Podobne
- Strona startowa
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia scr
- Chmielewska Joanna Wszelki wypadek scr
- Chmielewska Joanna Studnie Przodkow scr (2)
- Brooks Terry Kapitan Hak scr
- Kres Feliks W Krol Bezmiarow scr
- Robin Hobb Uczen Skrytobojcy scr
- Follet Ken Na skrzydlach orlow scr
- Kres Feliks W Polnocna Granica scr
- Amis Martin Strzala Czasu
- The Lord Of The Rings (Collection)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieco psuła mu humor ciem-na chmura, która wisiała nad horyzontem i zdawała się zapowiadać feralny dzień.O ósmej dwadzieścia zjawi się dwóch przedstawicieli samorządu uczniowskiego, aby omó-wić sprawy nie cierpiące zwłoki.Słyszał, jak pani Webb weszła o ósmej piętnaście, a Baineso wpół do dziewiątej.Punktualność także poprawiła się tego roku.Phillipson, który był historykiem, poszedł na lekcję do szóstej klasy, choć zazwyczaj wtorkimiał wolne.Tak było od czasu, gdy polecono mu zwalniać dzieci we wtorkowe popołudnia.Cotydzień cieszył się na myśl o tym dniu.Tego ranka wszystko szło jak po maśle nawet hymn zabrzmiał jakoś donośniej i weselejna sali gimnastycznej aż do jedenastej piętnaście, gdy pani Webb odebrała telefon. Mogę rozmawiać z dyrektorem? Jak pana przedstawić, sir? Morse.Inspektor Morse. Proszę minutkę zaczekać.Sprawdzę, czy dyrektor jest wolny.Pani Webb wykręciła numer szefa. Inspektor Morse chciałby z panem porozmawiać, sir.Mam łączyć? Eee.tak, oczywiście.Pani Webb połączyła rozmowę.Zawahała się i powtórnie przyłożyła słuchawkę do ucha.61.miło.W czym mógłbym panu pomóc? Chodzi o Valerie Taylor.Chciałbym z panem omówić parę spraw. Panie inspektorze, to nie najlepszy moment.Właśnie przeprowadzałem ważną rozmo-wę z nowymi uczniami.Jeśli byłby pan uprzejmy.* * *Pani Webb delikatnie odłożyła słuchawkę i kiedy Phillipson wyszedł ze swojego pokoju,pisała z niewinną miną na maszynie. Pani Webb, inspektor Morse zjawi się dzisiaj o trzeciej, więc będę musiał zostać.Jeślimogłaby pani przygotować jakieś ciasteczka i herbatą. Oczywiście. Zapisała w notatniku. Dla dwóch osób? Nie, dla trzech.Będzie jeszcze sierżant inspektora.Zapomniałem, jak się nazywa.Tego ranka bezimienny sierżant pojechał do domu starców w Cowley.Szybko przekonałsię, że pan Joseph Godberry należy do interesujących ludzi, oczywiście, jeśli nie przebywa sięz nim stale.Sędziwy pan Godberry bił się pod Mons w pierwszej wojnie światowej, spał jeśli muwierzyć ze wszystkimi dziewczętami w promieniu dziesięciu mil od Rouen i w 1917 rokuzostał zwolniony z armii ze względu na stan zdrowia. Prawdopodobnie na skutek wyczerpania62zbyt forsownym życiem erotycznym pomyślał Lewis.Joseph siedział na łóżku w oddzia-le D i sięgał wspomnieniami do czasów młodości, przyjmując obecne położenie z godnościąi humorem.Wyjaśnił, że może się już trochę poruszać i opowiedział Lewisowi z detalami oko-liczności wypadku.Podobnie jak bitwa pod Mans oraz miłosne perypetie pod Rouen, wypadekten urósł do rangi jednego z najważniejszych wydarzeń życia starca.Lewisowi nie było łatwoprzestawić toku myśli na temat zniknięcia Valerie.O tak, pamięta ją.Bardzo miła dziewczynka.Zapewne mieszka teraz w Londynie.Tak, bardzo miła.Czy pamięta ten dzień, gdy zauważono jej nieobecność? Lewis słuchał, jak Joe powtarzaz zadziwiającą dokładnością wszystko, co kiedyś zeznał na policji.Starzec zaczął się męczyć,a Lewis poczuł, że nadszedł właściwy moment, aby postawić pytanie, na którym tak bardzozależało Morse owi. Czy Valerie niosła coś tego dnia, gdy widział ją pan po raz ostatni?Joe z wysiłkiem obrócił się w fotelu i wlepił w sierżanta kaprawe oczy.Pytanie wywarłoefekt i Lewis kuł żelazo, póki gorące. Jakąś siatkę lub torbę? Ciekawe odezwał się w końcu Joe.- O tym nie pomyślałem.Zapatrzył się w jedenpunkt i znieruchomiał na chwilę.Lewis wstrzymał oddech.Czekał. Chyba ma pan rację.Coś niosła.Tak jest.Miała jakąś torbę, w lewej ręce, jeśli mniepamięć nie myli.63* * *W gabinecie Phillipsona wymieniano zwykłe grzeczności.Morse zadawał uprzejmie pyta-nia na temat szkoły. Najgrzeczniej jak potrafił pomyślał Lewis.Lecz nastrój szybko miałsię zmienić.Morse poinformował dyrektora, że przejął sprawę Valerie Taylor po inspektorze Ainleyu,po czym nastąpiły wyrazy ubolewania z powodu śmierci inspektora.Dopiero gdy Morse wy-ciągnął list Valerie, jego doskonałe maniery wydały się Lewisowi dziwnie podejrzane.Phillipson szybko przeczytał list. No i co? zapytał Morse.Lewis poczuł, że dyrektora bardziej zaskoczył ostry ton głosu inspektora niż list od dawnozaginionej uczennicy. Nie rozumiem? Phillipson najwyrazniej nie należał do ludzi, których łatwo możnazbić z tropu. To jej pismo? Nie umiem powiedzieć.Jej rodzice nie wiedzą?Morse udał, że nie słyszy pytania. A więc nie może mi pan powiedzieć? stwierdził z rozczarowaniem w głosie. Nie. Ma pan jej stare zeszyty?64 Doprawdy, nie wiem, inspektorze. A kto może wiedzieć? W głosie Morse a dawało się wyczuć z trudem powściąganezniecierpliwienie. Może Baines? Niech go pan poprosi. Przykro mi, inspektorze, ale pan Baines ma wolne.We wtorki po południu odbywają sięzawody i. Dobrze uciął Morse. Więc Baines także nie może nam pomóc.Kto zatem może?Phillipson wstał i otworzył drzwi. Pani Webb, pozwoli pani na minutkę.Lewis odniósł wrażenie, że pani Webb spojrzała na Morse a ze strachem. Pan inspektor zastanawia się, czy w szkole mogą być stare zeszyty Valerie Taylor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]