Podobne
- Strona startowa
- Issac Asimov Nemesis
- Asimov Pozytronowy Czlowiek
- Gwiezdne Wojny Uczeń Jedi Narodziny Mocy Dave Wolverton
- Azazel (1988) Asimov Isaac
- Asimov Isaac Koniec Wiecznosci
- Rowni bogom Asimov Isaac
- Asimov Isaac Równi bogom
- Cyceron Filipiki
- Jordan Robert Wschodzacy Cien
- Grisham John Bractwo (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radius.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz jednak, tak jak i całego Imperium, jej piękno wyblakło i przeminęło.Przypominała starą wdowę, która wciąż nosi klejnoty swojej młodości, ale na pomarszczonym ciele.Poduszkowiec zatrzymał się przed ozdobnymi drzwiami biura Naczelnego Bibliotekarza.Seldon wysiadł.Las Zenow uśmiechnął się, witając gościa.— Witaj, przyjacielu— powiedział wysokim głosem.(Helikończyk zastanawiał się, czy za młodych lat Zenow śpiewał tenorem, ale nigdy nie śmiał zapytać go o to.Naczelny Bibliotekarz był zawsze chodzącą godnością, więc pytanie to mogłoby być niestosowne.)— Uszanowanie — rzekł Seldon.Zenow miał niemal siwą brodę, a jego czapka była nieskazitelnie biała.Biel oznaczała najwyższy stopień w hierarchii.Naczelny Bibliotekarz zatarł dłonie wyraźnie zadowolony.— Poprosiłem cię, Hari, bo mam dla ciebie dobre wieści.Znaleźliśmy to!— Las, co masz na myśli, mówiąc „to”?— Odpowiedni świat.Od dawna go szukałeś.Myślę, że znaleźliśmy idealny.— Uśmiechnął się szeroko.— Wystarczy, Hari, że zdasz się na bibliotekarzy.Potrafimy znaleźć wszystko.— Nigdy w to nie wątpiłem, Las.Powiedz mi, co to za świat.— Pozwól, że najpierw pokażę ci, gdzie się znajduje.Część ściany rozsunęła się, światła w pokoju przygasły i ukazał się trójwymiarowy obraz obracającej się powoli Galaktyki.Tak jak poprzednio czerwonymi liniami oznaczono Prowincję Anakreon, Seldon przysiągłby więc niemal, że epizod z trzema mężczyznami był tylko próbą przedstawienia, które tutaj zobaczył.Następnie w odległym krańcu prowincji pojawił się jasnoniebieski punkt.— Właśnie to chciałem ci pokazać — oświadczył Zenow.— To idealny świat.Ma odpowiednie rozmiary, pod dostatkiem wody, atmosferę z wymaganą ilością tlenu i oczywiście roślinność.W jego morzach istnieje bogate życie.Wydaje się specjalnie stworzony do zasiedlenia.Nie wymaga terraformowania, przynajmniej do chwili, gdy zostanie zaludniony.— Czy to nie zamieszkany świat? — spytał Seldon.— Zupełnie nie zamieszkany.Nie ma na nim nikogo.— Ale dlaczego, skoro ma tak dogodne warunki? Rozumiem, że skoro znasz te wszystkie szczegóły, musiał zostać zbadany.Dlaczego go nie skolonizowano?— Został zbadany, ale tylko przez sondy bezzałogowe.Nie skolonizowano go prawdopodobnie dlatego, że znajduje się tak daleko od wszystkiego.Ta planeta krąży dokoła pewnej gwiazdy, która leży dalej od centralnej czarnej dziury niż jakakolwiek inna nie zamieszkana planeta.Jak sądzę, zbyt daleko dla ewentualnych osiedleńców, ale pewnie nie za daleko dla ciebie.Sam powiedziałeś: „Im dalej, tym lepiej”.— Tak — rzekł Seldon, kiwając głową.— I wciąż tak twierdzę.Czy ta planeta ma nazwę, czy też oznaczona jest tylko kombinacją cyfr?— Możesz wierzyć albo nie, ale ona ma nazwę.Ci, którzy wysłali tam sondę, nazwali ją Terminus.To archaiczne słowo oznacza „koniec drogi”.I pewnie tak będzie.— Czy ten świat jest częścią terytorium Prowincji Anakreon? — spytał Helikończyk.— Niezupełnie — odparł Zenow.— Jeśli przyjrzysz się dokładnie czerwonej linii i otoczce, zauważysz, że niebieska plamka oznaczająca Terminus znajduje się tuż poza nimi… ściśle rzecz biorąc, o pięćdziesiąt lat świetlnych dalej.Terminus nie należy do nikogo; szczerze mówiąc, nie jest nawet częścią Imperium.— W takim razie masz rację, Las.Istotnie wygląda na idealny świat, którego szukałem.— Oczywiście — powiedział poważnie Zenow — sądzę, że kiedy zajmiesz Terminus, gubernator Anakreonu będzie utrzymywał, że podlega on jego jurysdykcji.— Możliwe — stwierdził Seldon — ale tym problemem zajmiemy się dopiero wtedy, kiedy się pojawi.Naczelny Bibliotekarz znów zacierał dłonie.— Jaki to wspaniały pomysł.Rozpocząć olbrzymi projekt badawczy na całkiem nowym świecie, dalekim i zupełnie odizolowanym, by rok po roku, dziesięciolecie po dziesięcioleciu gromadzić dane do olbrzymiej encyklopedii obejmującej całą wiedzę, jaką posiada ludzkość.Będzie to skrót tego, co mamy w naszej bibliotece.Gdybym tylko był młodszy, chętnie przyłączyłbym się do tej ekspedycji.— Jesteś prawie dwadzieścia lat młodszy ode mnie — powiedział ze smutkiem matematyk.(Prawie wszyscy są znacznie młodsi ode mnie, pomyślał z jeszcze większym smutkiem.)— Tak, słyszałem, że właśnie skończyłeś siedemdziesiątkę — rzekł Zenow.— Mam nadzieję, że radośnie i godnie obchodziłeś urodziny.Seldon drgnął.— Nie obchodzę moich urodzin — odparł.— Kiedyś obchodziłeś.Pamiętam sławną opowieść o twoich sześćdziesiątych urodzinach.Helikończyk poczuł ból tak głęboki, jak gdyby ledwie dzień wcześniej stracił najdroższą mu osobę.— Proszę, nie mówmy o tym.— Przepraszam — rzekł zmieszany Zenow.— Porozmawiajmy o czym innym.Jeśli Terminus jest rzeczywiście tym światem, którego szukałeś, to jak się domyślam, przyspieszysz prace nad założeniami Projektu Encyklopedii.Jak wiesz, pracownicy biblioteki chętnie pomogą ci we wszystkim.— Wiem, Las, i jestem niezmiernie wdzięczny.Oczywiście, będziemy współpracować.— Seldon wstał.Nie potrafił się jeszcze uśmiechnąć, gdyż wspomnienie obchodów jego urodzin sprzed dziesięciu lat wywołało ostry ból w sercu.— Muszę już iść, by kontynuować moje prace — oświadczył.Wyszedł z bolesną świadomością, że znowu kogoś okłamał.Las Zenow nie domyślał się nawet prawdziwych intencji Seldona.3Hari Seldon przyjrzał się dokładnie wygodnemu pomieszczeniu w Bibliotece Galaktycznej, które przez ostatnie kilka lat służyło mu za osobiste biuro.Podobnie jak w reszcie biblioteki, panowała w nim bliżej nieokreślona atmosfera upadku, pewien rodzaj znużenia— uczucie, jakiego doznajemy, przebywając zbyt długo w jednym miejscu.A przecież Seldon wiedział, że ta atmosfera pozostanie tu przez setki, a może nawet i tysiące lat.Jak to się stało, że on tu przebywa?Wielokrotnie myślał o upływie czasu i o tym, co się wydarzyło w jego życiu.Bez wątpienia takie myśli wiążą się ze starością.Tak wiele odeszło już w przeszłość, a tak mało mogło się wydarzyć w nadchodzących latach, że sam umysł odwracał się od mglistej przyszłości, by kontemplować bezpiecznie dawne zdarzenia.Ale w jego wypadku zaszła pewna zmiana.Przez ponad trzydzieści lat psychohistoria rozwinęła się tak bardzo, iż można było powiedzieć, że „wyszła na prostą”.Postęp był powolny, ale nieprzerwany.Aż nagle sześć lat temu nastąpił gwałtowny i zupełnie nieoczekiwany zwrot.Seldon wiedział doskonale, jak to się stało, jak łańcuch powiązanych ze sobą wydarzeń to umożliwił.Oczywiście, wszystko zaczęło się od Wandy, jego wnuczki.Hari zamknął oczy i usadowił się w fotelu, by przypomnieć sobie zdarzenia sprzed sześciu lat.Dwunastoletnia wtedy Wanda czuła się bardzo samotna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]