęcemu.Ale.- Ale nie onjeden, toście chcieli rzec? - przerwał ze złym grymasem młynarz.- Prawiście! Bo inni teżplecy wrogu pokazywali, honor plamiąc.Gdzieżeś, o gdzieżeś, książę Pobożny Henryku, cośradziej poległ, nim z pola uszedł! - Chciałem rzec - zająknął się lekko rycerz - że siła zdradąhusyci dokazali.Zdradą i propagandą.Rozpuszczaniem wieści fałszywych, paniki sianiem.-A ona zdrada skąd? - zadał nagle pytanie mnich minoryta.- Czemu jej ziarno tak skorokiełkuje i bujnie kwitnie, czemu na nią urodzaj taki? Wielmoże i rycerze bez walki poddajątwierdze i zamki, przechodzą na stronę wroga.Chłopi garną się do husytów, służą im zaprzewodników, wskazują i wydają na śmierć księży, mało, sami napadają klasztory, grabiąkościoły.Nie brak apostatów i wśród duchownych.I nie masz, nie masz książęcia, co jakHenryk Pobożny pro defensione christiane fidei walczyć i polec byłby gotów.Dlaczego takjest, zastanowić by się.Skąd to wypływa? - Może stąd - odezwał się basowo jeden zwieśniaków, potężne chłopisko z bujną czupryną.- Może stąd, że to Tnie z Saraceny, nie z Turki bić się przyszło, ni z onymi Tartary, co ziemię śląską za naszychpradziadów najechali.Tamci czarni pono byli, czerwonoocy, ogniem z gęby ziali, diabelskieznaki nieśli, czary sprawiali i piekielnymi smrody naszych dusili.Czyja moc ich wiodła, wrazodgadłeś.A ninie? Nad czeskim wojskiem monstrancje, na puklerzach hostie i słowabogobojne.W marszu Bogu śpiewają, przed bojem na kolanach się modlą, komunięprzyjmują.Bożymi bojownikami się zwą.Może więc.Może.- Może Bóg po ich stronie? -dopowiedział z krzywym uśmiechem zakonnik.Jeszcze rok temu, pomyślała Dzierżka wśródmartwej ciszy, jaka zapadła, jeszcze rok temu nikt nawet pomyśleć czegoś takiego nieodważyłby się, co dopiero powiedzieć.Zmienia się świat, zupełnie odmienia.Dlaczegojednak tak jest, że świat zawsze musi odmieniać się wśród rzezi i pożogi? Zawsze, niczymPoppea w mleku, musi celem odnowy kąpać się w krwi?- Zaczynam - ogłosił siedzący na stopniach ołtarza Szarlej.- Zaczynam aktywniej popieraćnaukę Husa, Wiklefa, Payne'a i reszty husyckich ideologów.Kościoły faktycznie należyzacząć zamieniać.No, może nie od razu na stajnie, jak brzeską kolegiatę, ale na domynoclegowe.Patrzcie tylko, jak tu miło.Na głowę nie pada, nie wieje, pcheł na lekarstwo.Tak, Reinmarze.Jeżeli o kościoły chodzi, przechodzę na twoją religię, rozpoczynamnowicjat.Możesz traktować mnie jako kandydata na członka.Reynevan pokręcił głową,dorzucając drew do ogniska, które wraz z Berengarem Taulerem rozpalili pośrodku nawygłównej.Samson westchnął.Siedział opodal, czytając przy świeczniku księgę, wygrzebaną zpiętrzącego się pod amboną stosu.Kiedy kościół łupiono, na księgi nikt się nie połaszczył.Pożytek z nich był wszak żaden.- W kościele sam luksus - Drosselbart wyłamał z empory wprezbiterium kolejną deskę.- Drew na ogień nie brak.Można palić choć do lata.- I zjeść jest co - dodał Bisclavret, rwąc zębami znalezioną w zakrystii suchą jak wiórkiełbasę.- Prawda, wychodzi, co mówią: qui altari servit, ex altari vivit.- I naczynie sięzawsze jakieś znajdzie do picia - Rzehors uniósł napełniony zdobycznym winem mszalnykielich.- Nie to, co jak pies chłeptać z beczki.I poczytać sobie można.Prawda, Samsonie?Samsonie! - Słucham? - podniósł głowę olbrzym.- Ach, tak.Nie uwierzycie, w tym otołacińskim dziele znalazłem zdanie po polsku.A dzieło pochodzi z roku 1231, z czasówHenryka Brodatego.Na stronie tytułowej, proszę, data: Anno uerum Millesimo CCXXXI, podspodem zaś napisano jak wół: benefactor noster Henricus Cum Barba Dei gratia dux Slesie,Cracouie et Poloniae.- Jak brzmi - zainteresował się Drosselbart - owo polskie zdanie? -Pomny mylą pani - odczytał Samson Miodek - naszy mylowani, wyerne serdce boleyprzydaci co letom kwyetu bywaci.- Idiotyzm.- Prawda.- I rym do dupy.- Też prawda.Od strony kruchty rozległy się i echem rozbrzmiały kroki, szczęk, stuk, gwar podnieconychgłosów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]