Podobne
- Strona startowa
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Andrzej Ziemiański Pomnik Cesarzowej Achai t2
- Drzewinski Andrzej Stalo sie ju Zbior 29
- Bednarz Andrzej Medytacja teoria i praktyka
- Borun Krzysztof , Andrzej Trepk Proxima
- Andrzejewski Jerzy Ciemnosci kryja ziemie
- Krzysztof Borun, Andrzej Trepka Proxima
- Andrzej Pilipiuk Kroniki Jakuba Wedrowycza
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż to za magiczna herba była, cóż za czarodziejska mandragora? I czemuś jejwłaśnie u pasterza szukał? Po świętym Janie wyjaśnił Reynevan, rad, że może się popisać pa-sterze zbierają różne sobie tylko wiadome zioła.Wiązkę z owych noszą najpierwuwiązaną do hyrkawicy, tak zwie się z czeska pasterski kij.Potem zioła suszy sięw szałasie.I warzy z nich odwar, którym. Którym poi się trzodę spokojnie wpadł w słowo Sulimczyk. Znaczy,potraktowałeś mnie jak wzdętą krowę.No, ale jeśli pomogło.50 Nie sierdzcie się, panie Zawiszo.Mądrość ludowa jest ogromna.Nie gar-dził nią żaden z wielkich medyków i alchemików, ani Pliniusz, ani Galen, aniWalafrid Strabo, ani uczeni Arabowie, ani Gerbert z Aurillac, ani Albertus Ma-gnus.Wiele medycyna skorzystała od ludu, a od pasterzy zwłaszcza.Bo wielkąi niezmierzoną mają oni wiedzę o ziołach i ich mocach leczniczych.I o mocach.innych. W rzeczy samej? W rzeczy samej potwierdził Reynevan, dla lepszego widoku przysuwa-jąc się bliżej do ognia. Nie uwierzycie, panie Zawiszo, ile mocy skrywa sięw tej wiązance, w tym suchym wiechciu z pasterskiej budy, za który nikt nie dał-by i złamanego szeląga.Spójrzcie: rumianek, nenufar, niby nic takiego, ale gdynagotowić naparu, cuda czynią.Takoż te, którem wam podał: ukwap, barszcz, ar-cydzięgiel.A te, o tu, po czesku zwą się sporzyczek i siedmikraska.Małoktóry medyk wie, jak bardzo są skuteczne.Wywarem zaś z tych, które zwą się jakubki , pasterze dla ochrony przed wilkami skrapiają owce w maju, w dniuświętych Filipa i Jakuba.Wierzcie lub nie, ale pokropionych owiec wilk nie tknie.To zaś są jagody świętego Wendelina, a to jest ziółko świętego Linharta, obajświęci, jak pewnie wiecie, są obok Marcina patronami pasterzy.Podając te ziołatrzodzie, trzeba inwokować do tych właśnie świętych. To, coś mruczał nad kociołkiem, nie było o świętych. Nie było przyznał, odchrząknąwszy, Reynevan. Mówiłem wam, mą-drość ludowa. Bardzo taka mądrość stosem pachnie rzekł poważnie Sulimczyk. Natwoim miejscu uważałbym, kogo leczę.Z kim gadam.I w czyjej przytomnościpowołuję się na Gerberta z Aurillac.Uważałbym, Reinmarze. Uważam. A ja odezwał się giermek Wojciech myślę, że jeśli czary są, to lepiejsię na nich znać, niż się nie znać.Myślę.Zamilkł, widząc grozny wzrok Zawiszy. A ja myślę rzekł ostro rycerz z Garbowa że całe zło tego świata bie-rze się z myślenia.Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mającychpredyspozycji.Wojciech jeszcze niżej pochylił się nad uprzężą, którą czyścił i smarował sa-dłem.Reynevan, nim się odezwał, odczekał dłuższą chwilę. Panie Zawiszo? A? W karczmie, w sporze z owym dominikaninem, nie kryliście.No.%7łejakby.Za czeskimi husytami jesteście.A przynajmniej bardziej za, nizli prze-ciw. A tobie co, z myśleniem od razu herezja się skojarzyła?51 Też przyznał po chwili Reynevan. Ale jeszcze bardziej mnie cieka-wi. Co cię ciekawi? Jak to było.Jak to było pod Niemieckim Brodem, w roku dwudziestymdrugim? Kiedyście do czeskiej niewoli trafili? Bo to już legendy krążą. Jakie niby? A takie, że was husyci ujęli, bo ucieczka zdała wam się niegodną, a walczyćnie mogliście, będąc posłem. Tak mówią? Tak.I jeszcze, że.%7łe król Zygmunt porzucił was w potrzebie.A samzemknął nikczemnie.Zawisza milczał przez chwilę. A ty odezwał się wreszcie chciałbyś znać wersję prawdziwą, co? Jeśli odrzekł z wahaniem Reynevan wam to nie wadzi. A co mi ma wadzić.Przy pogaduszce milej czas płynie.Czemu tedy niepogadać?Wbrew deklaracji, rycerz z Garbowa znowu milczał długo, bawiąc się pustymkubkiem.Reynevan nie był pewien, czy aby nie czeka na jego pytania, ale niespieszył się z ich zadawaniem.Jak się okazało, słusznie. Zacząć zaczął Zawisza trza, widzi mi się, od początku.Któren jest ta-ki, że mnie król Władysław posłał do króla rzymskiego w delikatnej dość misji.szło o mariaż z królową Eufemią, bratową Zygmunta, wdową po Wacławie cze-skim.Jak ninie wiadomo, nie wyszło z tego nic, Jagiełło wolał Sonkę Holszańską,ale wonczas wiadomo nie było.Król Władysław polecił, bym ustalił z Luksem-burczykiem, co trza, posag głównie.To pojechałem.Ale nie do Pożonia ani doBudy, jeno na Morawę, skąd Zygmunt wyruszał właśnie na swych nieposłusz-nych poddanych z kolejną wyprawą krzyżową, z twardym zamiarem zdobyciaPragi i ostatecznego wyplenienia w Czechach husyckiej herezji. Gdy tam dojechałem, a dotarłem na święty Marcin, Zygmuntowa krucja-ta rozwijała się wcale ładnie.Choć armię Luksemburczyk miał ciut osłabioną.Odejść do domu zdążyła już większość wiedzionego przez landwójta Rumpoldawojska z Aużyc, zadowoliwszy się spustoszeniem ziem wokół Chrudimia.Wróciłdo domu kontyngent śląski, w którym, nawiasem mówiąc, był i nasz niedawnygospodarz i współbiesiadnik, książę Konrad Kantner.W marszu na Pragę królawspierało więc na dobrą sprawę tylko rakuskie rycerstwo Albrechta i morawskiewojsko biskupa z Ołomuńca.No, ale samej węgierskiej jazdy miał Zygmunt wię-cej niż dziesięć tysięcy.Zawisza zamilkł na chwilę, zapatrzony w trzaskający ogień. Chcąc nie chcąc podjął musiałem, by z Luksemburczykiem Jagieł-łowy mariaż negocjować, w tej ich krucjacie udział wziąć.I różnym rzeczom się52przyglądać.Bardzo różnym.Takim choćby, jak zdobycie Policzki i dokonana pozdobyciu rzez.Pachołkowie i giermek siedzieli bez ruchu, kto wie, może i spali.Zawiszamówił głosem cichym i dość jednostajnym.Usypiającym.Zwłaszcza dla kogoś,kto zapewne znał opowieść.Albo wręcz uczestniczył w wydarzeniach. Po Policzce Zygmunt ruszył na Kutną Horę.%7łiżka zastąpił mu drogę, od-parł kilka ataków węgierskiej jazdy, ale gdy gruchnęła wieść o zajęciu miastazdradą, wycofał się.Królewscy weszli do Kutnej Hory, upojeni triumfem.Ha,ha, pobili samego %7łiżkę, sam %7łiżka pierzchnął przed nimi! I wtedy Luksembur-czyk popełnił błąd niewybaczalny.Choć odradzałem mu to i ja, i Filip Scollari. Znaczy, Pippo Spano? Ten słynny florentyński kondotier? Nie przerywaj, chłopcze.Wbrew radom Pippa i moim król Zygmunt, prze-konany, że Czesi uciekli w popłochu i nie zatrzymają się aż w Pradze, pozwoliłWęgrom rozjechać się po całej okolicy, aby, jak to nazwał, szukać zimowisk, bomróz był tęgi.Madziarzy rozproszyli się więc i spędzali Gody na grabieży, gwał-ceniu niewiast, paleniu wsi i mordowaniu tych, których uznali za kacerzy lub ichsympatyków.Czyli każdego, kto się nawinął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]