Podobne
- Strona startowa
- Agata Christie Smiertelna Klatwa i Inne Opowiadania
- Lovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prv
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Bulyczow Kir Nowe Opowiadania Guslarskie
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Smith Wilbur Katanga (SCAN dal 875)
- Zevin Gabrielle Zapomniałam, że Cię kocham
- Tolkien J R R Hobbit czyli tam i z powrotem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- commandos.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Zlituj się! — zawołał wróbel.— Nigdy się nad nikim nie lituję.— Wypowiadam ci wojnę! — krzyknął wróbel i rzucił się napomoc przyjacielowi.Na szczęście obok psa leżał kamień.Wóz podskoczył na nim i lekko przetoczył się przez psa.Nie zabił go, tylko trochę przygniótł.Po chwili nadeszła drogą kobieta.Wróbel poprosił ją:— Błagam cię, dobra kobieto, zabierz mojego biednego przyjiciola.Wylecz go, nakarm.Będę was co dzień odwiedzać i bawić twoje dzieci.— Biedne psisko — użaliła się kobieta.— Któż go tak urządził? f — Tafaro przejechał go umyślnie.To jego własny, wierny pies.Kobieta pokiwała głową.Zabrała psa do siebie i zaopiekowała się nim troskliwie.Wróbel poleciał za Tafarem.,,Nie spocznę, póki nie wykurzę tego niegodziwca z naszej okolicy", powtarzał sobie.Po drodze spotkał srokę.Sroka zdziwiła się, że jest sam.— Gdzieżeś podział swojego przyjaciela?— Leczy się.Piwowar Tafaro przejechał go umyślnie.— Piwowar Tafaro tak zrobił? — oburzyła się sroka.— To wstrętny człowiek.Uczy dzieci wybierać z gniazd pisklęta i jaja.— Powiadam ci, sroko, że się na niego zawziąłem.Zobaczysz, że mu nie pozwolę krzywdzić wszystkich dookoła.— Nie dasz rady.— Dam radę, przekonasz się.A wiesz, jak mnie nazwał?— No, jak?— Krzyknął na mnie: ,,ty sroczy ogonie".— Co? Co? — skrzeknęła sroka.— śmiał mi tak ubliżyć? Już ja się z nim porachuję.Dogoniła piwowara i wrzasnęła;— Zdejmuj czapkę w tej chwili i przeproś mnie!Tafaro zamachnął się na nią batem.Wtedy sroka w złości zerwała mu czapkę z głowy i odleciała z nią na drzewo.Kiedy piwowar sapiąc i stękając wdrapał się na to drzewo, sroka skrzecząc drwiąco przeleciała z czapką na inne.Tak wodziła Tafara z drzewa na drzewo, aż grubas ledwo już sapał.Drwale wracali z lasu i zobaczyli, co się dzieje.Stanęli na drodze i śmiali się:— Popatrzcie, jak piwowar łazi po drzewach!To jeszcze więcej rozzłościło Tafara.Tymczasem biały wróbel zaczął dłubać korek od beczki.Korek był spróchniały, więc go tak naddłubał, że piwo wysadziło korek i fontanną polało się na drogę.Tafaro spojrzał: piwo się leje! Przestał gonić za sroką i rzucił się do beczki.Ale beczka była już prawie pusta.— Ach, ty nicponiu! — krzyknął na wróbla.— To jeszcze nie wszystko — ćwierknął wróbel i usiadł nauprzęży konia.Tafaro zamachnął się siekierą, żeby go zabić.Ale wróbel zdążył sfrunąć, a siekiera przecięła rzemień.Koń przestraszony szarpnął się, porwał uprząż do reszty i uciekł gościńcem w stronę domu, aż się za nim kurzyło.Co tu robić ? Biec po konia ? Może ktoś tymczasem zabrać wóz i beczkę.Tafaro czerwony ze złości, z gołą głową, sam pociągnął wóz do domu.— To jeszcze nie wszystko — ćwierknął za nim biały wróbel.Pofrunął razem ze sroką do głównej kwatery wróbli.Kiedy szare wróble dowiedziały się od nich, co się stało, postanowiły, że będą poty walczyć z piwowarem pod wodzą białego, póki nie zwyciężą go i nie wypędzą.Tymczasem Kleretta, żona Tafara, czekała na niego i smażyła mu ogromny befsztyk, ulubione jego danie.Kiedy koń wrócił sam do stajni, Kleretta była w kuchni i nic nie zauważyła.A ponieważ wiedziała, że Tafaro lubi przy mięsie pić piwo, więc zeszła z dzbanem do piwnicy.Właśnie odszpuntowała beczkę i podstawiła dzban, kiedy usłyszala szum jakby tysięcy skrzydeł i ćwierkanie wróbli:— Tobie ćwierć i mnie ćwierć, tobie ćwierć i mnie ćwierć!Zapomniała o piwie i wybiegła na dwór zobaczyć, co się dzieje.O mało nie zemdlała: chmura wróbli opadła na podwórze i sad! Nigdy nie widziała tyle ptaków na raz.Dziobały owoce na drzewach, wyjadały ze żłobów.A najwięcej wleciało ich przez okno do spichrza i dziobały ziarno, aż nikło w oczach.Tafarowa otworzyła wrota do spichrza i zaczęła wypędzać wróble fartuchem.Ale kiedy wypędziła trzy, wpadało nowych trzydzieści.Widząc, że nie da rady, pobiegła na podwórze po gałąź.Wtem potknęła się o psa.Uciekał z mięsem, które porwał jej z patelni.Chciała gonić za psem, ale uciekł z befsztykiem do lasu.Przypomniała sobie, że zostawiła w piwnicy nie zaszpuntowaną beczkę.Zbiegła po schodkach, patrzy: dzban przewrócony, beczka pusta, a piwo chlupie pod nogami.Złapała się za głowę.Nagle usłyszała turkot wozu na podwórzu.Domyśliła się, że to wraca jej mąż, więc wybiegła z piwnicy i zawołała:— Leć prędzej do spichrza i ratuj zboże, jeżeli jeszcze co zostało!Tafaro popędził z batem do spichrza.Wróble co prędzej odfrunęły, tylko biały spacerował po dachu ćwierkając wesoło:— To jeszcze nie wszystko!Siny z gniewu piwowar poszedł sapiąc do kuchni.Tam się dowiedział, że nie dostanie ani befsztyka, ani piwa.A to wszystko przez tego urwisa, przez białego wróbla.— To jeszcze nie wszystko — ćwierknął biały wróbel za oknem.Piwowar cisnął w niego stołkiem, ale nie trafił i wybił szybę.Wróbel wleciał przez okno do kuchni, fruwał po niej i odgrażał się:— To jeszcze nie wszystko! To jeszcze nie wszystko! Piwowar rzucał w niego, czym popadło: talerzami, garnkami, półmiskiem, patelnią, a Kleretta zaganiała go fartuchem.Wreszcie Tafaro złapał białego wróbla.— Teraz zginiesz.Teraz ukręcę ci łeb — syknął.Biały wróbel trzepotał się w ręce piwowara.Ale nawet w tej okropnej chwili nie stracił odwagi.Kiedy Tafaro podniósł go do twarzy, żeby mu się przyjrzeć, biały wróbel z całej siły trzepnął go skrzydełkami po oczach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]