Podobne
- Strona startowa
- Kornel Makuszynski Szatan z siodmej klasy
- Rushdie Salman Szatanskie wersety
- Alistair MacLean Przelecz zlamanego serca (2)
- Alistair MacLean HMS Ulisses (2)
- Alistair Maclean Lalka Na Lancuchu 2
- Alistair MacLean HMS Ulisses
- Alistair MacLean HMS Ulisses (4)
- Orson Scott Card Cien Hegemona
- Glen Cook Biala Roza
- 4239
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.długi, wąski budynek r kamienia miał okna, które takbardzo przypominały strzélnice, że człowiek instynktowniepodnosił wzrok w poszukiwaniu murów obronnych zwień-czonych blankami.Wyglądem przywodził na myśl starąprywatną kaplicę, a swą obecną funkcją zapewne niezbyt sięod _niej różnił.Służył do produkcji jabłecznika, o czymświadczyła widoczna w głębi staromodna dębowa prasa,długie rzędy _półek na jabłka, pokrywających całą jednąścianę , a pod drugą zaszpuntowane beczki i przykryte kadzieświeżym napojem.Solidne drzwi, podobnie jak prasawykonane z litej dębiny, po zamknięciu od zewnątrz nasztabę można by wyważyć jedynie taranem.Wprawdzie nie mieliśmy tarana, ale za to byliśmy zdespe-rowani zaradni i w sumie dość inteligentni.czy Gregorimoże być taki głupi, aby sądzić, że nie zdołamy się stądwydostać? Czyżby uważał, że jacyś ludzie albo gospodarzenie usłyszą naszych wołań z odległości niespełna stu metrów?straszliwa pewność bliskiego końca zmroziła mi serce i poz-bawiła zdolności rozsądnego myślenia, kiedy nagle zrozu-miałem, że on wcale nie jest taki głupi.On wiedział, że niebędziemy wołać ani forsować drzwi, rvi_clziu% ponad wszelkąwątpliwość, że żaden z nas nigdy stąd nie _vyjdzie, a opuś-__rmy to miejsce na noszach pod przykryciem.Miałem wra-= żenie, jakby na kręgosłupie ktoś wygrywał mi Rachmani-_ nowa zamiast palców używając lodowatych_sopli.- Do samego końca i nie ruszać się, póki nie zamknę drzwi- rozkazał Gregori.= Brak czasu nie pozwala mi na wyszu-kane mowy pożegnalne.Za dwanaście godzin, na zawszeopuszczając ten przeklęty kraj, nie omieszkam was wspo-mnieć.Żegnam.- Bez żadnych wielkodusznych gestów wobec pokonanegor245że wiedziałeś.Mam nadzieję, że kiedy przyjdzie kolej namnie.- urwał i odwrócił się przodem do Mary.- Źle by sięstało.Śliczne dziecko.Nie myśl sobie, Cavell, żé jestem poz-bawiony wszelkich ludzkich uczuć, a przynajmniej, gdychodzi o kobiety czy dzieci.Na przykład tych dwoje dzieci,które byłem zmuszony porwać z Alfringham-Farm,wypuszczono i w ciągu godziny wrócą do rodziców.Tak,tak źle by się stało.Pani Cavell, idziemyzamiast do niego podeszła do mnie i delikatnie dotknęła - twarzy.O co chodzi, Pierre_ - szepnęła zdziwiona głosempełnym miłości i współczucia, bez śladu wyrzutu.- Co mia-łoby źle się stać?- Skoro tak usilnie prosisz Cavell, to ci powiem że mamjeszcze trochę czasu, żeby oddać drobną przysłľgę człowiekowi, który naraził mnié na tyle kłopotów i omal nie zniwe-czył wszystkich moich planów.Podszedł do mnie lewą ręką wcisnął mi lufę hanyatti wżołądek, a muszką pistoletu trzymanego w prawej dłonipowolnym i pełnym nienawiści ruchem rozorał mi twarzz obu stron.Poczułem wściekle piekący ból rozrywanej skóryciepłą krew na zimnych policzkach.Mary piskliwie coś wy-krzyknęła i chciała do mnie p.odbiec, ale Hardanger schwyciłją silnymi ramionami i trzymał tak długo, aź przestała sięwyrywać.Gregori ćofnął się i rzekł __- To dla żebraków, Cavell.Pokiwałem głową.Nawet nié uniosłem rąk do twarzy._ Ty wredna, parszywa świnio! - wściekle warknął Har-danger przez zaciśnięte zęby.- Dlaczego.Była już dostatecznie zniekształcona i nie sposób jeszcze _,bardziej ją zeszpecić.otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć lecz Gregorichwycił ją za rękę i poprowadził do wyjścia.- Mógłbyś przynajmniej zabrać moją żonę - powiedziałem.Pierre! - załkała Mary- Pier y, a wjej g osie udręka mieszała sięz rozpaczą i brutalnie zranioną dumą.niemy Henriques obserwował nas złym wzrokiem,trzymając w obu rękach pistolety.Potem drzwi się zamknęłystuknęła ciężka sztaba i zostaliśmy sami.Patrzyliśmyna siebie w świetle latarki, która wciąż paliła się na podło-dze.Zamknij się.- wycedziłem i zaraz cicho dodałem naglą-cym zdesperowanym tonem - Rozstawić się.Obserwowaćnajszybciej! Na Bo_a, pośpieszcie się!Mój głos mógłby wówczas nakłonić do działania chybawet egipską mumię.Cała nasza siódemka beź słowasz!? - warknął H d ybko się rozproszyła.- Co ty wygadujesz Hardanger i ze złościązaklął cicho.= On chce ćóś wrzucić przez okno - szepnąłem.- PewnieGenerał milczał, niczego nie rozumiejąc.łkę z botuliną.Może to zrobić w każdej sekundzie-wiedziałem zdając sobie sprawę, że otwarcie stalowegoGregori stał bardzo spokojnie, patrząc mő prosto w oczy jem ka z fiolkami to tylko kwestia kilku chwil
[ Pobierz całość w formacie PDF ]