Podobne
- Strona startowa
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpieg
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 03 Lekcja miłoci
- Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 mierc Demona
- Rice Anne Krzyk w niebiosa (SCAN dal 961)
- Rice, Anne Lestat 'Opowiesc o zlodzieju cial'
- Bezpieczenstwo Unixa w Internecie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lunzie zaśmiała się.Obok niej pojawił się kelner i z ukłonem podał pękaty kieliszek,podobny do tego, który miał admirał.Na dnie mienił się bursztynowy płyn; wspaniała, rzadkabrandy.Z rozgrzewającego się od ognia kieliszka unosiła się niezwykła, uderzająca wnozdrza woń.Lunzie pociągnęła drobny łyk i poczuła ciepło rozchodzące się po całym ciele.Przymknęła oczy.- Smakuje? - spytał Coromell.- Bardzo dobre.Zazwyczaj nie pozwalam sobie na tak mocne trunki.- Hm.Prawdę mówiąc, ja też nie.Nigdy nie piłem na służbie.- Admirał objąłkieliszek całą dłonią i zanim przechylił go do ust, zakołysał nim wciągając zapach.- Ale dziśmogę być dla siebie bardziej wyrozumiały.Nagle Lunzie zdała sobie sprawę, że muzyka w tle zmieniła się.Wśród łagodnychtonów melodii pojawił się inny dzwięk, który mógł być wzięty za niedociągnięcie w nagraniuprzez każdego z wyjątkiem członków załogi.Dla nich bowiem oznaczał zbliżającą siękatastrofę.Lunzie odstawiła kieliszek i rozejrzała się.- Chibor! - przywołała koleżankę Perkina, która właśnie przechodziła przez ogromnąsalę.Ujrzawszy Lunzie pomachała ręką.- Szukałam cię, Lunzie.Perkin mi powiedział.- Tak, alarm.Co się stało? Możesz swobodnie mówić przy admirale, niełatwo gowystraszyć.Coromell wyprostował się i też odstawił kieliszek.- W rzeczy samej, niełatwo.Jakie wieści?Chibor nakazała gestem dyskrecję i nachyliła się ku Lunzie.- Wiesz pewnie o kłopotch z silnikiem.Zaczął wydawać dość dziwne dzwięki, więcmusieliśmy go wyłączyć i wypadliśmy z kursu.Na razie nie możemy na niego wrócić, dopókinie wyregulujemy silnika, a właśnie zmierzamy prosto w burzę jonową.Zbliża się do nasbardzo szybko.Nawigator przypadkowo wprowadził nas w jej pobliże i w napędachantymateryjnych rozpętało się małe piekło.Będziemy się starali ukryć pod osłoną olbrzymagazowego, który jest w tym układzie, aż wszystko przejdzie.- Czy to się uda? - W spojrzeniu Lunzie pojawił się niepokój.Starała się zwalczyćskurcz strachu w żołądku.- Może tak - spokojnie odpowiedział Coromell, wyręczając Chibor.-A może nie.- Będziemy przechodzić na system awaryjny.Perkin powiedział, że chciałaś wiedzieć.- Chibor kiwnęła głową i odeszła pospiesznie.Lunzie powiodła za nią wzrokiem.Nikt innynie zauważył jej przyjścia ani odejścia.Każdy zajęty był sobą.- Lepiej pójdę i zobaczę, co dzieje się tam na górze - powiedziała.- Pan wybaczy,admirale.Olbrzym gazowy w układzie Carsona był rzeczywiście tak ogromny i wspaniały, jak onim mówiono.Szybko obracającą się planetę otaczała gruba na tysiące kilometrów warstwawirujących gazów.Kilku innych pasażerów także zgromadziło się przy grubych kwarcowychiluminatorach, by na niego popatrzeć.Kapitan Destiny Calis zwiększył prędkość, by dostosować się do dwugodzinnegocyklu obrotów planety, i skierował się na jej oświetloną słońcem stronę, na której majaczyłydwa czarne, poziome pasy, zamierzając ukryć się za tą ogromną masą.Zielono-żółty olbrzymbył o krok od stania się gwiazdą; brakowało mu niewiele, by osiągnąć masę krytyczną.Orbitaplanety znajdowała się znacznie bliżej słońca układu, niż działo się to zwykle w przypadkugazowych olbrzymów, i wyglądała na ekranach jak plama białego promieniowania.Telemetria ostrzegała przed zakłóceniami magnetycznymi, które wystrzeliwały zgazowej powierzchni.Była to jedyna uformowana planeta w tym układzie i przelatujące wpobliżu statki miały zalecenie korzystać z niej przed pokonaniem rzadko ugwieżdżonegoregionu Sybaris.Jednak szybka Flotacja planety i potężne pole magnetyczne, którewytwarzała, powodowały, że nawet po ciemnej jej stronie wciąż kipiały gazy i występowałozwiększone promieniowanie.Lunzie podejrzewała, że bardziej niż zwykle zbliżyli się doplanety, która wypełniała teraz połowę ogromnego iluminatora, ale nie powiedziała nic.Innipasażerowie, zwłaszcza ci, którzy wyglądali na bardziej bywałych w przestrzeni, takżesprawiali wrażenie zaniepokojonych.Po chwili pojawił się kapitan i z wymuszonymuśmiechem starał się wszystkich uspokoić.- Szanowne istoty - zaczął kapitan Wynline patrząc niechętnie na wirującąpowierzchnię olbrzyma.- Z przyczyn technicznych zostaliśmy zmuszeni na jakiś czaszboczyć z kursu.W zamian możecie państwo, jako jedni z niewielu od czasu jego odkrycia,podziwiać ten wspaniały widok: Olbrzyma Carsona.Ten gazowy gigant powinien stać siędrugim słońcem, czyniąc tutejszy układ dwusłonecznym bez planet, ale nigdy nie doszło doprzekroczenia masy krytycznej.Za to mamy galaktyczny cud idealny do naukowych badań ispekulacji.Aha.i ostrożnie z ogniem.Pasażerowie przyglądający się olbrzymiej, obracającej się kuli zaśmiali się i zaczęliszeptać między sobą.Destiny czekał ukryty za wirującym olbrzymem, aż wyjątkowo gwałtowna burzajonowa przeszła obok i całkowicie zniknęła z ekliptyki.Skraj burzy, przed którym ostrzegłaich bezzałogowa sonda, gdy wynurzyli się w otwartą przestrzeń, wypełnił ciemne niebowokół olbrzyma tańczącymi zorzami.- Kapitanie! - Na galerię wszedł oficer telemetryczny Hord i stanął obok dowódcy.-Pojawił się kolejny duży wybuch na powierzchni słońca! To może spowodować interakcję zpolem magnetycznym planety.- Przedstawiwszy te informacje cichym głosem, patrzył nareakcję kapitana.Ten nie wydawał się jednak przejęty.- Mogą się też dołączyć efekty burzyjonowej, sir - dodał, gdy nie otrzymał odpowiedzi.- Jestem świadom konsekwencji.Hord - zapewnił go kapitan i poprawił kołnierzmunduru.Mówił niskim, zdecydowanym głosem.Lunzie zauważyła zmianę jego tonu iprzysunęła się bliżej.Kapitan spojrzał na nią, ale uważając ją za członka załogi mówił dalej.-Helm, postaraj się wyprowadzić nas z najgorszego.Użyj wszystkich napędów, które działają isą wyregulowane.Niech Telemetria powie, kiedy burza minie i będzie można ruszyć dalej.Nie podoba mi się to.Trzeba uruchomić rezerwowe kopie oprogramowania, na wszelkiwypadek.Przekażcie to Inżynierii.Hord, ile mamy czasu, zanim dotrą tu zakłócenia zesłońca?- Dziewięć godzin, sir
[ Pobierz całość w formacie PDF ]