Podobne
- Strona startowa
- Ian Stewart, Terry Pratchett, J Nauka swiata Dysku
- Pratchett Terry wiat Dysku T. 38 W Północ Się Odzieję
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia scr
- Pratchett Terry Swiat Dysku T W Polnoc Sie Odzieje
- Pratchett Terry Zadziwiajacy Maurycy i jego ucz
- Terry Pratchett 02 Blask Fant
- Terry Pratchett 00 Dysk (Wars
- Terry Pratchett Mundodisco 25 La Verdad
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Kopania
- True Magick A Beginner's Guide by Amber K (2003)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zuzanka005.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jack aż westchnął. Nigdy tylu nie widziałem! wyszeptał.96Hak nachylił się nad nim. Wez sobie kilka, proszę bardzo czekał, aż Jack napełnił sobie obie rę-ce. Widzisz, Jack, w mojej drużynie możesz być, kim zechcesz.To zależy tylkood ciebie.Kapitan objął chłopca i uścisnął go jak pirat pirata.Szczęśliwe myśliTen sam poranek zastał Piotra Banninga na ćwiczeniach fizycznych i niewe-sołych rozmyślaniach nad własnym ciałem.Wszędzie jakieś wory, obwisłe fałdy,zwiotczałe mięśnie, wszystko nie tak jak trzeba.Jego ciało po prostu nie funk-cjonuje jak należy.Już od lat mówił sobie, że musi wziąć się za siebie, że musipoćwiczyć.I wreszcie przyszła pora spojrzeć prawdzie w oczy.To wszystko robota Dzwoneczka. Jeśli chcesz odzyskać swoje dzieci oznajmiła rano, zrywając go ze snu musisz być gotów zmierzyć się z Hakiem.W takim stanie nie ma mowy.Musimy postarać się, żeby wrócił dawny PiotruśPan.Kieszonka, Klamka, Zamały, Nieśpik i Baryłka przyglądali mu się.Dawny Piotruś Pan.Jak gdyby był ktoś taki.Jak gdyby to on miał nim być.Ale ona upierała się i ci nieliczni Zagubieni Chłopcy, którzy chcieli wierzyć, żeto możliwe, upierali się razem z nią choć spoglądali na niego jak na jakąśosobliwość na wybiegu w zoo.A zatem wstał i zaczął ćwiczyć stary, gruby Piotr Banning, prawnik i czasa-mi specjalista od zagospodarowywania terenów, który opuścił prawdziwy świat,zabłąkał się do tego wymyślonego i podejmuje zwariowane przedsięwzięcie, któ-re według pewnej wróżki i gromadki małych chłopców, zakończy się odkryciemzródła jego młodości.Było jeszcze przedpołudnie, ale ćwiczył już ponad trzy godziny. Boże, zmiłujsię nade mną!Raz jeszcze biegł ścieżką do wiosny, uradowany, że zimę ma już za sobą i nie-długo będzie lato.Zwistało mu w płucach, stopy paliły go żywym ogniem, bolałygo mięśnie, a obrzmiałe ciało drżało i trzęsło się, wcale nie wyglądając na zado-wolone z tortur, jakim się je poddaje.Wróżka Dzwoneczek siedziała w najlepszena jego ramieniu, a Zagubieni Chłopcy biegali wokół ponaglając go, śpiewając,tańcząc i pokrzykując radośnie, przy czym przemierzali trzy razy tyle drogi i toz co najmniej dwakroć większą energią.%7łeby tak mieć znów dwanaście lat choćby na ten jeden ranek!Przebiegł jak słoń przez dzikie kwiaty, których odurzający zapach wibrowałw ciepłym powietrzu i przemierzając wiosnę w pełnym rozkwicie zbliżał się dolaguny.Po raz kolejny przebiegał przez wszystkie cztery pory roku.Prawdziwe,98nie na niby.Lato, jesień, zima, wiosna.Z początku nie mógł w to uwierzyć wszystkie pory roku wokół jednego drzewa, nawet jeśli drzewo było tak ogrom-ne.Takie coś nie zdarza się w przyrodzie.Racjonalne rozumowanie nic tu niedawało.A jednak mimo wszystko tak właśnie było.Chyba już ponad dziesięć ra-zy przebiegł wokół drzewa, mijając kolejne pory roku, i w końcu zaakceptowałten fakt; dziesięć razy brnął przez śniegi zimy, truchtał po wiosennych kwiatach,pląsał w letniej trawie i biegł (no, prawie) przez kolory jesieni.Ostatecznie wcalenie było to bardziej zwariowane niż wszystko inne, co go tu spotkało i dlaczegomiałby zacząć wydziwiać właśnie teraz.Pot kapał mu z czoła i ściekał po twarzy.Kiedy wybiegł z wiosny mijająclagunę i wpadł w lato, zrobiło się gorąco.Dałby wszystko za zimne piwo! Musisz biec, choć będzie siec! Musisz gnać, choć będzie lać! W żarze słońca i przez śnieg! Nawet w mróz będziesz biegł! Nabierz sił! Wagę zrzuć! Będziesz zdrów i wygrasz znów! Ręce w górę, ręce w dół! Zegnij swoje ciało wpół!Jego mali towarzysze wykrzykiwali te rymowanki, obskakując go ze wszyst-kich stron i prowadząc od jednej pory roku do drugiej.Pozostali chłopcy podwodzą Chulia stali pod Nibydrzewem i przyglądali się.Większość z nich nabijałasię z Piotra, a niektórzy aż tarzali się po ziemi ze śmiechu, wykrzykując za każ-dym razem, gdy ich mijał, bardzo niemiłe, choć prawdziwe uwagi na temat jegociała. Hej, przyjemniaczku, autobus ci ucieka! krzyknąłChulio, wywołując wokół kaskady śmiechu. To chyba nie może być jeden facet, bo za gruby! wrzasnął ktoś inny.Piotr biegł przed siebie, starając się nie zwracać na nich uwagi; zdawał sobiesprawę, że wygląda idiotycznie, a biegł dalej tylko dlatego, że nie wiedział, comógłby robić innego.Gdyby choć była najmniejsza szansa na to, że Dzwoneczekma rację, iż w ten sposób odzyska Jacka i Maggie.Zamknął na chwilę oczy i wbiegł chwiejnym krokiem na śliski dywan jesien-nych liści, gdzie zawsze przynajmniej raz się przewracał; przed nim była zimai dziwaczne pingwiny, potem znów wiosna, i tak w kółko.Kiedy w końcu zatrzymał się, był gdzieś pomiędzy wiosną i latem i.bli-sko zupełnego wyczerpania.Nie pozwalając mu na żaden odpoczynek wróżkapoprowadziła go od razu do przyrządów gimnastycznych zmajstrowanych przezZagubionych Chłopców.Dawne ubranie Piotra, jego koszula i pozostałości smo-kingu, było teraz w strzępach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]