Podobne
- Strona startowa
- Abercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królów
- Gail Z. Martin Polegli królowie 01 Zaprzysiężeni
- Maurice Druon Krol z zelaza krolowie przeklec (3)
- Jan III Sobieski Listy do Królowej Marysienki
- Vinge Joan D Krolowa Zimy (SCAN dal 992)
- Abercrombie Joe Ostateczny argument krolow (CzP)
- Maurice Druon Krol z zelaza krolowie przeklec
- Andre Norton Swiat czarownic (2)
- Grange Jean Christophe Przysięga otchłani
- Thomas Harris Hannibal
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- letscook2011.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trudno byłooddychać w powietrzu pełnym dymu pochodni i kadzideł,przesiąkniętym odorem uryny.Za plecami Waleriana kilkunastu oficerówspoczywało na deskach z wygodnymi materacami.Obserwowali w napięciu twarz cesarza.Aurelian, obnażony do pasa, stał przed bykiem.Byłoto czteroletnie zwierzę z czarną, błyszczącą sierścią, któresześciu dekurionów z trudem utrzymywało w miejscu.Byk, uwiązany rogami do drewnianego kozła obciążonegokamieniami, głośno ryczał.Złote opaski na łbie i karkuoślepiały go, zwiększały jego wściekłość.Pobrzękiwałydzwonki przymocowane do jąder.Zwierzę, wstrząsanedreszczami, ciężko dyszało, Grzbiet zdobiły mu girlandykwiatów, których płatki spadały do stóp posągu Mitry.Statua z czerwonego marmuru, wypolerowanego niczymbrąz, wyrażała tę samą scenę: Mitra składający w ofierzebyka.Centurion wydobył z kosza z żarem żelazny pręt.Narozżarzonym do białości końcu widniał maleńki znakwielkości monety słońce umieszczone wśród promieni,wyznaczających cztery strony świata.Zdecydowanymruchem przyłożył pręt do barku byka.Na sierści ukazałosię wypalone czarne znamię.Zwierzę zaryczałoi wierzgnęło.Kozioł, do którego było przywiązane, runąłna ziemię z łomotem, który odbił się echem po całej grocie.Chociaż rogi byka musnęły jego tors, Aurelianz rękami opartymi na rękojeści miecza nawet nie drgnął.Poczekał, aż ryk zwierzęcia ucichnie.W ciszy, która nastała potem, lekko drżącym głosempowiedział: Ja, Aurelian, syn Julii Kordelii, wnuk HypsyDomicji, syn sług Słońca Niezwyciężonego, stoję przedtobą, początku początków.Stoję przed tobą, doskonałaistoto światła, nieśmiertelna materio.Oczyść mnie, któryzrodziłem się z ogólnego zepsucia.Pozwól, abym uniósłsię do niebios z ogniem Słońca, które nigdy nie umiera, ja,istota śmiertelna.Wszyscy obecni, oficerowie, dekurioni i nawet cesarz,nie zdołali powstrzymać okrzyku zdumienia wobec słówwypowiedzianych z taką mocą.Z siłą, której używał setkirazy w walce z wrogiem, Aurelian podniósł mieczi uderzył w kark byka.%7łelazo przecięło złote opaski, wbiło się w jego ciało.Gdy ostrze sięgało już do kości, zwierzę ryknęłoi szarpnęło.Trzej przytrzymujący je dekurioni zostaliodrzuceni pod ścianę z pięknie wymalowanymwizerunkiem gwiazd.Aurelian czuł pod mieczem pękające kości i kręgi.Z okrzykiem, który zmieszał się z rykiem byka, nacisnąłcałym swym ciężarem.Zwierzę nagle umilkło.Ostrzeprzecięło gardło.Pod bykiem ugięły się nogi.Zatoczył siędo tyłu.Przy wtórze brzęczenia dzwonków jego wspaniałeciało z wolna upadło na jedną stronę, a głowa na drugą.Podbiegli służący z miskami, by zebrać krew tryskającąwraz z ostatnim pulsowaniem serca.Aurelian wyprostował się, twarz i tors miał zbryzganekrwią.Drżąc jeszcze z wysiłku, pohamował pragnienie, byodwrócić się twarzą do Waleriana i jego świty.Słyszał ichprzyśpieszone oddechy i czuł na sobie pełne uznaniaspojrzenia.Zamknął oczy, wciągnął do płuc śmierdzącepowietrze, czekał na krzyk ludzi wiedzionych ręką Mitry.I krzyk ten nadszedł.Przyłączył się do krzyku cesarza i oficerów.Dziki okrzyk, docierający do nieba, będący w staniespowodować pęknięcie w sklepieniu mithraeum.* * *Gdy umilkło echo tego krzyku, Aurelian otworzyłoczy.Służący podali mu miskę z krwią.Wziął ją w obiedłonie, odwrócił się do starego cesarza.Jego łysa czaszkalśniła w wypełniającym grotę dymie. Auguście, który jesteś pełnym cnót symbolem bogażywego i nieśmiertelnego, chroń mnie przed zbrukaniemi nieczystością.Walerian uśmiechnął się do niego.Skłonił wąskątwarz pokrytą zmarszczkami.Oficerowie wstali z łoży.Zawołali wraz z Aurelianem: Niech żyje nasz ojciec Walerian, Pan TajemnicMitry!Cesarz podał swą czarkę ze złota.Aurelian nalał doniej krew.Walerian wypił ją jednym tchem.Kropelki krwizabłysły w kącikach jego ust.Odstawił czarkę, wziął chleb z misy z niebieskawegoszkła.Przełamał go, podniósł kawałek tak wysoko, abywszyscy mogli go ujrzeć. Mitra jest krwią, nasieniem i pożywieniem.Mitrajest życiem przez ogień i przez nasienie.Mitra jest nasząobfitością.Zjadł kawałek chleba, a oficerowie za nim zrobili tosamo.Walerian wyjął z wiklinowego kosza świeżoupleciony wieniec laurowy.Włożył go na czoło Aureliana.Wyschłymi wargami, chrypliwym głosem powiedział: Niech Aurelian będzie naszym posłańcem Heliosa.Niech będzie naszym zastępcą i posłańcem z woli Rzymui nieśmiertelnego Słońca Niezwyciężonego.Niech nimbędzie tak daleko, jak daleko sięga światło wszechświata,i niech wszyscy się o tym dowiedzą.Taka jest wola Mitry,wola Waleriana, waszego ojca.Aurelian poczuł woń rozpalonego żelaza, zanim sięjeszcze odwrócił.Centurion, który dopiero co wypaliłżelazem piętno na byku, trzymał w ręku rozżarzony dobiałości pręt.Był to młody oficer.Na jego twarzy malowałsię strach, jego usta drżały.Aurelian oddał służącemu misęz krwią. Jestem gotów.Na jego lewej piersi odcisnęło się z sykiem słońcez promieniami czterech stron świata.Rozszedł się smródpalonego ciała, od którego nagle zrobiło mu się niedobrze.Okręcił się, aby każdy z obecnych mógł zobaczyćznak Mitry na jego ciele słońce i cztery promienie stronświata.Wszyscy wznieśli czarki z głośnymi okrzykami.Przeszywający, ostry ból od oparzenia przeszedł nakark.Aurelian, nie zwracając na to uwagi, znowu wziąłmiskę.Ciepła, cierpka krew byka, mocniejsza w smaku odwina zabulgotała w jego gardle.* * *Gdy wyszli z groty, pozostawała już tylko jednagodzina dnia.Znowu padał śnieg gęstymi płatkami, któryokrył grubą pierzyną rozległy teren obozu wojskowegow Agrippinensium.Aysa czaszka Waleriana znikła pod hełmemosłoniętym głową lwa ze złotymi oczami i groznymi kłami.Aapy zwierzęcia, pamiątka po polowaniu w Syrii, wisiałyna ramionach, nadając Augustowi wygląd bardziejczarownika niż żołnierza.Ten dziwaczny strój przy niskimwzroście cesarza był przedmiotem żartów legionistów, aletylko do czasu, kiedy kpiarze poznali odwagę i spryt tegostarca.Dał znak towarzyszącym mu oficerom, że pragniezostać z Aurelianem sam na sam. Przejdzmy się nad rzekę, dux.Dobrze ci to zrobi,a to, co mam ci do powiedzenia, nie dojdzie do innychuszu.Aurelian drżał.Podobnie jak cesarz owinął sięgrubym, futrzanym płaszczem, ale gorączka, której dostałw grocie, jeszcze nie ustąpiła.Zostawili za sobą szerokie aleje obozowiska i poszliw kierunku rzeki.Strzegący cesarza pretorianie bezżadnego rozkazu szli za nimi w pewnej odległości.Ich butyskrzypiały na śniegu.Białe płatki oblepiały brwi i brody,pióropusze na hełmach i pancerze. Jutro o świcie wyruszam do Argentorum[29] oznajmił Walerian. Obiecałem Gallienowi spożyć z nimposiłek.Posiłek ojca z synem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]